Rozprawa w Luksemburgu trwała trzy godziny i wzięli w niej udział przedstawiciele Komisji Europejskiej, rządów Polski i Portugalii oraz pełnomocnicy kredytobiorcy i banku. Choć stanowiska stron były przewidywalne, prawdziwym punktem ciężkości okazały się pytania zadane przez samych sędziów Trybunału. Zgodnie z dominującą linią orzeczniczą TSUE – znaną z rozstrzygnięć w sprawach kredytów frankowych – Trybunał nie ograniczył się do literalnej oceny postanowień umownych. Skupił się na istocie relacji konsumenckiej i strukturze ekonomicznej samego wskaźnika.
Najważniejsze pytanie padło już w pierwszej godzinie rozprawy: czy istnieje przepis prawa krajowego, który nakazuje stosowanie WIBOR-u w umowach kredytowych? Odpowiedź była jednoznaczna – nie istnieje. Wskaźnik ten nie wynika z ustawy, lecz jest efektem praktyki rynkowej i regulacji sektorowych. Tym samym – w świetle prawa unijnego – może podlegać pełnej ocenie pod kątem uczciwości, przewidywalności i przejrzystości.
Trybunał interesował się również tym, czy WIBOR opiera się na realnych transakcjach, czy na deklaracjach składanych przez banki. To rozróżnienie ma zasadnicze znaczenie – jeśli konsumentowi nie wyjaśniono, że wskaźnik nie odzwierciedla rzeczywistego rynku, lecz ustalenia wybranych uczestników sektora bankowego, może to prowadzić do uznania klauzuli za nieprzejrzystą, a zatem – potencjalnie abuzywną.
Rozprawa pokazała, że TSUE rozumie wagę tego, co trafia do umów kredytowych. Trybunał nie bada tylko „czy konsument podpisał”, ale „czy miał realną możliwość zrozumienia skutków podpisania”. To podejście, zbudowane na dorobku dyrektywy 93/13/EWG, przynosi szczególne skutki w relacjach, w których jedna ze stron posiada istotną przewagę informacyjną.
Jeśli wyrok – spodziewany na początku 2026 roku – potwierdzi kierunek sygnalizowany w pytaniach sędziów, możemy spodziewać się nowej kategorii roszczeń sądowych: nie tylko unieważnienia umów, ale także eliminacji klauzul odsyłających do WIBOR-u i ich zastępowania klauzulami bezpieczniejszymi z punktu widzenia konsumenta.
Z punktu widzenia rynku finansowego wyrok TSUE może być impulsem do reformy nie tyle wskaźnika referencyjnego jako takiego, ale modelu informacyjnego, jaki towarzyszy jego stosowaniu. Banki będą musiały znacznie staranniej wyjaśniać klientom, na jakiej zasadzie ustalana jest ich rata kredytu – i z jakim ryzykiem to się wiąże.
W dłuższej perspektywie Trybunał – zadając fundamentalne pytania, które w Polsce od lat pozostawały w cieniu – może doprowadzić do większej równowagi w umowach finansowych i lepszego zrozumienia produktów kredytowych przez konsumentów.