Rzadko wywiady z ekonomistami wywołują takie zainteresowanie, jak ten wczorajszy. Chodzi oczywiście o rozmowę z Bogusławem Grabowskim w Radiu Zet. Gość Bogdana Rymanowskiego zaprezentował się jako zwolennik wprowadzenia w Polsce euro, wydłużenia wieku emerytalnego, czy ograniczenia programów socjalnych.
Bogusław Grabowski za ograniczaniem 500 plus
W tym ostatniej kwestii Grabowski postuluje zabranie 500 plus najbogatszym. – 500 zł. dla kogoś, kto zarabia 20 tys?! To nie zmienia jego sytuacji, a w masie zmienia dużo – mówił Grabowski.
Ekonomista skrytykował również wypłatę 13. i 14. emerytury.
Słowa Grabowskiego natychmiast podchwycili politycy Prawa i Sprawiedliwości i przyjazne partii rządzącej media, podkreślając, że ekonomista przedstawił rzeczywisty program Platformy Obywatelskiej. Od słów Grabowskiego odciął się dziś szef PO Donald Tusk. – Poglądy pana (Bogusława) Grabowskiego są jego prywatnymi poglądami. Nie widzę powodów, by komentować wypowiedzi różnych ekonomistów, bo są jego prywatnymi poglądami. Nie są elementami programu Platformy Obywatelskiej – powiedział podczas konferencji prasowej Tusk.
Co Grabowski ma wspólnego z PO?
Dlaczego Grabowski jest przyklejany do PO? Za sprawą uczestnictwa w słynnej Radzie Gospodarczej powołanej przez Tuska w czasach jego premierostwa. Tyle, że w gremium tym zasiadał również Mateusz Morawiecki. Grabowski nie jest związany z Platformą, nie jest nawet wymieniany jako kandydat w ewentualnym przyszłym rządzie tworzonym przez ugrupowanie Tuska.
Jedyna partia z jaką związany był Grabowski to Ruch Społeczny AWS, bedący składową wielkiej koalicji prawicowych ugrupowań pod nazwą Akcja Wyborcza "Solidarność", która w 1997 roku wygrała wybory i utworzyła rząd w koalicji z Unią Wolności na czele którego stanął Jerzy Buzek. Grabowskiego wskazywano jako główny ekonomiczny mózg AWS, wymieniano go jako kandydata na ministra finansów (został nim ówczesny szef Unii Wolności Leszek Balcerowicz), ostatecznie rok po wygranej Akcji Grabowski trafił do utworzonej wtedy Rady Polityki Pieniężnej (RPP).
Niedoszły premier
Cała Polska usłyszała o Grabowskim wiosną 2000 roku, gdy warzyły się losy koalicji AWS-UW. Jednym z warunków Unii była wymiana premiera. Pojawiło się wtedy właśnie nazwisko Grabowskiego. Jego kandydaturę ciepło przyjął Balcerowicz, ale sam zainteresowany wkrótce wycofał się podkreślając, że na czele rządu powinien stanąć lider AWS Marian Krzaklewski. Koalicja rozpadła się, a w przeprowadzonych ponad rok później wyborach zarówno AWS, jak i UW nawet nie przekroczyły progu wyborczego.
Niekawestionowanym zwycięzcą wyborów parlamentarnych 2001 został Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wspominamy o tym w kontekście Grabowskiego nieprzypadkowo, gdyż zasiadał on wówczas w RPP, która popadła w konflikt z rządem Millera. Lewicowy gabinet chciał obniżki stóp procentowych, zaś składająca się w dużej części z nominatów AWS i UW Rada utrzymywała stopy na tym samym poziomie, bądź dokonywała tylko niewielkich obniżek. Politycy SLD z Millerem na czele oskarżali RPP o prowadzenie zbyt restrykcyjnej polityki pieniężnej, co w ich ocenie było jedną z przyczyn spadku tempa wzrostu PKB. Ówczesny szef rządu podkreślał, że bank centralny i członkowie Rady Polityki Pieniężnej pozostają "głusi na wezwania polskich przedsiębiorców". Przedstawiciele Rady odpowiadali, że w polityce pieniężnej kierują się przede wszystkim oceną przyszłych procesów makroekonomicznych i nie może być ona podporządkowana bieżącym potrzebom budżetu.
Czym Grabowski podpadł Polakom gdy zasiadał w RPP?
W tamtym okresie Grabowski wraz z kilkoma innymi członkami Rady podpadli opinii publicznej tym, że domagali się w sądzie pracy od NBP wyrównania swoich wynagrodzeń. Oczekiwali kwoty ponad 325 tys. zł na osobę. Cała sprawa zaczęła się w czerwcu 2001 roku, gdy prezes NBP Leszek Balcerowicz w odpowiedzi na zapytania poselskie ujawnił zarobki swoje i wiceprezesów banku centralnego. Członkowie Rady dowiedzieli się wówczas, że wiceprezesi NBP dostają średnio po ponad 35 tys. zł miesięcznie, podczas gdy im przypad "tylko" ponad 25 tys. zł. Wykalkulowali, że skoro ustawa o NBP stanowi, iż członkom RPP przysługuje takie wynagrodzenie jak wiceprezesom, oni czują się poszkodowani i w obliczu niechęci Balcerowicza zdecydowali się domagać się swoich praw w sądzie. NBP – jak relacjonował wówczas tygodnik "Przegląd" – utrzymywał, że prezesi dostają wyższe wynagrodzenie, bo jako pracownicy banku mają prawo do nagród i tzw. trzynastek, zaś członkowie Rady do owych dodatków prawa nie mają, bo nie pozostają w stosunku pracowniczym. Ci jednak na wszelkie sposoby (niekiedy ocierając się o śmieszność) próbowali udowodnić, że są pracownikami NBP. Grabowski podczas jednej z rozpraw pokazywał sądowi legitymację służbową pracownika NBP nr 1164, inny z członków prezentował sądowi służbową komórkę i kartę magnetyczną uprawniającą do wejścia do banku.
Zarówno Grabowski jak i jego koledzy nie przewidzieli, że ich roszczenia zbulwersują Polaków, a warto przypomnieć, że był to czas sięgającej 90 mld zł dziury budżetowej i prawie 20 proc. bezrobocia, a przeciętne wynagrodzenie wynosiło wówczas nieco ponad 2000 zł (płaca minimalna w tamtym czasie to 760 zł). Sam Grabowski tłumaczył, iż RPP opłaca nie budżet, a NBP, który nie bierze, ale wnosi do budżetu państwa. Podkreślał również, że gdyby był wiceprezesem banku komercyjnego, zarabiałby o wiele więcej niż w Radzie.
Jak widać, zarówno dziś jak i w przeszłości Grabowski nie miał problemu z wypowiedziami/zachowaniami, które mogą budzić kontrowersje. Gdyby zdecydował się na wejście do polityki nie byłoby mu łatwo.
Czytaj też:
Polacy nie chcą przyjęcia euro. Premier publikuje spot uderzający w opozycjęCzytaj też:
To nie koniec podwyżek stóp procentowych? Mocna deklaracja członka RPP