Agencje, rady, biura, komisje nazywają się bardzo różnie. Ale łączy je znacznie więcej. Łączy je to, że są rezerwuarem intratnych stanowisk opłacanych z pieniędzy podatnika. Także to, że są zbędne. I jeszcze to, że wbrew hasłom rządu o oszczędnościach i tanim państwie stale ich przybywa pisze Zbigniew Domaszewicz, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska”.
Sekretariat, asystent i służbowy samochód. Te przywileje przysługują każdemu z pięciu członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Komuś wydaje się, że to przesada? To możliwe, w końcu dookoła mamy kryzys, wiek emerytalny idzie w górę, ulgi podatkowe znikają, premier mówi o zaciskaniu pasa. Słowem: budżet potrzebuje pieniędzy, a zadania KRRiT może przecież z powodzeniem przejąć Urząd Komunikacji Elektronicznej. Gdyby członkowie Rady zechcieli poszukać sobie asystentek i służbowych aut na wolnym rynku, powiedzmy na menedżerskich stanowiskach w prywatnych firmach, to polskie państwo stałoby się tańsze o ponad 20 mln zł ? bo tyle ma kosztować podatnika KRRiT w tym roku.
Ktoś, kto tak myśli, jest jednak w wielkim błędzie. Wnosząc z planów KRRiT, właściwy kierunek działania jest odwrotny. Członkowie Rady, ich asystenci i pozostała obsługa potrzebują jeszcze większego komfortu pracy. Dlatego Rada zamierza postawić sobie nową, wygodną siedzibę. Jej przewidywany koszt to dalsze 30 mln zł.
To tylko przykład. W Polsce istnieje ponad 250 rozmaitych instytucji podległych rządowi, z których spora część to instytucje fasadowe, zupełnie zbędne, nadające się do natychmiastowej likwidacji bez szkody dla kogokolwiek ? piszą w najnowszym numerze 'Bloomberg Businessweek Polska' Jan Osiecki i Karol Manys. A jednak choć każda z wszelakich agencji, rad, centrów, biur i komisji pochłania miliony złotych (lub więcej), to wszystkie trwają i wygląda na to, że trwać będą. Gorzej ? jest ich coraz więcej. Podobnie jak słów premiera o tanim państwie.
Żeby zorientować się, jaka jest główna rola tych instytucji, nie trzeba być szczególnie przenikliwym. Politycy potrzebują ? dla lojalnych koleżanek i kolegów lub jako schronienie dla siebie w przyszłości ? tysięcy miejsc pracy z sowitym uposażeniem. Podatnicy je ufundują. Nie mają wyboru. Najwyżej trochę mocniej zacisną pasa.
Tekst 'Idą miliardy na państwowe fasady i urzędników' przeczytasz w najnowszym numerze (12/2012) oraz w e-wydaniu 'Bloomberg Businessweek Polska'.
Ktoś, kto tak myśli, jest jednak w wielkim błędzie. Wnosząc z planów KRRiT, właściwy kierunek działania jest odwrotny. Członkowie Rady, ich asystenci i pozostała obsługa potrzebują jeszcze większego komfortu pracy. Dlatego Rada zamierza postawić sobie nową, wygodną siedzibę. Jej przewidywany koszt to dalsze 30 mln zł.
To tylko przykład. W Polsce istnieje ponad 250 rozmaitych instytucji podległych rządowi, z których spora część to instytucje fasadowe, zupełnie zbędne, nadające się do natychmiastowej likwidacji bez szkody dla kogokolwiek ? piszą w najnowszym numerze 'Bloomberg Businessweek Polska' Jan Osiecki i Karol Manys. A jednak choć każda z wszelakich agencji, rad, centrów, biur i komisji pochłania miliony złotych (lub więcej), to wszystkie trwają i wygląda na to, że trwać będą. Gorzej ? jest ich coraz więcej. Podobnie jak słów premiera o tanim państwie.
Żeby zorientować się, jaka jest główna rola tych instytucji, nie trzeba być szczególnie przenikliwym. Politycy potrzebują ? dla lojalnych koleżanek i kolegów lub jako schronienie dla siebie w przyszłości ? tysięcy miejsc pracy z sowitym uposażeniem. Podatnicy je ufundują. Nie mają wyboru. Najwyżej trochę mocniej zacisną pasa.
Tekst 'Idą miliardy na państwowe fasady i urzędników' przeczytasz w najnowszym numerze (12/2012) oraz w e-wydaniu 'Bloomberg Businessweek Polska'.