Jak poinformował po posiedzeniu rządu premier Neczas, wydatki państwa w przyszłym roku będą niższe niż obecnie. Oznacza to - tłumaczył - że obniżone zostaną zasiłki socjalne, dodatki opiekuńcze, mniejsze będzie wsparcie dla budownictwa, a 10-proc. redukcji ulegną także wynagrodzenia pracowników sektora państwowego. Dalszych oszczędności czeski rząd chce szukać ograniczając m.in. wypłaty becikowego, zmniejszając dotacje dla ruchów i partii politycznych, nakładając podatek na premie dla parlamentarzystów oraz likwidując ulgę podatkową od nagród za wysługę lat w wojsku i policji. Oceniana na 4,6 proc. PKB dziura budżetowa to około 21,6 mld zł. Minister finansów Miroslav Kalousek twierdzi, że bez radykalnych oszczędności deficyt sięgnąłby 6,6 proc. PKB.
Zmiany musi teraz zatwierdzić Izba Poselska. Rządząca koalicja ma tam większość, ale głosowanie musi się odbyć do końca września. Przeciw oszczędnościom w budżecie i polityce płacowej czeskiego rządu, a przede wszystkim 10-proc. obniżce pensji, protestowało we wtorek w Pradze kilkadziesiąt tysięcy pracowników budżetówki. Rząd zapowiedział, że będzie kontynuował negocjacje ze związkami zawodowymi, lecz nie zrezygnuje z redukcji wynagrodzeń.
PAP, arb