O protestach obszernie pisze „Business Insider Polska”. Właściciele restauracji, kawiarni i lokali gastronomicznych nie wykluczają protestów i domagają się realnej pomocy wobec ograniczeń, które na branże nałożył rząd (przypomnijmy: zakaz działalności stacjonarnej).
Portal cytuje Rafała Krzyckiego, wiceszefa Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej: – Jeżeli nie będzie pomocy rządowej, to co 3-4 lokal zniknie. To będzie oznaczało, że 200-300 tysięcy osób, a może nawet i więcej, może trafić na bruk – mówi Krzycki.
Gastronomia: Widmo katastrofy
Jak pisaliśmy wczoraj (5 listopada), z danych wynika, że w przypadku gastronomii jako branży spadek dochodów wynosi 40 proc. a w przypadku niektórych restauracji i kawiarni nawet 75 proc. mimo możliwości sprzedaży na wynos i na dowóz.
Branża to nie tylko restauracje, kawiarnie, ale także cukiernie, lodziarnie i firmy cateringowe, przypomina portal. – To bardzo duża branża. Po zamknięciu lokali obroty spadły do maksymalnie 20 proc. tego, co było w ubiegłym roku – mówi w rozmowie z Business Insider Polska Krzycki.
Postulaty branży gastronomicznej
Branża gastronomiczna, ramię ramię z innymi – eventową, fitness i hotelarską – wystosowały do premiera i szefów najważniejszych ministerstw pismo z postulatami. Postulaty obejmują:
-
umorzenia subwencji PFR dla przedsiębiorstw z sektora najbardziej poszkodowanych branż,
-
ponowny nabór wniosków do PFR,
-
dofinansowanie działalności w wysokości 50 proc. przychodów odpowiadających analogicznemu okresowi z 2019 roku,
-
zawieszenie spłaty kredytów hipotecznych/rat leasingowych
-
rekompensatę za okres ograniczenia działalności
Branża gastronomiczna po prostu oczekuje kolejne tarczy finansowej. Jeśli jej nie otrzyma, nie wyklucza protestów.
Czytaj też:
Protest branży gastronomicznej. „Czarna polewka dla rządu RP”