25 kwietnia Sąd Najwyższy podjął tzw. uchwałę frankową, regulującą pewne kwestie dotyczące sporów o umowy kredytowe indeksowane we frankach szwajcarskich. – Na uchwałę czekaliśmy trzy lata, te trzy lata temu ona faktycznie miałaby sens, bo wyjaśniałaby pewne kwestie. Ale potem, dzięki temu, że zapadły wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sąd Najwyższy potwierdził tylko to, co w tych wyrokach było – powiedział Arkadiusz Szcześniak.
Uchwała SN
Z jednej strony frankowicze odetchnęli z ulgą, z drugiej orzecznictwo w sprawach kredytów frankowych jest już ugruntowane i uchwała wiele w procesach nie zmieni. Nie oznacza to jednak, że jest zupełnie niepotrzebna.
– Może trochę zniknie niepewność. Na pewno też temat wrócił do mediów, bo część osób o nim zapomniała. Musimy mieć też świadomość, że część osób dostała błędne wyroki, niezgodne z prawem unijnym – powiedział Arkadiusz Szcześniak.
Podważenie ugody
Frankowicze toczą sądową batalię z bankami od wielu lat, wciąż jednak wiele spraw jest nierozstrzygniętych, a część kredytobiorców do tej pory nie zdecydowała się na to, by wejść na drogę sądową. Są też osoby, które we wczesnej fazie konfliktu zdecydowały się na niekorzystne ugody z bankami.
– Dużo zależy od tego, kiedy podpisali te ugody. Jeśli dawno, to one niestety zazwyczaj bywały one na bardzo niekorzystnych warunkach. Ale te starsze ugody jest jeszcze szansa podważyć, dlatego że banki nie informowały o skutkach takiej ugody. W ostatnich miesiącach banki jednak bardzo poprawiły swoje oferty, więc osoby, które chciały by podważać nowe ugody czeka bardzo trudna batalia – powiedział prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
Czytaj też:
Frankowicze czekali na tę decyzję przez 9 lat. Dobrych wiadomości jest więcejCzytaj też:
Cierpliwość się frankowiczom opłaciła. W tym roku liczba pozwów nadal będzie rosła dwucyfrowo