Około 300 ustaw i 600 rozporządzeń trzeba będzie zmienić w Polsce, aby znieść tylko część barier prawnych blokujących dostęp do kilkuset zawodów. W pierwszych miesiącach przyszłego roku rząd ma pokazać projekty zmierzające do uwalniania rynku pracy spod jarzma rozrośniętej reglamentacji.
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zapowiedział rewolucję na rynku pracy. Około 100 zamiast obecnych 380 ? tyle pozycji ma pozostać na liście profesji, do których dostęp jest w specjalny sposób regulowany prawnie.
Specjaliści od rynku pracy zwracają uwagę, że tak ogromna liczba zawodów reglamentowanych niesie coraz więcej negatywnych konsekwencji dla rozwoju gospodarczego kraju. Staje się też coraz poważniejszą barierą na samym rynku pracy. Obniża jego efektywność i elastyczność. Prowadzi do dużego bezrobocia (wczoraj GUS podał, że bezrobocie wzrosło do 12,1 proc.), szczególnie wśród ludzi młodych. Źle wpływa konkurencyjność gospodarki, a także zupełnie niepotrzebnie winduje ceny wielu popularnych usług. Za komfort, jaki mają uprzywilejowane grupy zawodowe, zabezpieczone licencjami przed konkurencją, płacimy więc wszyscy na co dzień.
Nie są to jednak jedyne powody, dla których sytuacja wymaga zmiany. Przepisy unijne mówią, że jeśli ktoś w jednym kraju członkowskim ma prawo wykonywania jakiegoś zawodu, prawo to ma również w pozostałych. Polska ma tymczasem najostrzejsze regulacje w tym względzie spośród wszystkich krajów europejskich. Sprawa wymaga więc ujednolicenia.
Resort sprawiedliwości zwrócił się już do wszystkich innych ministerstw z prośbą o wskazanie tych zawodów, których umieszczenie na liście zwodów regulowanych uważają za niezbędne. Jak informuje minister Gowin, już teraz udało się wstępnie wyselekcjonować ok. 130 profesji, które nie wymagają dalszego reglamentowania. Gowin zapowiada jednak, że z listy zniknie ich dużo więcej.
? W Polsce jest obecnie 380 zawodów reglamentowanych, do których dostęp zależy od uzyskania określonych uprawnień państwowych lub korporacyjnych. Chcemy, by tych zawodów regulowanych ostatecznie zostało w Polsce około stu ? mówi minister sprawiedliwości, cytowany przez PAP. Gdyby udało się uzyskać taki wynik, Polska z ostatniego miejsca w Europie, jakie obecnie zajmuje pod względem liczby zawodów regulowanych, mogłaby wejść do pierwszej dziesiątki.
Obecnie na liście profesji licencjonowanych, prócz zawodów takich jak lekarz, pilot, adwokat czy architekt, znajdują się również takie, które nie wymagają praktycznie żadnej specyficznej wiedzy. Bez odpowiednich uprawnień nie można na przykład zostać bibliotekarzem, pedagogiem, motorniczym metra czy taksówkarzem ? i nie chodzi tu bynajmniej o posiadanie prawa jazdy.
Rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości Patrycja Loose nie potrafi powiedzieć, kiedy może ruszyć ta ofensywa deregulacyjna i kiedy pojawią się jej pierwsze efekty.
? Trwają jeszcze analizy i konsultacje ? wyjaśnia. Zastrzega jednak, że pierwsze projekty powinny się pojawić już w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Jeśli rząd faktycznie zdecyduje się zabrać za tę kwestię, to czeka go czyszczenie stajni Augiasza (pomijając już bardzo prawdopodobne protesty różnych grup nacisku). Resort wyliczył, że dla osiągnięcia zamierzonego celu zmienić trzeba będzie około 300 ustaw i 600 rozporządzeń. ? Znaczące zmniejszenie liczby zawodów regulowanych to jednak jedno z najważniejszych zadań, jakie przed ministrem postawił premier ? zaznacza Loose.
Rozmowę na temat konsekwencji nadmiernej reglamentacji zawodów z Dominiką Staniewicz, ekspertem ds. rynku pracy Business Centre Club, publikujemy w dziale 'Gość dnia' dzisiejszego newslettera.
Specjaliści od rynku pracy zwracają uwagę, że tak ogromna liczba zawodów reglamentowanych niesie coraz więcej negatywnych konsekwencji dla rozwoju gospodarczego kraju. Staje się też coraz poważniejszą barierą na samym rynku pracy. Obniża jego efektywność i elastyczność. Prowadzi do dużego bezrobocia (wczoraj GUS podał, że bezrobocie wzrosło do 12,1 proc.), szczególnie wśród ludzi młodych. Źle wpływa konkurencyjność gospodarki, a także zupełnie niepotrzebnie winduje ceny wielu popularnych usług. Za komfort, jaki mają uprzywilejowane grupy zawodowe, zabezpieczone licencjami przed konkurencją, płacimy więc wszyscy na co dzień.
Nie są to jednak jedyne powody, dla których sytuacja wymaga zmiany. Przepisy unijne mówią, że jeśli ktoś w jednym kraju członkowskim ma prawo wykonywania jakiegoś zawodu, prawo to ma również w pozostałych. Polska ma tymczasem najostrzejsze regulacje w tym względzie spośród wszystkich krajów europejskich. Sprawa wymaga więc ujednolicenia.
Resort sprawiedliwości zwrócił się już do wszystkich innych ministerstw z prośbą o wskazanie tych zawodów, których umieszczenie na liście zwodów regulowanych uważają za niezbędne. Jak informuje minister Gowin, już teraz udało się wstępnie wyselekcjonować ok. 130 profesji, które nie wymagają dalszego reglamentowania. Gowin zapowiada jednak, że z listy zniknie ich dużo więcej.
? W Polsce jest obecnie 380 zawodów reglamentowanych, do których dostęp zależy od uzyskania określonych uprawnień państwowych lub korporacyjnych. Chcemy, by tych zawodów regulowanych ostatecznie zostało w Polsce około stu ? mówi minister sprawiedliwości, cytowany przez PAP. Gdyby udało się uzyskać taki wynik, Polska z ostatniego miejsca w Europie, jakie obecnie zajmuje pod względem liczby zawodów regulowanych, mogłaby wejść do pierwszej dziesiątki.
Obecnie na liście profesji licencjonowanych, prócz zawodów takich jak lekarz, pilot, adwokat czy architekt, znajdują się również takie, które nie wymagają praktycznie żadnej specyficznej wiedzy. Bez odpowiednich uprawnień nie można na przykład zostać bibliotekarzem, pedagogiem, motorniczym metra czy taksówkarzem ? i nie chodzi tu bynajmniej o posiadanie prawa jazdy.
Rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości Patrycja Loose nie potrafi powiedzieć, kiedy może ruszyć ta ofensywa deregulacyjna i kiedy pojawią się jej pierwsze efekty.
? Trwają jeszcze analizy i konsultacje ? wyjaśnia. Zastrzega jednak, że pierwsze projekty powinny się pojawić już w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Jeśli rząd faktycznie zdecyduje się zabrać za tę kwestię, to czeka go czyszczenie stajni Augiasza (pomijając już bardzo prawdopodobne protesty różnych grup nacisku). Resort wyliczył, że dla osiągnięcia zamierzonego celu zmienić trzeba będzie około 300 ustaw i 600 rozporządzeń. ? Znaczące zmniejszenie liczby zawodów regulowanych to jednak jedno z najważniejszych zadań, jakie przed ministrem postawił premier ? zaznacza Loose.
Rozmowę na temat konsekwencji nadmiernej reglamentacji zawodów z Dominiką Staniewicz, ekspertem ds. rynku pracy Business Centre Club, publikujemy w dziale 'Gość dnia' dzisiejszego newslettera.