Baryłka ropy naftowej Brent kosztuje obecnie nieco ponad 95 dolarów, a amerykańskiej West Texas Intermediate zaledwie 92 dolary. Baryłka tej drugiej tylko podczas dzisiejszych notowań potaniała o blisko 6 dolarów. Tak duże spadki pokazują, że rynek zaczyna wychodzić z szoku, który wywołała wojna na Ukrainie i odcięcie się od rosyjskiej ropy naftowej. To też dobry znak dla gospodarek, które obecnie walczą z galopującą inflacją.
Początek spadków inflacji? Tama puściła
„Na ropie Brent też tama puściła. Notowania przebiły poziomy sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ładny impuls dezinflacyjny się szykuje w krótkim terminie” – napisali analitycy mBank Reaserch. Ich zdaniem może to doprowadzić do wyhamowania wzrostu inflacji, a nawet początku jej spadków. Aby było to jeszcze bardziej prawdopodobne, podobny trend powinien wystąpić na cenach żywności.
Są to twierdzenia o tyle uzasadnione, że w Polsce to właśnie żywność i transport (do którego wliczają się ceny paliwa), stanowią największe składniki inflacji. „Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w czerwcu 2022 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 15,6 proc. (wskaźnik cen 115,6), a w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 1,5 proc. (wskaźnik cen 101,5). Ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 14,1 proc. r/r, nośników energii – wzrosły o 35,3 proc. r/r, paliw do prywatnych środków transportu zwiększyły się o 46,7 proc. rok do roku” – mogliśmy przeczytać w komunikacie Głównego Urzędu Statystycznego po szybkim szacunki inflacji za czerwiec 2022 roku. Już 15 lipca poznamy pełny odczyt.
Czytaj też:
Polska liderem niechlubnego rankingu. KE kreśli pesymistyczny scenariusz ws. inflacji