Zdemaskowali fałszywe reklamy w gazetach. Dzięki youtuberowi UOKiK kontroluje znane wydawnictwa

Zdemaskowali fałszywe reklamy w gazetach. Dzięki youtuberowi UOKiK kontroluje znane wydawnictwa

UOKiK/@ojwojtek
UOKiK/@ojwojtek Źródło:Shutterstock / @ojwojtek
Od ponad trzech miesięcy głośno jest o sprawie śledztwa zapoczątkowanego przez youtubera Wojtka Przeździeckiego. Mężczyzna zdemaskował co najmniej kilku reklamodawców i udowodnił, że oferują fałszywe produkty. Okazuje się, że te promowane są w gazetach popularnych wydawnictw. Dziś sprawie przygląda się UOKiK i dziękuje za materiał wideo.

O tym, że świat mediów przepełniony jest fałszem i kreacjami wyimaginowanych rzeczywistości wiemy nie od dziś. Wygląda jednak na to, że w momencie, w którym szczególną uwagę poświęca się najbardziej popularnej ostatnio grupie w sieci – influencerom, bardzo łatwo można zapomnieć o innej i tradycyjnych formach przekazu, jakimi są gazetki sprzedawane w kioskach czy dużych sklepach z prasą.

Ostatnio sporo kontrowersji wzbudza reklamowanie tzw. scamu na Instagramie, TikToku i innych popularnych platformach. Mówiąc scam, mamy na myśli oszustwa – produkty, które działają tylko w teorii i tworzone są po to, by generować zysk dzięki naiwnym, niczego nieświadomym klientom. Wiele razy udowadniano już, że znane osoby wykorzystują swoją popularność, by promować kosmetyki o podejrzanym składzie czy odzież wątpliwego pochodzenia. Okazuje się, że tego typu praktyki stosowane są nie tylko w sieci, ale również w prasie. Na to, że tak jest, uwagę zwrócił youtuber Wojtek Przeździecki, który stworzył specjalny materiał wideo. Nagranie zostało opublikowane 17 marca na kanale „ojwojtek” i zdobyło już ponad milion wyświetleń oraz tysiące komentarzy. Dzięki jego interwencji sprawa została nagłośniona i dotarła do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Tak youtuber demaskuje fałszywych reklamodawców

Odkrycie youtubera może wprawiać w osłupienie. Po tym, jak Wojtek zobaczył, że w popularnych gazetkach publikowane są dziwne i podejrzane reklamy stwierdził, że nie może przejść obok wszystkiego obojętnie. Zaczął pracować nad filmem, w którym rozmawiał m.in. z prawnikami, lekarzami, detektywem, reklamodawcami, a nawet potencjalnymi klientami tego typu reklamodawców. To, co ujawnił, udowodniło, że do tej pory nikt nie sprawdzał, czy produkty promowane w prasie działają i czy pochodzą ze sprawdzonych źródeł.

Okazje się, że duża korporacja i jej partnerzy biznesowi zarabiają grube miliony na starszych naiwnych osobach i tym samym na jednej z najbardziej bezbronnych grup społecznych. Youtuber zwrócił uwagę, że zapomniane przez nas medium, czyli gazety, sprzedawane są w kilkusettysięcznym nakładzie w skali tygodnia. Na stronach popularnych czasopism pojawiały się m.in. takie nagłówki reklam jak: „Amerykańska rewolucja w walce z bólem”, „Za darmo 100 par okularów terapeutycznych, działają na wszystkie wady wzroku”, „Cofnij wiek biologiczny swojego mózgu o 30 lat”, „Jeszcze 14 dni temu byłam głucha, ale…”, „Jedna dawka może do 100 proc. przywrócić sprawność słuchu”, „Będziesz miał nogi jak żywcem wyjęte z antycznych rzeźb”. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej i zaledwie namiastka wszystkich publikowanych treści reklamowych.

Reklamy umieszczone w prasie już na pierwszy rzut oka wyglądały na typowy scam i skonstruowane były w taki sposób, że przeciętny człowiek, który wie, jak działa dzisiejszy świat, nie uwierzy w działanie promowanych gadżetów czy usług. Wojtek Przeździecki postanowił udowodnić, że mowa o oszustach i zaczął zamawiać oraz testować promowane towary. Finał był przerażający.

Youtuber zamówił telefonicznie m.in. rzekomo lecznicze wkładki do butów, a także środek na nietrzymanie moczu i wiele innych gadżetów. Zauważył, że niezależnie od tego, jaki produkt był zamawiany i jaki konsultant się odzywał, to każdy z nich miał ten sam schemat rozmowy. Zapewniano, że produkty mają potwierdzoną skuteczność i działają od wielu lat. Każdy ze sprzedawców oferował „specjalne” promocje i stosował m.in. regułę niedostępności – informował, że zostały ostatnie sztuki lub miejsca na udział w czymś. Gdy zainteresowany zaczął podważać wiarygodność przedmiotów, wmawiano mu, że musi je stosować dłużej i że trzeba jeszcze poczekać, nawet jeśli w reklamie zapewniano, że efekt będzie natychmiastowy.

Ostatecznie okazywało się, że problematyczne było ustalenie danych i adresu przedsiębiorcy, który zamieścił reklamę produktu, co w praktyce uniemożliwiało odstąpienie od umowy czy reklamację kupionego towaru.

Rozmawialiśmy z Wojtkiem. Tłumaczy, dlaczego to zrobił

– To był zupełny przypadek, gazety kupowaliśmy przy okazji przygotowywania zupełnie innego materiału i nie spodziewaliśmy się, że te periodyki i gazety wyglądają dzisiaj w taki sposób. Nie miałem pojęcia, że tam są aż tak perfidne scamy – zdradził Wojtek w krótkiej rozmowie specjalnie dla Wprost.pl.

Youtuber zaczął podkreślać, że dziś reklamowanie scamu przypisuje się głównie młodym, mało doświadczonym influencerom, którzy nie weryfikują treści reklamowych, podczas gdy w tym samym czasie to samo robią wielkie wydawnictwa, trafiając do miliona osób i ciężko tu przypuszczać, że wypuszczają wątpliwe reklamy nieświadomie. – To wszystko wyglądało jak reklamy wyskakujące na podejrzanych stronach, albo które wymyślano 20 lat temu. To było tak absurdalne, że zwróciło naszą uwagę i postanowiliśmy pociągnąć wątek dalej. Nie przypuszczałem, że w dzisiejszych czasach coś takiego na tak szeroką skalę może mieć miejsce – brzmią kolejne słowa youtubera.

Zauważył, że dziś wiesza się psy na dzieciakach, influencerach, którzy działają samodzielnie i za którymi wcale nie stoją wielkie firmy, a w tym samym czasie ogromne firmy czerpią zyski z czyjejś nieuczciwej promocji.

Produkty z gazet poddano testom

Wspomniane wcześniej produkty zamawiane przez youtubera zostały przez niego sprawdzone, a ich jakość została poddana opinii specjalistów. Przykładowo kupione wkładki do butów o rzekomych właściwościach leczniczych już po krótkim reaserchu można było znaleźć na stronie z chińskimi badziewiami, a jedna sztuka kosztowała zaledwie 1,79 zł. Refleksolog zapytany o ich skuteczność stwierdził, że gdyby te wkładki działały, to magicznym cudem zlikwidowałyby nie tylko przykre dolegliwości, ale również kilka specjalizacji lekarskich, bo z opisu wynika, że powinny działać na tak wiele problemów. Uznał, że są małe i zbyt drobne orz niedostosowane indywidualnie. Ponadto zdradził, że ich noszenie może generować dodatkowe problemy.

Podczas sprawdzania innego artykułu zauważono, że na opakowaniu pojawił się specjalista Janusz Gwiazdowski – problem polegał na tym, ze gdy youtuber postanowili go odszukać w sieci, wcale nie dało się go znaleźć. Okazało się, że stworzono fikcyjną postać, a zdjęcie zabrano z popularnej platformy stockowej. Człowiek ten przedstawiany był jako specjalista ds. urologii, który posiada klinikę w Katowicach.

Reklamy w gazetceReklamy w gazetceReklama w gazecieGazetka

Na testowaniu produktów się nie skończyło. Wojtek stworzył własną reklamę

Jako że youtuber nie dowierzał, jak wielkie wydawnictwa mogą pozwalać na publikowanie absurdalnych treści w czasopismach, postanowił przetestować też proces dodawania takiej reklamy i stworzył własną. Skontaktował się z działem sprzedaży i przedstawił swoją ofertę. Wymyślił on tzw. Gwizdek Motywator 3000, który miał działać leczniczo – dmuchanie w niego miało powodować, że klienci dostawali więcej energii do życia i działania.

W reklamie postawiono na jak najbardziej absurdalne zdania typu: "Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem dzięki świętemu drzewu inków", „W 2014 roku zrobiono badania na grupie 100 osób. Przez cały tydzień każdy z nich dmuchał w gwizdek co najmniej 2 minuty dziennie. Po roku zrobiono z każdą z tych osób wywiad i wyniki są naprawdę nieprawdopodobne! 94 ze 100 osób stwierdziło, że jest milionerem, a 100 z nich przyznało, że jest w swojej życiowej kondycji i nie ma żadnych problemów ze zdrowiem czy relacjami!” i „Zadzwoń, zanim ktoś ci go gwizdnie”.

Finalnie okazało się, że wydawca nie miał żadnych zastrzeżeń co do reklamowanego produktu. Co istotne nie zapytał też badania czy certyfikaty, tylko natychmiast zgodził się na publikację treści za odpowiednią opłatą. Jedyne, na co zwrócono uwagę to drobne elementy edycyjne i złagodzenie przekazu. Już po dwóch tygodniach od zlecenia mężczyźni tworzący reklamę mogli zobaczyć ją na stronach gazety „Sukcesy i Porażki” sprzedawanej w kioskach w całym kraju. Jeden ze sprzedawców zaznaczył, że kupuje ją sporo klientów.

Gwizdek Motywator w gazecie

Na oszustwa narażona jest konkretna grupa osób

W całej sprawie wyjątkowo przykre jest to, że wspomniane scamerskie produkty znajdują swoich nabywców. Grupą docelową są zwykle starsze, schorowane osoby, które do publikowanych treści podchodzą bezkrytycznie i bezrefleksyjnie. Na numer telefonu podany w reklamie Wojtka zaczęło odzywać się wiele osób. Wśród nich – jak sam zaznaczył – była specyficzna grupa niewinnych ludzi. Pomimo że youtuber uprzedzał, że gwizdek nie działa niektórzy i tak chcieli go dostać, inni byli zawiedzeni, że reklama jest nieprawdziwa.

– U nas zadzwoniło ponad dwadzieścia osób, co niby nie jest dużo, ale biorąc pod uwagę, że nasz produkt był abstrakcyjny, to i tak sporo. To byli ludzie bardzo naiwni, którzy przy odpowiednim podejściu do rozmowy byli skłonni uwierzyć praktycznie we wszystko. To jest przykre, bo mowa o żerowaniu na kimś i przypomina to oszukiwanie dzieci – brzmiały słowa Wojtka w rozmowie z Wprost.pl.

Mózgi podejrzanych biznesów nieuchwytne

W trakcie tworzenia filmu o scamerskich reklamach w gazetkach youtuberzy wynajęli detektywa, który miał pomóc ustalić im, kto stoi za sprzedażą podejrzanych artykułów. Początkowo pojechali do miejsca, gdzie zarejestrowana była dana firma, jednak okazało się, że jest to tylko wirtualne biuro – działalność została tam zarejestrowana, ale nie była tam prowadzona. Następnie po numerze telefonu starali się ustalić właściciela numeru, jednak to też niewiele dało.

By znaleźć kolejny trop, postanowili zareklamować kupiony wcześniej produkt. Przedstawiciel handlowy podał mężczyznom adres do zwrotu towaru, okazało się jednak, że budynek, do którego przekierowany został zwrot, też był wirtualnym biurem – spółka jest zarejestrowana na Florydzie, a ta z kolei jest zależna od jeszcze innej w Delaware – raju podatkowym w Stanach Zjednoczonych. Tam niestety kontakt się urywa. Wojtek w rozmowie z Wprost.pl zdradził, że jego zdaniem, gdyby poważne instytucje chciały się dowiedzieć więcej i obnażyć mózg operacji, na pewno mogłyby to zrobić. Biorąc pod uwagę fakt, że jemu tak wiele udało się ustalić na własną rękę, trudno w to wątpić. Tu niestety nasuwa się smutne pytanie – czy jakiejkolwiek instytucji chce się działać w tej sprawie?

Prawnicy mówią jasno: „Aż dziwne, że nikt się tym wcześniej nie zajął”

O to czy praktyki stosowane przez reklamodawców wysyłających treści do wydawnictwa gazet są etyczne i zgodne z prawem Wojtek zapytał kilku prawników. Na filmie słyszymy, że wszyscy jednym głosem poddawali wątpliwośći legalność takich działań. Z reakcji wynikało, że dziwią się, że UOKiK tego nie weryfikuje i że nikt nie zajął się tym wcześniej. Okazuje się, że zgodnie z punktem pierwszym Art. 286 „Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wprowadza drugiego człowiek w błąd, podlega odpowiedzialności karnej”.

Zauważono, że zmyślanie imion i nazwisk specjalistów, którzy reklamują rzekomo działający specyfik czy przedmiot jest czymś, co nie powinno mieć miejsca. Mowa tu o celowym wprowadzaniu w błąd i tworzeniu nierealnych historii, które mają działać na emocjach potencjalnych klientów.

UOKiK dziękuje youtuberowi. Wszczęto szczegółowe kontrole

Po około trzech miesiącach od opublikowania filmu Wojtka Przeździeckiego w mediach społecznościowych pojawił się komunikat prasowy wystosowany specjalnie przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – można go znaleźć w sieci dopiero od 21 czerwca. Ponadto na Twitterze udostępniono podziękowania skierowane do youtubera i osób wysyłających niepokojące sygnały dotyczące sprawy.

UOKiK podkreślił, że z informacji przesyłanych do urzędu wynika, iż produkty promowane w gazetkach bywają nieskuteczne, cena artykułów jest nieadekwatna do jakości, profesorowie i badania potwierdzające ich tezy nie istnieją, a reklamy nie zawierają danych sprzedawcy.

twitter

Z komunikatu wydanego przez urzędników dowiedzieliśmy się, że Prezes UOKiK Tomasz Chróstny wszczął postępowanie wyjaśniające, w którym sprawdzi, czy i jak wydawcy weryfikują treść reklam, a także przyjrzy się podejrzanym reklamodawcom. Jak sam zaznaczył ofiarami reklam promujących środki, które mają być remedium na wszelkie dolegliwości, padają najczęściej osoby starsze, schorowane, a więc szczególnie wrażliwa grupa konsumentów. Odpowiedzialność za to mogą ponosić nie tylko reklamodawcy, ale także wydawcy, którzy bezkrytycznie zamieszczają tego typu reklamy.

Wiadomo, że podczas postępowania sprawdzona zostanie zarówno działalność reklamodawców, jak i wydawców, a także zasady ich współpracy. W pierwszej kolejności Prezes UOKiK wezwał do złożenia wyjaśnień w sprawie publikowanych reklam 8 przedsiębiorców z branży wydawniczej: Burda Media Polska (m.in. „Prześlij Przepis”, „Dobre Rady”), Corner Media („Dziennik Wschodni”), Grupa WM (m.in. „Gazeta Olsztyńska”), Petstar („Kropka TV”), Polska Press (m.in. „Dziennik Zachodni”, „Tygodnik Ostrołęcki”), Wydawnictwo Bauer (m.in. „Tele Tydzień”, „Rewia”, „Rozrywka”), Wydawnictwo Westa-Druk („Angora”) oraz ZPR Media (m.in. „Super Express”).

Okazuje się, że zgodnie z prawem prasowym wydawca może ponieść odpowiedzialność za publikowanie reklam sprzecznych z prawem lub zasadami współżycia społecznego.

UOKiK wypowiedział się dla Wprost.pl

Reklamami środków pseudomedycznych, które prezentuje m.in. materiał dotyczący fałszywych produktów Pana Wojciecha Przeździeckiego, zajmuje się Rada Etyki Reklamy. Od kilku lat wydaje ona uchwały dotyczące różnych podmiotów potwierdzające, że mogą one wprowadzać w błąd co do istotnych właściwości reklamowanych produktów, przedstawionych wyników badań czy osób rekomendujących dany wyrób. Uprawnienie do badania reklam wyrobów medycznych posiada Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Środków Biobójczych, który ma kompetencje do weryfikacji m.in. fałszywości tych preparatów. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku suplementów diety, w których właściwy jest Główny Inspektor Sanitarny.– zdradził Departament Komunikacji UOKiK.

Tym co pozwoliło nam zając się tą sprawą była m.in. ujawniona w materiale youtubera aktywna rola wydawnictw w tworzeniu wprowadzających w błąd reklam. We wszczętych przez nas postępowaniach przede wszystkim chcemy przyjrzeć się w jaki sposób wydawnictwa weryfikują reklamy przed publikacją, w jakich przypadkach odmawiają ich przyjęcia, dlaczego nie podają konsumentom danych reklamodawców, a także dlaczego mimo otrzymywania skarg od czytelników – nadal zgadzają się na zamieszczanie tego rodzaju reklam. Liczymy w pierwszej kolejności na samoregulację branży wydawniczej i całkowite wyeliminowanie z gazet reklam wprowadzających w błąd schorowane lub starsze osoby. Dalsze kroki uzależniamy od postawy wydawnictw i podjętych przez nie działań zmierzających do wyeliminowania tych patologicznych przekazów. Jeśli będą niewystarczające lub powolne, wówczas wydawcy powinni spodziewać się dalszych działań z naszej strony – dodali przedstawiciele urzędu.

Pozostaje czekać na finał sprawy

Aktualnie pozostaje nam czekać na wyniki śledztwa. Niestety w popularnych gazetach w kioskach nadal pojawiają się absurdalne reklamy i widać, że w ciągu ostatnich miesięcy nic się nie zmieniło. Jeden z domów mediowych zapytany przez Wprost.pl o swój proces weryfikacji udostępnianych reklam odpowiedział: „Otrzymaliśmy, razem z innymi wydawcami, prośbę od UOKiKu o wyjaśnienie sprawy reklam; do czasu jej zakończenia uważamy za wskazane nie wypowiadać się na ten temat. Możemy jednak potwierdzić, że w pełni działalności przestrzegamy obowiązujących przepisów m.in. tych, które regulują działalność reklamową”.

Sam Wojtek Przeździecki podsumował aktualny etap sprawy następująco: „Jestem ciekaw, jak to się dalej potoczy i jest to fajne uczucie, że mam w ręce narzędzie, dzięki któremu mogę rzucić jakąś wiązkę światła na takie tematy i sprawy. Zupełnie szczerze to myślałem, że troszeczkę głośniej będzie o tym filmie i że reakcje będą szybsze, ale fajnie, że mimo wszystko po tym czasie UOKiK zareagował i bezpośrednio się odniósł. Zobaczymy, jak będzie dalej”.

Czytaj też:
Sklep internetowy dodawał do koszyka niezamówione towary. Firma z zarzutami UOKiK
Czytaj też:
Orlen nie zawyżał cen. UOKiK zakończył postępowanie

Źródło: Wprost/UOKiK/YouTube