Skończyły się czasy, gdy klient przychodził do salonu samochodowego i wyjeżdżał z niego upatrzonym wcześniej autem. Na rynku brakuje nowych samochodów, więc kupujący musi uzbroić się w cierpliwość i odczekać nawet rok (to w skrajnych sytuacjach) na odbiór zamówionego samochodu. Średni czas oczekiwania na dostarczenie samochodu wynosi 5 miesięcy. O trudnej sytuacji na rynku pisze „Rzeczpospolita”.
Wydłużył się czas oczekiwania nie tylko na popularne marki takie jak Toyota czy Opel, ale też auta premium. Przyczyną są niewystarczające dostawy półprzewodników i układów scalonych. „Przemysł motoryzacyjny zmniejszył na nie zamówienia w drugim kwartale ub.r., gdy produkcja samochodów z powodu pandemii spadła o 32 proc. A gdy później wzrosła, fabryki półprzewodników były już zasypane zleceniami od producentów elektroniki konsumenckiej, na którą popyt w czasie lockdownów mocno wzrósł” – wyjaśnia „Rz”.
Szybciej odbierzemy auto w wersji podstawowej; dodatkowe elementy wyposażenia powodują ryzyko wystąpienia jeszcze większych opóźnień.
Niestety dla dealerów i kierowców, nie zadziałała zasada, że gdy producenci brakujących części zorientowali się o rosnącym popycie, zwiększyli moce produkcyjne. Fabryki nie są zwyczajnie w stanie nadrobić opóźnień i nic nie wskazuje na to, by w kolejnych miesiącach dostępność samochodów miała wzrosnąć. BMW, Volkswagen i Daimler ostrzegają, że globalny niedobór półprzewodników wpłynie na wyniki koncernów w drugiej połowie roku.
Skoro nie ma z czego produkować aut, część fabryk ogłasza przestoje. W końcu lipca produkcję na kilka dni przerywały polskie fabryki Volkswagena w Poznaniu i we Wrześni.
Czytaj też:
Kryzys półprzewodników przybiera na sile. Mercedes musi wstrzymać produkcję
Może również zabraknąć stali
Półprzewodniki to nie jedyny brakujący komponent. Na horyzoncie coraz bardziej majaczy kolejny problem: ograniczenia w dostępności stali. Komisja Europejska chce bowiem przedłużyć o kolejne trzy lata mechanizm ochrony unijnego rynku stali, co zmusiłoby producentów do importowania części surowca spoza UE obciążonego 25-procentowym cłem.
Szacuje się, że przemysł motoryzacyjny konsumuje prawie jedną piątą stali wytwarzanej w Europie. O ile w ub. roku popyt na nią spadł z powodu wyhamowania produkcji w branżach, to na początku 2021 r. sytuacja się odwróciła: zamówienia na stal rosną w szybkim tempie, podobnie jak jej ceny.
Skończyło się przebieranie w ofertach używanych aut
Brak dostępności samochodów na rynku pierwotnym przekłada się na ich niedostateczną liczbę na rynku wtórnym. Wiedząc o tym, że nie będzie łatwo kupić nowy samochód, ludzie wstrzymują się ze sprzedażą posiadanych pojazdów. Ponadto w 2020 roku spadł import aut z Zachodu. Ograniczenia w przekraczaniu granic spowodowały, że handlarze, którzy wcześniej nieustannie kursowali między Polską a Holandią czy Niemcami, musieli ograniczyć zakupy.
– Na rynku polskim, a także na czeskim, węgierskim i słowackim, brakuje najpopularniejszych modeli aut używanych. Przykładowo: liczba oferowanych do sprzedaży sztuk najpopularniejszego w Polsce modelu Opla Astry spadła od maja o 17 proc. – potwierdziła w rozmowie z „Rz” Karolina Topolova, dyrektor generalna Aures Holdings, operatora sieci AAA Auto.
Czytaj też:
Produkcja aut w Polsce w 2020 roku. Krok w tył o dekadę