Na początku października fabryka mebli w Goleniowie poinformowała, że z powodu spadającej liczby zamówień zwolni 130 osób. Z tego zakładu od lat „wyjeżdżają” meble dla sklepów Ikea w całej Europie.
Fabryka produkująca dla Ikei zwolni 130 osób
Pierwsze zapowiedzi tego, że dzieje się źle, pojawiły się kilka miesięcy temu: z powodu trudnej sytuacji gospodarczej i mniejszej liczby zamówień firma wstrzymała nowe procesy rekrutacyjne i zakończyła współpracę z agencjami pracy tymczasowej. By zwiększyć wydajność pracowników zakładu, zwiększono także nakłady na szkolenia załogi. Okazało się jednak, że to nie wystarczy.
U trudnej sytuacji przemysłu meblowego – bo pod górkę ma nie tylko producent realizujący zamówienia dla szwedzkiej sieciówki – mówił w piątek Donald Tusk w Przemyślu. W trakcie trasy wyborczej spotkał się z przedstawicielami lokalnego producenta płyt pilśniowych. Wśród problemów, z jakimi mierzy się branża, wskazał bardzo drogi prąd i trudności z pozyskaniem drewna – Tusk mówił, że surowiec potrzebny do produkcji firma kupować musi w Szwecji, Niemczech, Austrii.
Tusk pyta, dlaczego polskie drewno jedzie do Chin
– Gdzie jest polskie drewno? – pytał przewodniczący KO. – Przemysł meblarski zajmował jedno z pierwszych miejsc w Europie, jeśli chodzi o produkcję mebli. Dzisiaj spadliśmy w tych rankingach między innymi dlatego, że Szwedzi, Niemcy, Austriacy, Czesi mogą kupować drewno u siebie dużo taniej, niż u nas. Niż my u nas – podkreślił Tusk.
Za wykupywaniem polskiego drewna mają stać Chiny.
– A nasi producenci, płacząc już w tej chwili, tracą szansę konkurencyjności z podobnymi firmami w Europie. Myśmy mieli dużą przewagę konkurencyjną, święciliśmy triumfy. Głównym powodem była cena, ale teraz płacą najwięcej w Europie za prąd, polskie drewno nie jest dostępne, bo wyjechało do Chin i muszą ściągać drewno z krajów, z którymi chcą konkurować. Oni mi mówią, roztrzęsieni, że dla nich to jest kwestia miesięcy, żeby przetrwać – uzupełnił Tusk.
Drogie meble, mniej zakupów….
Koło się zamyka. Produkcja mebli jest droższa niż kilka lat temu w następstwie podwyżek cen prądu, którego zakłady produkcyjne zużywają bardzo dużo, a także idących w górę cen drewna. Widząc ceny, wielu potencjalnych klientów odkłada zakupy na bliżej nieokreślony termin.
Znajduje to odzwierciedlenie w danych: w 2023 r. sprzedaż mebli spadła o 30 proc.
Przez ostatnie dwa lata bardzo spadła sprzedaż mieszkań, co z kolei było pokłosiem drogich kredytów i wysokich cen nieruchomości. Obniżki stóp procentowych wkrótce będą odczuwalne w wysokości raty kredytu, ponadto od lipca działa rządowy projekt „Bezpieczny kredyt 2 proc”., więc sprzedaż nareszcie ruszyła. A skoro ludzie kupują nowe mieszkania, to będą potrzebowali mebli. Efekt wzmożonego zainteresowania powinien być widoczny za kilka miesięcy.
Firmy więcej inwestują w maszyny
Leszek Raniewicz, prezes firmy Abacorp z branży meblarskiej, przypomniał wiosną 2023 roku, że rekordową sprzedażą mieliśmy do czynienia w okresie pandemii – skutkiem ubocznym siedzenia w domu był wzrost sprzedaży mebli domowych w całej Europie, na czym skorzystali także polscy wytwórcy. „Dlatego teraz rynek detaliczny jest wysycony. W górę poszły też koszty pracy, a szykowana jest przecież kolejna podwyżka płacy minimalnej. Do tego ubyło ponad 20 tys. miejsc pracy w przemyśle w porównaniu z pierwszym kwartałem zeszłego roku” – zauważył.
– Branża jest w bardzo trudnej sytuacji. Nie rok pandemii, nie rok wojny na Ukrainie, ale właśnie dopiero rok 2023 jest czasem prawdziwego kryzysu branży meblarskiej – dodał w rozmowie z PAP przeprowadzonej przy okazji targów meblarskich ProMaTap.
Według eksperta odpowiedzią na problemy rynku meblarskiego będzie automatyzacja i robotyzacja produkcji. W jego opinii polskie firmy nigdy wcześniej nie inwestowały tyle w maszyny.
Czytaj też:
Producenci mebli w kropce. Zmalało zainteresowanie, a ceny drewna idą w góręCzytaj też:
Meble z zadyszką. Mniej kupujemy, koszty rosną