Osoby, które wystawiły na sprzedaż przedmioty na platformie Vinted poskarżyły się prezesowi UOKiK, że serwis nie poinformował ich, że dostęp do zarobionych pieniędzy może się wiązać z koniecznością spełnienia dodatkowych warunków. Serwis wymaga przedstawienia dowodu osobistego, paszportu, prawa jazdy lub wyciągu z banku, a w przeciwnym razie zarobione środki mogą zostać zablokowane. Rzecz w tym że sprzedający nie mieli świadomości, że takie ograniczenia obowiązują.
Klient musi świadomie podjąć decyzję, czy chce pokazać swój dowód
W regulaminie serwisu napisane było jedynie, że pieniądze z e-portfela można w każdej chwili przelać na swoje konto bankowe. Wiadomość o konieczności weryfikacji tożsamości przychodziła już po przeprowadzeniu transakcji. Nie było w niej też szczegółów, jakie wymagania powinny spełniać przekazane dokumenty (np. odrzucane były skany z zaczernionymi niektórymi danymi albo wyciągi bez logo banku).
Prezes UOKiK zakwestionował takie praktyki
– Niedopuszczalne jest, że konsumenci w momencie gdy decydowali się na sprzedaż na platformie Vinted.pl i zakładali e-portfel nie mieli jasnej, pełnej i rzetelnej informacji na temat konieczności i szczegółów weryfikacji tożsamości. Gdyby wiedzieli, że odmowa udostępnienia żądanych dokumentów, zawierających wiele szczegółowych i wrażliwych informacji, spowoduje utratę zarobionych pieniędzy, to mogliby poszukać innej możliwości sprzedaży ubrań – powiedział Tomasz Chróstny, Prezes UOKiK.
To do konsumentów należy decyzja, czy chcą przekazać informacje i dokumenty dotyczące tożsamości podmiotowi obsługującemu płatność. Urząd nie kwestionuje możliwości weryfikowania danych konsumentów, tylko brak informacji o tym na wcześniejszym etapie.
W kwietniu 2022 r. spółka zaniechała stosowania kwestionowanej praktyki, co było kluczowe dla obniżenia kary. Teraz o obowiązkach związanych z weryfikacją tożsamości Vinted informuje konsumentów w regulaminie przy rejestracji w serwisie, a także na etapie zakładania e-portfela.
Opłata za ochronę nie powinna być automatycznie doliczana
Z kolei interesy kupujących Vinted naruszył przez to, że nie informował o możliwości zakupu bez ponoszenia opłaty za „Ochronę Kupującego”. Polega ona na zwrocie pieniędzy, jeśli nabyty przedmiot nie zostanie wysłany lub dotrze uszkodzony, a także na zapewnieniu bezpiecznej płatności. Choć spółka dopuszcza transakcje bez „Ochrony Kupującego”, to nigdzie nie jest opisane, jak skorzystać z takiego trybu. Kupujący musi się sam domyślić, żeby kliknąć w przycisk „Zapytaj o przedmiot” i w trakcie rozmowy ze sprzedającym uzgodnić sposób przekazania kupionych rzeczy i zapłaty za nie. Natomiast kliknięcie w przycisk „Kup teraz” automatycznie wiąże się z naliczeniem opłaty za „Ochronę Kupującego”, która wynosi 2,9 zł plus 5 proc. ceny.
– Wskutek nieinformowania konsumentów o tym, jak przeprowadzić transakcję bez zapłaty za „Ochronę Kupującego”, wiele osób może być zmuszonych uiścić tę opłatę, chociaż usługa nie jest im potrzebna, bo np. sprawdzili już wcześniej danego sprzedawcę i mają z nim dobre doświadczenia – mówi Tomasz Chróstny, Prezes UOKiK.
Jeśli natomiast zakup z „Ochroną Kupującego” byłby jedyną możliwością, opłata za tę usługę powinna być uwzględniona w prezentowanej cenie produktów, a tak nie jest – jest doliczana na ostatnim etapie. Jeśli jednak można z niej zrezygnować, to powinno to być wyraźnie opisane.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Sklepowe obuwie pod lupą UOKiK. Chodzi o szkodliwe substancje