Skąd się biorą wahania kursu euro?
Artykuł sponsorowany

Skąd się biorą wahania kursu euro?

Wahania kursu euro
Wahania kursu euro Źródło:Walutomat
Euro jest wyjątkowym i niesamowicie ambitnym projektem w skali świata. Stworzenie unii monetarnej składającej się z tak wielu i mimo wszystko tak różnorodnych państw, nie mogło być łatwe. Euro regularnie boryka się z kolejnymi problemami, które znacząco odbijają się na jego wartości. Co ma największy wpływ na kurs euro?

Zacznijmy jednak od podstaw. Euro, mimo swojej wyjątkowości, podlega również wszystkim naturalnym prawom tak, jak każda waluta na świecie. Jej wartość zależy od tego, jak bardzo jest atrakcyjna dla inwestorów. Rynek walutowy ze względu na swoją głębię oraz mnogość podmiotów jest jednym z najefektywniejszych rynków na świecie. Oczywiście nie oznacza to, że jest w pełni efektywny, ale może być traktowany jako benchmark dla wszystkich pozostałych. Praktycznie w czasie rzeczywistym są wyceniane na nim wszelkie zmiany, odczyty makroekonomiczne, wypowiedzi bankierów centralnych bądź polityków. A wspólna waluta jako jeden z głównych pieniędzy globu jest bacznie obserwowana ze wszystkich stron.

Kluczowe stopy

Najważniejszym czynnikiem wpływającym na wartość danej waluty wciąż pozostaje wysokość stóp procentowych. Co do zasady – czym wyższy ich poziom, tym dana waluta daje więcej zarobić. Rzecz w tym, że czasy tej prostej zależności już dawno minęły. Obecnie rynki szukają głębszych analiz, interpretują, co było powodem ostatnich zmian w koszcie pieniądza, a przede wszystkim kluczowe stają się predykcje, co do przyszłych posunięć. I z tym EBC ma raczej problem.

Na rynku panuje przekonanie, że Europejczycy od dobrych 15 lat pozostają reaktywni, nie tylko na wydarzenia gospodarcze, ale również na posunięcia innych głównych banków centralnych. Obecnie trwający cykl podwyżek również wpisuje się w tę narrację. EBC wsiadł do tego pociągu znacznie później niż choćby Stany Zjednoczone, co tylko pogłębiło inflacyjne kłopoty, zwłaszcza peryferyjnych członków eurozony. Po ostatniej podwyżce główna stopa procentowa wynosi 4,50% i prawdopodobnie był to ostatni ruch w górę w tym cyklu. Co ciekawe na tak wysokich poziomach koszt pieniądza był ostatnio ponad 20 lat temu.

Inflacja odsłoniła karty

Kolejnym czynnikiem, bezpośrednio powiązanym z poprzednim jest inflacja, rozumiana jako uśredniony spadek siły nabywczej pieniądza. Co do zasady, jest ona pożądana, gdy utrzymuje się na niskich poziomach, dla dojrzałych gospodarek w okolicach 2%. Problem pojawia się, gdy zaczyna niekontrolowanie rosnąć. Zjawisko to już wielokrotnie w przeszłości pokazywało swoją niszczycielską naturę, stąd też w większości zachodnich gospodarek głównym celem banków centralnych jest walka z nią. Jak trudne to jest zadanie, obserwowaliśmy przez ostatnie 2-3 lata. Również w strefie euro.

W szczytowym momencie roczna dynamika cen przekroczyła 10%, co było wynikiem rekordowym dla tego tworu. Z problemem inflacji jednak zmagał się cały „zachodni” świat, więc jego wpływ na wspólną walutę powinien być relatywnie niewielki. Niestety ten kryzys w sposób szczególny uderzył we flagowy projekt UE. Okazało się, że ta legendarna konwergencja poszczególnych gospodarek jest zaledwie mitem. Różnica między krajami strefy euro z najniższym i najwyższym odczytem w pewnym momencie dochodziła do 20 punktów procentowych. Bank centralny znalazł się w miejscu, gdzie z jednej strony kraje bałtyckie zmagały się z potężną inflacją, a kraje południa drastycznie zadłużone bały się podnoszenia stóp procentowych.

Na skraju recesji

Kolejnym kluczowym czynnikiem dla wartości waluty jest stan gospodarki. I tu również widać rozjazd, choć co do zasady można twierdzić, że jest po prostu źle. Ostatnie trzy kwartalne odczyty dynamiki PKB dla strefy euro oscylują wokół zera. Coraz bliżej zera znajdują się również roczne wyniki. Teoretycznie nie ma jeszcze mowy o recesji, ale to i tak marne pocieszenie. Zwłaszcza że sentyment jednoznacznie wskazuje, że najgorsze dopiero przed nami.

Co ważne, eurozona straciła swój najważniejszy motor napędowy. Niemcy, które przez długi czas były główną siłą ekonomiczną strefy, teraz przeżywają poważny kryzys. Jest to o tyle istotne, że mają nie tylko spory cząstkowy udział w łącznym wyniku, to jeszcze wiele gospodarek UE jest mocno zależna od tej niemieckiej. Wydaje się, że to właśnie ten czynnik obecnie najmocniej ciąży wspólnej walucie.

Problemy strukturalne, rzutujące na kurs euro

W 2007 roku w szczytowym momencie jedno euro kosztowało ponad półtora dolara. Od tego momentu trwa jednak permanentna przecena wspólnej waluty. Jest to pokłosie również tej reaktywności banku centralnego, o której była mowa wcześniej. Od momentu załamania subprime z 2008 roku, strefa euro płynnie przechodzi z jednego kryzysu w kolejny. Przy czym problemy są raczej zamiatane pod dywan z nadzieją, że nie dadzą o sobie za szybko przypomnieć. Ale te wciąż wiszą w świadomości inwestorów, co również wpływa na wartość euro, którego aktualny kurs możesz obserwować tutaj: https://www.walutomat.pl/kursy-walut/eur-pln/.

Potężne zadłużenie krajów południa tylko w niewielkim stopniu udało się zredukować. Najważniejsze gospodarki stają się coraz mniej konkurencyjne. Do tego coraz bardziej jest widoczny brak konwergencji. Sektor bankowy wciąż jest napakowany toksycznymi aktywami. Bez strukturalnego rozwiązania tych problemów, euro wciąż będzie pozostawać w defensywie. Rzecz w tym, że póki na morzu trwa sztorm nikt nie myśli o remoncie łajby. A że burza trwa już od półtorej dekady, to już inna sprawa…

Źródło: Walutomat