Kursy walut. Inwestorzy udają, że pandemia nie istnieje

Kursy walut. Inwestorzy udają, że pandemia nie istnieje

Wall Street
Wall Street Źródło: Shutterstock / Stuart Monk
Nadzieje na porozumienie fiskalne wciąż pozostają głównym motorem rynków, mimo że wczorajszy deadline na kompromis nie okazał się tak wiążący, jak pierwotnie przypuszczano. Rozmowy jednak trwają i to wystarcza, by wspierać ryzykowne aktywa. Inaczej trzeba by było przerzucić uwagę na rozwój pandemii, a tego raczej nikt nie chce.

Rynek akcji jest wyżej, na FX słabnie dolara, na czym korzystają waluty ryzykowne (w nocy odbicie AUD i NZD). Wszystko to za sprawą optymizmu wokół negocjacji fiskalnych w USA, które nie zostały wczoraj zakończone. W trakcie wczorajsze dnia ewoluowało znaczenie deadline’u, jaki spikerka Izby Pelosi wyznaczyła dla rozmów prowadzonych z sekretarzem skarbu Mnuchinem.

Ostatecznie deadline nie był na natychmiastowe zawarcie porozumienia, ale na ustalenie warunków, które mogą stanowić podstawę do dalszych negocjacji. Skoro rozmowy są kontynuowane, wynika z tego, że warunki zostały ustalone. Rynkom zdaje się to wystarczać, nawet jeśli widoczne są przeszkody. Punkty sporne między stronami nie zostały usunięte, choćby w kwestii wielkości pakietu: Demokraci chcą 2,2 bln USD, ale administracja Trumpa oferuje tylko 1,88 bln USD (choć jest to podwyższona oferta). Nawet jeśli kompromis uda się uzyskać do końca tygodnia (taką nadzieję ma Pelosi), wciąż problemem pozostaje poparcie Senatu. Lider Republikanów w Senacie McConnell podobno odradzał Białemu Domowi zawarcie większej umowy przed wyborami.

Kursy walut. Pandemia traci znaczenie

Zatem nic nie jest pewne, ale inwestorzy widzą szklankę z większą ilością wody i zakładają, że zerwanie negocjacji będzie szkodliwe dla każdej strony sporu politycznego, szczególnie przed zbliżającymi się wyborami. Ryzyko drugiej fali pandemii zostało zobojętnione lub przynajmniej nie ma silnego oddziaływania na nastroje, póki można uczepić się czegoś pozytywnego. Nie sądzę, aby była to bezpieczna droga, choć jest zbieżna z długoterminowymi założeniami. Druga fala pandemii w końcu minie swój szczyt, co rządy chcą osiągnąć bez wprowadzania pełnych lockdownów; w odbudowie ożywienia i stabilizacji rynków mają pomagać ekspansja fiskalna i monetarna; (miejmy nadzieję) za 2 tygodnie wybory w USA przestaną być czynnikiem ryzyka; będzie umowa handlowa brexitu. Jeśli to wszystko się ziści, indeksy będą wyżej, a USD będzie słabszy. Przynajmniej w teorii, ale ta teoria zdaje się przeważać w krótkoterminowej ocenie sentymentu. Pokrętne to tłumaczenie, ale innego nie widzę.

Optymizm wokół negocjacji fiskalnych oznacza, że wzrasta wrażliwość na złe informacje. To przede wszystkim ryzyko dla EUR i innych walut europejskich (NOK, SEK), mniejsze dla np. AUD i NZD, które dziś odbijają po wczorajszej słabości wywołanej gołębimi komentarzami z RBA i RBNZ. GBP/USD jest wypychany ponad 1,30, ale wyczuwalny jest opór do kupowania funta w obliczu rozprzestrzeniania się COVID-19 i bałaganu w negocjacjach brexitu.

Na rynku złotego mamy pierwsze próby odreagowania wcześniejszej przeceny, gdyż dyskontowanie negatywnych skutków drugiej fali pandemii stało się trudniejsze w obliczu pozytywnych nastrojów na rynkach zewnętrznych. Ale sytuacja w kraju wciąż nie jest dobra i w kolejnych dniach prawdopodobnie czekają nas nowe rekordy liczby zachorowań, co będzie napędzać pesymizm w stosunku do złotego. Alarm dotknięcia 4,60 nie jest jeszcze odwołany.

Czytaj też:
Złe wiadomości dla frankowiczów. Groźba drugiego lockdownu odbija się na złotym

Źródło: TMS Brokers / Konrad Białas