Liczę na to, że na koniec tego roku nasza waluta wzmocni się do poziomu 3,2 zł za franka szwajcarskiego oraz w granicach 4 zł za euro. Na razie zagrożeniem dla kursu złotego jest przede wszystkim niepewny wynik negocjacji Grecji z prywatnymi wierzycielami mówi Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Banku.
Bartłomiej Mayer: Kurs złotego do franka osiągnął właśnie poziom niewidziany od wielu miesięcy, a jednocześnie psychologiczną granicę 3,5. Czy to Pana zaskoczyło?
Piotr Bujak: Nie powiedziałbym, że jest to wielkie zaskoczenie, bo w swoich prognozach na ten rok zakładałem stopniowe umacnianie się złotego do najważniejszych walut. Muszę jednak przyznać, że spodziewałem się, iż przynajmniej w I kwartale złoty nie będzie sobie radził aż tak dobrze.
Większość analityków również nie spodziewała się takiego umocnienia naszej waluty, o czym świadczą ich prognozy na koniec I kwartału. W zdecydowanej większości przypadków spodziewany kurs złotego do franka jest znacznie powyżej obecnego poziomu. Czy w obecnej sytuacji te przewidywania trzeba będzie skorygować?
Nie wydaje mi się. Na kursy walutowe wciąż może oddziaływać wiele czynników, niekoniecznie pozytywnych dla złotego. Mam tu na myśli przede wszystkim negocjacje Grecji z prywatnymi wierzycielami.
Właśnie ogłoszono, że grecki dług zostanie zredukowany nie o 50 proc., jak ustalono wcześniej, ale aż o 70 proc. To chyba pozytywny czynnik?
Tak, jednak proszę zwrócić uwagę, że nadal nie wiemy, jaka część wierzycieli greckiego rządu przystała na tak znaczące przycięcie zobowiązań finansowych. Aby redukcja dała znaczący efekt, potrzebna jest zgoda wierzycieli dysponujących łącznie przynajmniej 90 proc. długu. Czy jest ich tylu, nie wiadomo. Nie wiadomo też, jak zachowają się ci wierzyciele, którzy nie przystaną na taki kompromis. Jeśli zdecydują się ubiegać o odszkodowanie z tytułu ubezpieczenia od niewypłacalności Grecji (czyli tzw. CDF), kryzysowa sytuacja może rozlać się na inne kraje Unii Europejskiej. To oczywiście dla złotego korzystne nie będzie.
Jak w takim razie będą się zmieniać Pana zdaniem notowania naszej waluty w najbliższym czasie?
Spodziewam się, że euro będzie kosztować pomiędzy 4,2, a 4,3 zł, choć nie wykluczam wyskoków i spadków kursu powyżej i poniżej tych widełek. Moim zdaniem na kolejne umocnienie złotego przyjdzie nam poczekać do drugiego półrocza. Wtedy najpewniej kwestia grecka zostanie na tyle rozwiązana, że przestanie być istotnym czynnikiem ryzyka dla notowań naszej waluty. Złoty powinien się więc umacniać wobec euro, choć w wolniejszym tempie, niż widzieliśmy to w ostatnim czasie. Na koniec 2012 roku spodziewam się kursu w granicach 4?4,1 zł.
A jak złoty będzie się zachowywać w stosunku do franka?
Myślę, że w połowie roku szwajcarski bank może podjąć decyzję o podwyższeniu dolnej granicy kursu franka do euro z obecnego poziomu 1,2 do 1,25. To z kolei będzie oznaczać, że złoty będzie się umacniał w stosunku do franka szybciej niż w stosunku do europejskiej waluty. Na koniec tego roku spodziewam się powrotu do kursu na poziomie 3,2 zł.
A czy wobec ostatniego umocnienia się złotego Pan zrewiduje swoje wcześniejsze prognozy na najbliższy okres?
Nie, nadal, podobnie jak pod koniec 2011 roku, uważam, że euro będzie na koniec tego kwartału kosztowało ok. 4,4 zł.
Piotr Bujak: Nie powiedziałbym, że jest to wielkie zaskoczenie, bo w swoich prognozach na ten rok zakładałem stopniowe umacnianie się złotego do najważniejszych walut. Muszę jednak przyznać, że spodziewałem się, iż przynajmniej w I kwartale złoty nie będzie sobie radził aż tak dobrze.
Większość analityków również nie spodziewała się takiego umocnienia naszej waluty, o czym świadczą ich prognozy na koniec I kwartału. W zdecydowanej większości przypadków spodziewany kurs złotego do franka jest znacznie powyżej obecnego poziomu. Czy w obecnej sytuacji te przewidywania trzeba będzie skorygować?
Nie wydaje mi się. Na kursy walutowe wciąż może oddziaływać wiele czynników, niekoniecznie pozytywnych dla złotego. Mam tu na myśli przede wszystkim negocjacje Grecji z prywatnymi wierzycielami.
Właśnie ogłoszono, że grecki dług zostanie zredukowany nie o 50 proc., jak ustalono wcześniej, ale aż o 70 proc. To chyba pozytywny czynnik?
Tak, jednak proszę zwrócić uwagę, że nadal nie wiemy, jaka część wierzycieli greckiego rządu przystała na tak znaczące przycięcie zobowiązań finansowych. Aby redukcja dała znaczący efekt, potrzebna jest zgoda wierzycieli dysponujących łącznie przynajmniej 90 proc. długu. Czy jest ich tylu, nie wiadomo. Nie wiadomo też, jak zachowają się ci wierzyciele, którzy nie przystaną na taki kompromis. Jeśli zdecydują się ubiegać o odszkodowanie z tytułu ubezpieczenia od niewypłacalności Grecji (czyli tzw. CDF), kryzysowa sytuacja może rozlać się na inne kraje Unii Europejskiej. To oczywiście dla złotego korzystne nie będzie.
Jak w takim razie będą się zmieniać Pana zdaniem notowania naszej waluty w najbliższym czasie?
Spodziewam się, że euro będzie kosztować pomiędzy 4,2, a 4,3 zł, choć nie wykluczam wyskoków i spadków kursu powyżej i poniżej tych widełek. Moim zdaniem na kolejne umocnienie złotego przyjdzie nam poczekać do drugiego półrocza. Wtedy najpewniej kwestia grecka zostanie na tyle rozwiązana, że przestanie być istotnym czynnikiem ryzyka dla notowań naszej waluty. Złoty powinien się więc umacniać wobec euro, choć w wolniejszym tempie, niż widzieliśmy to w ostatnim czasie. Na koniec 2012 roku spodziewam się kursu w granicach 4?4,1 zł.
A jak złoty będzie się zachowywać w stosunku do franka?
Myślę, że w połowie roku szwajcarski bank może podjąć decyzję o podwyższeniu dolnej granicy kursu franka do euro z obecnego poziomu 1,2 do 1,25. To z kolei będzie oznaczać, że złoty będzie się umacniał w stosunku do franka szybciej niż w stosunku do europejskiej waluty. Na koniec tego roku spodziewam się powrotu do kursu na poziomie 3,2 zł.
A czy wobec ostatniego umocnienia się złotego Pan zrewiduje swoje wcześniejsze prognozy na najbliższy okres?
Nie, nadal, podobnie jak pod koniec 2011 roku, uważam, że euro będzie na koniec tego kwartału kosztowało ok. 4,4 zł.