„Polacy, nic się nie stało”. Te projekty miały odnieść wielki sukces

„Polacy, nic się nie stało”. Te projekty miały odnieść wielki sukces

Spincar
Spincar Źródło: Materiały prasowe
Wynalazki powstają w laboratoriach, ale ich komercjalizacja i upowszechnienie wymaga wyjścia na zewnątrz i skonfrontowania się z dokumentami, biznesplanami, inwestorami… Na tym etapie „przepada” niejeden rewolucyjny, wydawałoby się, wynalazek. Właśnie z tego powodu technologię grafenu rozwijają dziś chińskie firmy, choć kilka lat temu tyle się przecież mówiło o „polskim grafenie”. Przykładów wynalazków, które mogły podbić świat, ale zabrakło finansowania, jest więcej.

Grafen to pojedyncza warstwa atomów węgla, która dzięki specyfice wiązań międzyatomowych wykazuje unikalne właściwości. Elastyczność i wytrzymałość grafenu może być wykorzystywana między innymi w produkcji wyświetlaczy dotykowych. Może być również dodatkiem do tworzyw sztucznych, które z powodzeniem przekształci w przewodniki elektryczności. Grafen nadaje się również do łączenia z aluminium i w takim połączeniu może posłużyć do produkcji nowoczesnych i wydajnych sieci energetycznych.

Wiele zastosowań grafenu z pewnością zostanie ujawnionych już w trakcie wdrażania go. Technologia pozyskiwania i użycia grafenu jest nadal rozwijana w laboratoriach na całym świecie, a część naukowców jest nawet zdania, że w przyszłości grafen zastąpi w nowoczesnym przemyśle zastąpić krzem. Czy zatem Dolina Krzemowa ustąpi kiedy miejsca Dolinie Grafenowej? Niewykluczone. W rozwinięciu tego żartu można dodać, że owa Dolina Grafenowa mogła znajdować się w Polsce. Wiele wskazywało, że tak będzie, aż wszystko zaczęło iść źle i polskie marzenia o grafenie rozbiły się o twardą rzeczywistość.

Ojciec polskiego grafenu

To właśnie polscy naukowcy z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME) pod kierunkiem prof. Włodzimierza Strupińskiego wynaleźli jedną z technologii pozyskiwania grafenu. Sam prof. Strupiński został okrzyknięty „ojcem polskiego grafenu”. Co warte odnotowania, zaproponowana przez polski zespół technologia była o wiele tańsza niż pozostałe na rynku. W 2010 roku polski naukowiec ją opatentował i wtedy świat usłyszał o „polskim grafenie”.

Czytaj też:
O tym materiale będzie jeszcze głośno. Grafen i jego zastosowanie w biomedycynie

Wydawało się, że w ciągu kilku lat w ośrodkach naukowych ruszą badania w wyposażonych w najnowszy sprzęt laboratoriach, a technologie będą komercjalizowane i sprzedawane za granicą. To wszystko wymagało jednak czasu, bo czym innym jest pozyskiwanie grafenu w warunkach, a czymś zupełnie innym – produkcja na skalę przemysłową to drugie. To drugie wymaga ogromnych nakładów.

Powołano do życia spółkę Nano Carbon, która miała zadbać o skuteczną komercjalizację „polskiego” grafenu. Wsparcie finansowe zadeklarowały dwie spółki Skarbu Państwa – Polska Grupa Zbrojeniowa i KGHM. Prace ruszyły, ale dobra passa trwała krótko.

Ile czasu potrzeba, by zrewolucjonizować technologię?

W 2015 roku w ITME doszło do poważnych zmian kadrowych, które negatywnie wpłynęły na załogę ośrodka badawczego. W 2017 roku z Instytutu został zwolniony prof. Włodzimierz Strupiński, który kierował badaniami.

Na początku 2019 roku media ujawniły, że istniejąca od 2011 roku spółka Nano Carbon wyprzedaje majątek i planuje zakończyć działalność.

– W praktyce okazało się, że nie ma jeszcze technologii grafenowej gotowej do komercjalizacji. Dłuższe funkcjonowanie spółki, której celem ma być przecież osiąganie zysków, w obecnym modelu nie ma uzasadnienia biznesowego. Musimy znaleźć inną formułę finansowania dalszych prac nad grafenem powierzchniowym – powiedziała w 2019 roku w rozmowie z serwisem „Parkiet” Justyna Mosoń, dyrektor departamentu komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. PGZ była w tamtym czasie właścicielem 51 proc. udziałów w spółce Nano Carbon.

Ostatecznie urządzenia Nano Carbon trafiły do państwowego Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych, który miał kontynuować badania i dopracować technologię.

Prof. Strupiński był zdania, że częściowa odpowiedzialność za porażkę „polskiego grafenu” ponosiła spółka Nano Carbon. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział: – Technologie wytwarzania były rozwinięte i dopracowane, wystarczyło przyłożyć się do bardziej agresywnego marketingu wspierającego sprzedaż. Zwrócił też uwagę, że polska strona zbyt szybko wycofała się z projektu – licząc najwyraźniej, że da się opracować i skomercjalizować zupełnie nową technologię w kilka lat.

„Kilka lat temu nasi decydenci poddali się euforii, że w szybkim tempie zdołamy nasz grafen upowszechnić w przemyśle. Ale to tak nie działa. Wystarczy spojrzeć na wszystkie produkty, których dziś używamy – np. komputery, oświetlenie LED-owe. Nie pamiętamy już, jak długo nad nimi pracowano, zanim trafiły do sprzedaży. To zajmowało dziesiątki lat. W przypadku grafenu już po pięciu latach od pierwszego artykułu na temat odkrycia grafenu, wynalazcy dostali Nagrodę Nobla. Po tym świat oszalał, wszyscy oczekiwali grafenowych produktów. Ale tak się nie da, bo materiał ten jest bardzo wymagający” – mówił prof. Strupiński w rozmowie z „Rz”.

Krótka historia upadku grafenu

Inaczej postrzegała to Polska Grupa Zbrojeniowa. Jej rzeczniczka powiedziała, że „grafen powierzchniowy nie znalazł jeszcze zastosowania w globalnym przemyśle na dużą skalę”. – Wielcy międzynarodowi giganci do dziś nie wdrożyli do masowej produkcji technologii grafenowych. Tym bardziej niewielki Nano Carbon nie ma szans na masową produkcję – tłumaczyła Mosoń.

W 2019 roku ewentualnym nieprawidłowościom w spółce przyjrzała się Najwyższa Izba Kontroli i wystawiła jej negatywną notę. W raporcie Izba wskazała na szereg nieprawidłowości w zarządzaniu spółką. Jego podsumowanie można znaleźć w internecie pod wiele mówiącym tytułem „Historia upadku grafenu”

„W okresie objętym kontrolą NIK tj. od 1 stycznia 2015 r. do 30 czerwca 2018 r. nie zostały przygotowane strategie działania. Spółka funkcjonowała jedynie w oparciu o wieloletnie plany rzeczowo-finansowe. Upraszczając, przygotowywano plany podobnie jak przygotowuje się budżet, czyli bilansowano wpływy i koszty funkcjonowania bez brania pod uwagę szczegółowych analiz dotyczących przyszłości rozwoju technologii” – wypunktowała Izba.

Możemy także przeczytać, że w październiku 2015 r. spółka podpisała porozumienie w zakresie opracowania strategii dotyczącej tylko konkretnej grupy produktów. NIK ustaliła, że Nano Carbon nie miała innych dokumentów świadczących o zaangażowaniu w opracowanie strategii biznesowych dla grup produktów lub innych strategii szczegółowych. „Według prezesa spółki tworzenie wyłącznie planów rzeczowo-finansowych wynikało z woli wspólników a w sytuacji finansowej spółki program strategiczny oraz jego realizacja wiązałyby się z wydatkami środków, których spółka nie miała” – ustalono.

Prof. Strupiński dalej rozwija grafen. W chińskich laboratoriach

Wśród przyczyn porażki „polskiego grafenu” wymieniano także brak nadzoru ze strony ministerstwa oraz zbyt małe środki na rozwój i badania oraz ingerencję polityków w działalność Instytutu.

Polska wycofała się z działań mających na celu rozwijanie grafenu na bardzo wczesnym etapie. Swoich prac nie przerwali jednak naukowcy w innych krajach, przede wszystkim w Azji Wschodniej. Wprawdzie grafen jest wciąż w fazie testowej i nie został w pełni wykorzystany w sprzedaży w większości obszarów, w których może znaleźć zastosowanie, niemniej w przyszłości to się na pewno zmieni, a korzyści z tego tytułu odniosą kraje, które nie szczędziły środków na badania.

Z prac nad grafenem nie zrezygnował prof. Strupiński. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” w 2019 roku zdradził, że do współpracy zaprosili go chińscy naukowcy. „Ostatnio nawiązałem też kontakt z Chińczykami. Jak już wspomniałem, opanowali oni już produkcję grafenu metodą, którą wcześniej sam opatentowałem. Nie mają jeszcze produkcji komercyjnej, więc patent nie został naruszony, ale udało im się wdrożyć metodę, której wcześniej nikt nie był w stanie powtórzyć. Dlatego zaprosili mnie do współpracy i będę pracował z Chińczykami, a nie z polskim ITME, co jest swoistym absurdem” – powiedział.

Obrotowy samochód pozostał w sferze marzeń

Kilka lat temu dr inż. Bogdan Kuberacki miał nadzieję, że na ulice miast wyjadą samochody, które będą mogły zawrócić w miejscu. Bardzo ułatwiałoby to parkowanie, a także pozwoliłoby zwiększyć liczbę aut, które mogą parkować w jednym miejscu. Pojazdy nie potrzebowałyby miejsca, by wycofać, zakręcić… Wszystko dzięki temu, że koła zostały umieszczone w jednej linii pośrodku długości samochodu, dodatkowo po jednym kole znalazłoby się z przodu i z tyłu. Podczas skręcania koła znajdują się pod tym samym kątem, co oznacza, że w tym samym czasie mogą znaleźć się pod kątem 90 stopni do osi pojazdu. Dzięki temu samochód może obracać się w dookoła, co przekłada się na możliwość zawracania w miejscu.

SpinCar, którego prototyp pojawił się w 2011 roku, nie przypominał klasycznego samochodu. Ma kształt zbliżony do okręgu lub elipsy i wyglądał jak z jakiejś kreskówki. Czy miał szansę skraść serca klientów? Trudno powiedzieć. Mógł sprawdzić się jako samochód miejski, ale raczej nie na dłuższe trasy. Nigdy się nie dowiemy, czy kierowcy byliby zainteresowani zakupieniem SpinCar ani nawet ile kosztowałby taki pojazdy, bo prace stanęły w miejscu.

facebook

Wprawdzie Bogdan Kuberacki przygotował kilka modeli, które miały służyć różnym celom (poza samochodem osobowym powstał także prototyp maleńkiego samochodu mającego dowozić towary do sklepów położonych np. na starówkach, gdzie ruch zwykłych samochodów jest niemożliwy), ale nie zainteresował projektem inwestorów. Zabrakło pieniędzy na wdrożenia i zabawne kolorowe pojazdy dziś możemy oglądać tylko na wizualizacjach.

Rower bez łańcucha został w garażu

Na ulice nie wyjadą nie tylko małe samochodziki, które potrafią obracać się wokół własne osi, ale także rower bez łańcucha. Wymyślił go Marek Jurek, pracownik Instytutu Fizyki. Projekt spodobał się internautom, zdobył też nagrody w branżowych konkursach, został doceniony m.in. przez kapitułę konkursu „Polska innowacyjna. Jak przeskoczyć kryzys?” oraz otrzymał złoty medal na Międzynarodowych Targach "Pomysły, Wynalazki, Nowe Produkty" iENA w Norymberdze w 2013 roku.

To się naprawdę mogło udać, ale w 2014 roku projekt nagle upadł. Właśnie z tego roku pochodzi ostatni wpis na facebookowym profilu IzzyBike. „Robimy wszystko, żeby rower jak najszybciej pojawił się na rynku, ale jak pewnie zdajecie sobie sprawę, wymaga to wielu zabiegów finansowych, formalnych, certyfikacyjnych i patentowych” – czytamy we wpisie.

I to by było na tyle, bo z doniesień medialnych sprzed kilku lat wynika, że twórca składanego roweru, który świetnie mógł się sprawdzić w podróży, nie przekonał do siebie inwestorów…

Czytaj też:
Wielki powrót grafenu dzięki naukowcom z Łodzi? „Jest superhitem”
Czytaj też:
Polski grafen wraca do gry? Będzie debiut na giełdzie