Inwestycje w diamenty nie okazały się „bezpieczna przystanią”. W porównaniu do szczytowego momentu, który przypadł na luty 2022 roku, w czerwcu ich cena spadła o 18 proc. Jeszcze na początku tego roku były droższe o 6,5 proc. Obserwatorzy rynkowi przypuszczają, że wkrótce „najlepsi przyjaciele kobiety”, jak nazywała diamenty Marylin Monroe, zaliczą jeszcze większą przecenę – donosi serwis CNBC.
Lockdown wywindował ceny diamentów
Łatwo tę sytuację wyjaśnić. Cenom diamentów pomogła… pandemia. Przez wiele tygodni przymus pozostawania w domach, rezygnacji z wakacji i wyjść dotyczył w równym stopniu mieszkańców wielu krajów. Ci z mniej zasobnym portfelem zabijali czas oglądając filmy i ćwicząc w zaimprowizowanych siłowniach domowych, a najbogatsi kupowali nagrody pocieszenia, np. diamentową biżuterię.
„Konsumenci byli gotowi wydawać pieniądze. Mieli dużo gotówki z dobrze prosperujących rynków kapitałowych i programów bodźców ekonomicznych i chętnie wydali ją na znaczące prezenty dla swoich bliskich” – napisała firma konsultingowa Bain & Company w raporcie z lutego ubiegłego roku.
Kiedy zniesiono restrykcje, zainteresowanie diamentami stopniowo zaczęło opadać.
Klienci coraz częściej wybierają diamenty syntetyczne
Za spadek sprzedaży – i towarzyszące mu nisze ceny – odpowiada też wolniejsze niż zakładano ożywienie gospodarcze w Chinach. Mieszkańcy Państwa Środka znani są z zamiłowania do luksusu ich zakupy znacząco wpływają na wyniki finansowe domów mody, producentów perfum i biżuterii.
Sprzedawcy muszą konkurować o uwagę klientów nie tylko z innymi atrakcyjnymi sposobami spędzania czasu i wydawania pieniędzy, ale i pochodzącymi z laboratoriów diamentami syntetycznymi. W przeciwieństwie do diamentów naturalnych, diamenty hodowlane nie są wydobywane, a tworzone przez człowieka z wykorzystaniem naturalnych procesów chemicznych. Technologia pozwala jednak na wytwarzanie diamentów na szeroką skalę, przy zdecydowanie niższych nakładach finansowych – biżuteria z takimi diamentami jest zdecydowanie tańsza (różnica może sięgnąć do 30 proc.)
Syntetyczne diamenty eliminują też problem etyczny związany z diamentami: nie trzeba już wykorzystywać niemal niewolniczej pracy mieszkańców Afryki, którzy z narażeniem życia wydobywają diamenty z kopalń, które często nie spełniają podstawowych wymogów bezpieczeństwa.
Co dalej z rosyjskimi diamentami?
Rynek z niepokojem wyczekuje też rozwoju zdarzeń w odniesieniu do diamentów pochodzących z rosyjskich kopalni. Rosja jest największym na świecie dostawcą nieoszlifowanych diamentów, z udziałem w rynku na poziomie 30 proc.
Od miesięcy słyszymy nawoływania – pochodzące m.in. od członków Grupy G7 – by ograniczyć handel rosyjskimi diamentami. – Ograniczymy handel rosyjskimi diamentami. Rosyjskie diamenty nie są wieczne. Będziemy otwarcie i szczerze tłumaczyć, dlaczego te sankcje są konieczne i uzasadnione – mówił niedawno Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej.
Przez takie słowa może się on znaleźć się na wojennej ścieżce z handlarzami diamentów z Antwerpii. To właśnie ich lobby powstrzymuje decydentów przed nałożeniem sankcji na rosyjskie diamenty. Nie ma możliwości, by w krótkim czasie zastąpić rosyjskie dostawy innymi, więc handlarze – przede wszystkim ze wspomnianej Antwerpii, która jest światowym centrum handlu diamentami – nie mieliby czego sprzedawać.
Jako ciekawostkę można wspomnieć, że diamenty stanowią 15 proc. wartości belgijskiego eksportu poza Unię Europejską. W 2021 r. Belgia pozyskała z eksportu kamieni 13,9 mld euro. Biorąc to pod uwagę, warto docenić determinację Charlesa Michela, który wcześniej był premierem Belgii, a teraz zachęca do nałożenia sankcji na rosyjskie diamenty. Z całą pewnością takie ograniczenia osłabiłby pozycję przedsiębiorców z jego kraju i ściągnęły na niego ogromną krytykę wpływowych przedsiębiorców.
Czytaj też:
Rekord pobity. Największy rubin świata sprzedany za astronomiczną kwotęCzytaj też:
Najdroższy naszyjnik z kolekcji Tiffany trafi na sprzedaż. Diamenty w platynie za co najmniej 20 mln dolarów