Nie dalej jak wczoraj informowaliśmy o przejęciu przez francuski rząd jachtu "Amore Vero" ("Prawdziwa miłość") należącego do Igora Sieczina, prezesa koncernu Rosnieft, rosyjskiego państwowego giganta branży petrochemicznej. Sieczin w wielu kręgach uchodzi za "zastępcę" Władimira Putina. W okresie, gdy Putin pełnił stanowisko premiera (lata 2008-2012) Sieczin był wicepremierem, a gdy obecny prezydent był merem Petersburga oligarcha szefował jego kancelarii. 85-metrowy jacht został zatrzymany w stoczni w La Ciotat, na południowym wybrzeżu Francji, gdzie przybył w styczniu. Pierwotnie miał opuścić port 1 kwietnia.
Z kolei w środę Niemcy skonfiskowali w Hamburgu 156-metrowy jacht oligarcyh Aliszera Usmanowa, uważanego za najbogatszego człowieka w Rosji.
Co Putin zrobił z jachtem?
Zajęcie jachtów ma związek z sankcjami nałożonymi przez Zachód m.in. na bliskich współpracowników Władimira Putina. Co z jachtem samego przywódcy Kremla? Okazuje się, że prezydent Rosji pomyślał i o tym i na 17 dni przed inwazją, kiedy wydawało się, że najczarniejszy scenariusz wojny nie spełni się, ewakuował z portu w Hamburgu swój luksusowy statek "Graceful". Jacht został zbudowany w 2014 roku za 87 milionów euro.
Według "Die Welt" Putin zabrał jacht w bezpieczne miejsce. Spekuluje się, że może on znajdować się w porcie w Kaliningradzie. W ślady prezydenta Rosji idą obecnie oligarchowie, których pływających posiadłości jeszcze nie skonfiskowano. Próbują oni uciec z nimi w bezpieczne miejsca, jak choćby do portów na Malediwach.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Joe Biden planuje kolejne sankcje na oligarchów