Polski kanton kredytowy

Polski kanton kredytowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ubiegłym tygodniu frank zanotował najmocniejszy tygodniowy spadek wobec euro od 1999 r. Była to reakcja na sprzedaż waluty przez szwajcarski bank centralny, który w ten sposób chce zahamować aprecjację franka. Klientów polskich banków ta wiadomość jakby nie dotyczy.
Złoty przełamał kryzys zyskując na wartości i jest to powód do zadowolenia. O sile polskiej waluty świadczy, ile za nią można kupić dolarów, euro lub franków szwajcarskich. Nadal jest to dobry czas na kredyt w szwajcarskiej walucie. Dziś wystarczy jeden frank, by dostać za niego aż trzy złote. Jeśli frank stanieje np. do 2,5 zł, pozostanie o 20 proc. mniej do spłaty o tyle powinna zmniejszyć się też rata kredytu. Wiedzą o tym doskonale ci, którzy spłacają już takie pożyczki. Nawet wtedy, gdy ich raty wahały się w granicach plus/minus 10 - 15 procent były o wiele korzystniejsze od tych zaciągniętych w złotych.

Frank stał się aż tak atrakcyjny na polskim rynku kredytowym, że banki zaczęły obawiać się o swoje zyski. Odezwały się głosy, by nadzór finansowy zakazał udzielania kredytów we frankach, bo 

Polska nie jest kolejnym kantonem szwajcarskim i nie ma powodu, by większość kredytów dla klientów indywidualnych udzielana była we frankach. Ten z pozoru mało poważny argument ma głębsze uzasadnienie. Na koniec stycznia wartość kredytów walutowych (głównie frankowych) na cele hipoteczne wynosił już prawie 204 mld zł. Zadłużenie Polaków na cele mieszkaniowe w rodzimej walucie było o 60 mld zł mniejsze. Portfel takich kredytów niebezpiecznie się powiększył w stosunku do kapitałów własnych banków.

Właśnie kredyty walutowe, szczególnie najpopularniejsze pożyczki hipoteczne we frankach szwajcarskich, są ostatnio wymieniane przez bankowców i ekonomistów jako jedno z największych zagrożeń dla sektora bankowego w naszym kraju. Trudno się dziwić bankom, które szczególnie w kryzysie muszą pilnować proporcji między depozytami a kredytami. Ten kto ma więcej kredytów niż depozytów już zaczął hamować działalność kredytową. Ale trudno się też dziwić klientom banków, że szukają najkorzystniejszych dla siebie warunków, zaciąganych pożyczek. Nie powinni  jednak zbyt mocno wierzyć doraźnym zmianom na rynku finansowym, gdyż mimo, że złoty zyskał, to nadal nie jest to najlepszy moment na poluzowanie domowych finansów i apetytów na zadłużanie się.

To wcale nie koniec kłopotów naszej waluty. Kolejne firmy zmniejszają produkcję, kolejni pracownicy tracą pracę i mogą mieć kłopoty ze spłatą kredytów także tych w obcych walutach. Złe dane gospodarki odbijają się na notowaniach giełdowych. Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie straciła właśnie pozycję lidera regionu. Zanotowano co prawda lekkie wzrosty ale nie widać większego zainteresowania akcjami naszych firm i popytem wzmacniającym złotego. Do Polski nie płyną kapitały a nieufność w inwestowanie pieniędzy nad Wisłą nadal jest duża. Warto o tym pamiętać, zanim zdecydujemy się na kredyt, choćby ten najkorzystniejszy - we frankach szwajcarskich.