Poprzednie wnioski w tej sprawie przekazane władzom szwedzkim zostały odrzucone w lutym br. Wówczas rząd w Sztokholmie w oparciu o opinie szeregu urzędów stwierdził, że wyjaśnienia inwestora dotyczące oddziaływania inwestycji na środowisko Bałtyku zostały zaprezentowane w niewystarczającym stopniu.
Na początku października spółka Nord Stream, w której większościowy udział ma rosyjski Gazprom, dostarczyła Szwedom materiały uzupełniające wcześniejsze dokumenty. Okazuje się, jak donoszą w sobotę szwedzkie media, że i one są nadal niewystarczające. Tylko trzy instytucje uznały je za możliwe do przyjęcia.
Natomiast Państwowy Urząd Ochrony Środowiska Naturalnego znalazł dziewięć punktów, których nie może zaakceptować. Jednym z nich jest zbyt nisko, w opinii Szwedów, oceniona przez Nord Stream ilość niebezpiecznych związków (trucizn i metali ciężkich), jakie zostaną uwolnione do morza podczas budowy na skutek naruszenia osadów dennych.
Szwedzki Instytut Meteorologiczno-Hydrologiczny nie otrzymał odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu budowa wpłynie na naturalny system prądów morskich.
Zdaniem Urzędu Rybołówstwa w nowych dokumentach nadal nie ma analizy oddziaływania podwodnych prac o takim rozmiarze na pogłowie ryb.
Z kolei instytucje związane z obronnością chcą otrzymać wyczerpujące informacje, gdzie zostały znalezione miny morskie będące pozostałościami wojen.
Urząd Konserwatorski wreszcie, chce wiedzieć, czy budowa niesie zagrożenia dla zabytkowych wraków leżących na dnie i w jaki sposób będą one zabezpieczane przed zniszczeniem.
Bez otrzymania odpowiedzi na te wszystkie pytania Szwecja nie będzie mogła wyrazić zgody na budowę Gazociągu Północnego przez swe wody terytorialne i strefę ekonomiczną.
ND, PAP