Po zakończeniu posiedzenia Rady Ministrów odbyła się konferencja prasowa, na które minister środowiska i klimatu poinformowała o przyjęciu rozwiązań regulujących ceny węgla opałowego, a minister finansów podała szczegóły projektu nowelizacji ustawy budżetowej na 2023 rok. Minister Magdalena Rzeczkowska przyznała, że w nowelizacji trzeba było wziąć pod uwagę bardzo zmienną sytuację nie tylko gospodarczą, ale także geopolityczną.
– Wyzwaniem w Polsce i na świecie i wyzwaniem dla naszych prac budżetowych jest inflacja. Musimy zachowywać równowagę pomiędzy bezpieczeństwem gospodarczym, a bezpieczeństwem społecznym – przyznała szefowa resortu finansów.
Związkowcy oburzeni propozycją rządu
– Rada Ministrów ma obowiązek przedstawić do 15 czerwca Radzie Dialogu Społecznego projekt proponowanych podwyżek – powiedziała minister finansów Magdalena Rzeczkowska podczas konferencji prasowej. Szefowa resortu wskazała, że z uzgodnień międzyresortowych wynika, że podwyżka dla państwowej sfery budżetowej w 2023 roku wyniesie 7,8 proc. Na te słowa niemal od razu zareagowali związkowcy ze Związkowej Alternatywy.
– Z oburzeniem podchodzimy do propozycji rządowych, aby wynagrodzenia w sferze w budżetowej w przyszłym roku wyniosły zaledwie 7,8 proc. To skandaliczny przejaw pogardy i lekceważenia wobec setek tysięcy pracowników budżetówki – powiedział Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa. – Poziom inflacji wynosi już prawie 14 proc., a pod koniec roku może przekroczyć 20 proc. Nie ma też żadnego powodu, by zakładać, że w przyszłym roku wzrost cen będzie niższy. Przypominamy też, że posłowie, senatorowie i wiceministrowie kilka miesięcy temu dostali podwyżki o 60 proc., a ministrowie, premier i prezydent o 40 proc. W tej sytuacji domagamy się podwyżek płac w budżetówce o co najmniej 20 proc. w roku bieżącym i 20 proc. w 2023 roku – dodał
Związkowcy grożą strajkiem generalnym
Jak wynika z oświadczenia Związkowej Alternatywy, jeśli rząd nie zaproponuje wskazanych przez związkowców podwyżek, to niedługo będziemy mieli do czynienia ze strajkiem generalnym w sferze budżetowej.
– Jeśli władza radykalnie nie zwiększy w tym roku płac w sferze budżetowej i utrzyma plan podwyżki płac w przyszłym roku o 7,8 proc., będziemy przekonywać wszystkie związki zawodowe do przeprowadzenia strajku generalnego. Skoro zaś rząd nie potrafi zarządzać kluczowymi instytucjami, w tym dbać o godne warunki pracy, to powinien w trybie natychmiastowym podać się do dymisji – powiedział Piotr Szumlewicz.
Czytaj też:
Tusk postuluje 20 proc. podwyżki dla "budżetówki"