Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz udzielił wywiadu serwisowi Money.pl. Jednym z wątków rozmowy jest kwestia zwolnień. Pytany, jak to jest być szefem spółki, która musi zwolnić ponad 9 tys. pracowników, Mikosz odpowiada. – Jestem prezesem firmy, w której zostanie 50 tysięcy ludzi. Nawet jeśli będziemy redukować zatrudnienie, a pewnie będziemy, to muszę myśleć przede wszystkim o tych, którzy zostają.
„Hojna oferta" dla odchodzących pracowników Poczty Polskiej
Mówiąc o tym, jak będzie wyglądał proces rozstawania z pracownikami, szef Poczty Polskiej wyjaśnia, że wytypowane osoby otrzymają informację o możliwości skorzystania z PDO (programu dobrowolnych odejść). – Każdy, kto tę ofertę otrzyma, będzie mógł zdecydować, czy przyjmuje oferowane warunki i czy z nich skorzysta – mówi Mikosz.
Sukces – jak podkreśla prezes Poczty Polskiej – będzie mierzony jak najwyższym procentem osób, które wezmą udział w programie. W dalszej części wywiadu Mikosz wyjaśnia, że pracownicy, którzy skorzystają z PDO będą mieli przez rok wypłacane wynagrodzenie. Będą mogli jednocześnie podjąć pracę w innym miejscu, natychmiast po rozstaniu z Pocztą Polską.
– To hojna oferta, ale jak mówiłem, intencją tych działań jest przeprowadzenie zmian w spokoju i zapewnienie osobom, których będą dotyczyć, możliwie dużego buforu i szansy na oswojenie się z nową sytuacją – mówi prezes Poczty Polskiej.
Co jeśli pracownicy nie skorzystają z PDO? Wówczas w grę wchodzą zwolnienia grupowe, a warunki – jak podkreśla Mikosz – będą „znacznie gorsze, niż te przewidywane w PDO". Decyzje będą zapadały na przełomie października i listopada, tak by cały proces zakończył się do końca tego roku.
W wywiadzie dla Money.pl szef Poczty Polskiej zdradza, kto może być spokojny o pracę. – Są takie stanowiska na poczcie, przede wszystkim związane z bezpośrednią obsługą klienta, których nie zamierzamy redukować, albo które będą objęte zmianami w bardzo niewielkim stopniu– zdradza Mikosz.
Czytaj też:
Tusk mocno o sytuacji Poczty Polskiej. „Doprowadzili do ruiny"Czytaj też:
Poczta Polska tonie w długach, a konkurencja zarabia miliony. Kilka źródeł problemów