Wyobraźmy sobie, że wychodzimy przed dom i widzimy, że nasz samochód zniknął. W pierwszym odruchu jesteśmy zdezorientowani i nie rozumiemy, co się stało. Następnie przychodzi moment zaprzeczania. Nagle dochodzi do nas, że to jednak prawda i pojawia się gniew – mamy ochotę ukarać złodzieja, ale zaczynamy odczuwać, że to i tak nie zmieni sytuacji. Ostatecznie czujemy się bezradni i wycofujemy się.
Nie pozostaje nam nic innego jak pogodzić się z sytuacją, aby finalnie rozwiązać problem, czyli pójść na policję, złożyć zeznania, zgłosić się do firmy ubezpieczeniowej…
A teraz wyobraźmy sobie, jak czuje się pracownik, który przychodząc rano do pracy, nie odnajduje swojego biurka? A co, jeśli ktoś zabiera mu status quo, kontrolę albo czas, dodając jednocześnie obowiązki?
Błędnie zakładamy, że stwierdzenie „idzie nowe” powinno spotkać się z bezkrytycznym entuzjazmem. To jak oczekiwanie, żeby roślina pięknie rosła, jeśli będziemy stać nad nią i mówić „rośnij”, zamiast ją pielęgnować.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.