Martyna Kośka: Od piątku wstrzymany jest handel na moskiewskiej giełdzie. Z najnowszego komunikatu wynika, że ma ponownie ruszyć w środę. Czego możemy się spodziewać w dniu otwarcia?
Maciej Samcik,, dziennikarz gospodarczy, autor w serwisie „Subiektywnie o Finansach”: Nie spodziewam się, by giełdy w Moskwie i Sankt Petersburgu jutro wznowiły działanie. Moim zdaniem nie zostaną otwarte, dopóki Rosja nie ustabilizuje rynku finansowego. Myślę, że Rosjanie będą chcieli przeczekać największą panikę i wysłać do inwestorów jakieś pozytywne sygnały. Do otwarcia może dojść po tym, jak Rosja osiągnie jakieś sukcesy militarne. Takie przeczekanie paniki spowoduje, że zamiast spadku o 70 proc., do jakiego mogłoby dojść dziś czy jutro, wartość spółek spadnie w granicach 30 proc.
Gdy cały Zachód odwrócił się od Rosji, ta łaskawym okiem patrzy na swojego potężnego sąsiada, którym są Chiny. Przeżywa chyba jednak rozczarowanie, bo Chiny wcale się nie garną do udzielania pomocy ekonomicznej, o logistycznej i wojskowej nie wspominając. Chiny nie pomagają Rosji w działaniach wojennych, ale też nie robią nic, by pomóc Ukrainie. W co one w tym wszystkim grają? Czy mają nadzieję na zdestabilizowanie Europy?
Chinom jest w światowym układzie bliżej do Rosji niż do państw demokratycznych, ale jednocześnie w żadnym stopniu nie są zainteresowane tym, by narażać się na jakieś konsekwencje wynikające z czynnego wspierania Rosji. Chińczycy prowadzą spokojny handel z Europą, dzięki czemu rozwijają się szybciej niż Stany Zjednoczone i są zainteresowane tym, by ta sytuacja trwała. Nie jest im potrzebna ani Europa pogrążona w wojnie, ani sankcje za współpracę z Rosjanami, więc będą popierać Rosjan tylko na poziomie polityczno-deklaratywnym, ale przy tym zrobią wszystko, by kryzys nie odbił się na ich zdolnościach handlowych.