Pierwsza próba przeforsowania analogicznej ustawy w Senacie została jednak zablokowana przez jednego z czołowych republikańskich polityków.
Prace nad ustawą rozpoczęły się w związku z falą oburzenia, jaka wybuchła w USA po tym, jak w miniony weekend ubezpieczyciel AIG, który uniknął bankructwa wyłącznie dzięki sięgającej 180 mld dol. pomocy ze środków publicznych, wypłacił swoim menadżerom 165 mln dol. premii. Pieniądze te trafiły także do osób odpowiadających za operacje finansowe, które stały się źródłem problemów spółki.
Wersja ustawy przyjęta w Izbie Reprezentantów stosunkiem głosów 328-93 zakłada, że 90-proc. podatek nałożony zostanie na premie wypłacone po 31 grudnia 2008 r. menadżerom zatrudnionym we wszystkich spółkach, które otrzymały od Waszyngtonu co najmniej 5 mld dol. pomocy i zarabiającym ponad 250 tys. dolarów rocznie.
Senacki projekt ustawy mówi o 70-proc. podatku. Zostałby jednak nałożony na premie wypłacane menadżerom spółek, które przyjęły od rządu ponad 100 mln dol. Tym samym bonusy straciłaby większa liczba pracowników, niż to zakłada ustawa przyjęta przez niższą izbę Kongresu.
Republikański senator Jon Kyl przeciwstawił się jednak dążeniom lidera większości demokratycznej w Senacie Harry'ego Reida, aby wyższa izba Kongresu jednomyślnie zatwierdziła ten projekt. Jego zdaniem, dokument wymaga głębszej analizy pod kątem nieprzewidzianych konsekwencji.
Istnieją także obawy, że próba odzyskania środków publicznych przeznaczonych na premie poprzez ich opodatkowanie okaże się niezgodna z amerykańską konstytucją. Przewodniczący senackiej komisji ds. finansowych Max Baucus zapewnił jednak, że wątpliwości zostały skonsultowane z konstytucjonalistami i wygląda na to, że proponowane rozwiązania są zgodne z prawem.
Wypłata premii przez AIG budzi kontrowersje m.in. z tego powodu, że przyjęty niedawno plan stymulowania amerykańskiej gospodarki zawierał w początkowej wersji zapisy mocno ograniczające takie wynagrodzenia, lecz ostatecznie zostały one przez Demokratów złagodzone.
Z tego powodu lider republikańskiej mniejszości w Izbie Reprezentantów John Boehner określił próby niewczesnego opodatkowania premii mianem "politycznego cyrku".
Przewodniczący senackiej komisji ds. bankowości, demokrata Chris Dodd wyjaśnił, że to administracja prezydenta Baracka Obamy naciskała na złagodzenie zapisów ograniczających wypłatę premii tak, aby obejmowały one wyłącznie spółki, którym środki pomocowe zostaną przyznane w przyszłości.
Sekretarz skarbu Timothy Geithner przyznał na antenie telewizji CNN, że administracja miała obawy, że w pierwotnej formie zapisy te nie byłyby legalne. Podkreślił jednak, że ma również wątpliwości, czy zgodne z prawem będzie odebranie pracownikom AIG i innych instytucji finansowych uzgodnionych wcześniej premii.
W ostatnich dniach Geithnerowi zarzucano, że nie zrobił wystarczająco wiele, aby powstrzymać wypłatę bonusów przez AIG. Występując w czwartek na antenie telewizji CNN sekretarz skarbu przyznał, że ponosi za to zamieszanie odpowiedzialność.
W czwartek w wielu miejscach w USA odbyły się protesty przeciwko wynagradzaniu pracowników, którzy doprowadzili AIG na skraj bankructwa.
Prezydent Obama oświadczył w czwartek wieczorem, że rozumie gniew, jaki wywołała wypłata premii przez ubezpieczyciela. "Ostatecznie jednak jest to symptom poważniejszego problemu - gospodarki naprzemiennych baniek i krachów, gdzie bezmyślna spekulacja ceniona jest wyżej niż odpowiedzialność i ciężka praca - ocenił. Właśnie to musimy naprawić, aby zbudować trwały i powszechny dobrobyt" - podkreślił.
W swoim oświadczeniu Obama dał też do zrozumienia, że popiera próby odzyskania wypłaconych pracownikom AIG bonusów.
Z powodu frustracji, jakie premie w AIG wzbudziły w amerykańskim społeczeństwie, prokurator generalny stanu Nowy Jork Andrew Cuomo postanowił nie ujawniać otrzymanej w czwartek od spółki listy z danymi pracowników, którzy dostali bonusy. Cuomo chce się upewnić, że opublikowanie ich nazwisk jest dla nich bezpieczne.
ND, PAP