Minister Grad nie sprzeda KGHM i Lotosu

Minister Grad nie sprzeda KGHM i Lotosu

Dodano:   /  Zmieniono: 
A.Jagielak/Wprost
Nie będzie wielkiej prywatyzacji spółek skarbu państwa zaproponowanej przez ministra skarbu Aleksandra Grada – informuje „Gazeta Wyborcza”. Premier Donald Tusk i wicepremier Waldemar Pawlak zgadzają się jedynie na sprzedaż akcji tych spółek, w których państwo posiada pakiety mniejszościowe. Oznacza to, że do Skarbu Państwa zamiast zapowiadanych 36 miliardów trafi najwyżej kilkanaście miliardów złotych.
„Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że plan Grada zakładający prywatyzację wielkich spółek energetycznych, chemicznych, paliwowego koncernu Lotos oraz miedziowego giganta KGHM mimo wcześniejszych zapowiedzi nie będzie dzisiaj przedmiotem dyskusji podczas posiedzenia rządu. - Komitet Stały Rady Ministrów wystąpił o analizy prawne dotyczące sprzedaży niektórych spółek – poinformował rzecznik Ministerstwa Skarbu Maciej Wewiór.

Wyprzedaż resztówek

Decyzja o odłożeniu w czasie dyskusji o planie, który oznaczałby zakończenie procesu prywatyzacji w Polsce to m.in. efekt nacisków koalicyjnego PSL-u. – Trzeba rozsądnej prywatyzacji, a nie masowej, szybkiej wyprzedaży – uważa Waldemar Pawlak. Okazuje się, że tego samego zdania jest premier Tusk. Wcześniej prywatyzacji KGHM sprzeciwiał się m.in. wicepremier Grzegorz Schetyna. Czołowi politycy PO zgadzają się na ograniczoną prywatyzację polegającą na sprzedaży akcji skarbu państwa w tych spółkach, w których państwowe udziały stanowią wyraźnie mniejszościowe pakiety. – Ze sprzedaży resztówek można uzbierać nawet kilkanaście miliardów złotych – wyjaśnia „Gazecie" polityk z otoczenia premiera.

PSL chce uwłaszczenia pracowników

W koalicji istnieje jednak spór dotyczący sposobu zbywania udziałów. Wicepremier Pawlak chciałby, aby akcje skarbu państwa przejęli menadżerowie i pracownicy firm. – Chcemy, żeby Polacy mogli gospodarować na swoim – wyjaśnia swoje motywy lider ludowców. Politycy PO są wyraźnie przeciwni temu pomysłowi, przypominając, że w latach 90-tych taki sposób prowadzenia prywatyzacji okazał się korzystny jedynie dla dyrektorów firm, którzy szybko skupywali udziały od swoich pracowników.

Teraz prawdopodobnie sytuacja wyglądałaby tak samo. Dziennikarze „Gazety Wyborczej" obliczyli, że np. prywatyzacja pracownicza KGHM oznaczałaby, że każdy pracownik musiałby wydać na akcje ok. 300 tysięcy złotych.

„Gazeta Wyborcza", arb