W jednym ze skeczów niezapomnianego kabaretu Tey pojawia się problem traktora z niesprawnym kołem. Dialog brzmi mniej więcej tak: „Panie majstrze, traktor się zepsuł!”, „Jak to? Cały się zepsuł?”, „No nie, jedno koło się zepsuło”, „A ile traktor ma kół?”, „Cztery”, „No to mówcie, że traktor ma trzy koła sprawne”, „Przecież to jest to samo…”, „No tak, ale znacznie lepiej brzmi”.
Ten dialog przypomina mi się ostatnio za każdym razem, gdy słyszę ministra Michała Boniego opowiadającego o stanie polskiej gospodarki. Leszek Balcerowicz umieszczając w centrum Warszawy zegar odliczający dług publiczny, przyrastający w tempie 12,5 miliona złotych na godzinę krzyczy na cały głos: „Traktor się zepsuł!". Na co zniecierpliwiony Boni odpowiada: może i trochę się zepsuł, ale w Grecji i Irlandii traktory płoną. Na tym tle polski traktor, mimo że stracił koło i odpada z niego farba, wygląda całkiem atrakcyjnie.
Boni prezentuje nam w ostatnich dniach ekonomiczną teorię względności, która opiera się na stwierdzeniu, że do oceny gospodarki potrzebny jest odpowiedni kontekst. Gdyby bowiem zajmować się tylko polską gospodarką, to dług na poziomie 735 miliardów złotych, którego roczna obsługa konsumuje całość (!) wpływów z podatku od osób fizycznych, mógłby budzić niepokój. Ale wystarczy tylko znaleźć kogoś kto ma jeszcze gorzej – i ukazać rzeczy na właściwym tle. Tak jesteśmy zadłużeni – ale inni są zadłużeni bardziej. Tak – stosunek długu do PKB rośnie – ale u innych jest jeszcze większy. Tak – każdy nowo narodzony Polak dostaje w prezencie od państwa 20 tysięcy złotych długu, ale to nic w porównaniu do tego z jakimi problemami borykają się inni. A jedynym zagrożeniem dla Polski jest Leszek Balcerowicz, który próbuje nam przeszkodzić w udawaniu, że wszystko jest ok jakimiś licznikami, które mogą zniechęcić inwestorów do zakupu naszych obligacji. I nie daj Boże nie będziemy się mogli zadłużać dalej.
To prawda – stosunek długu do PKB w Polsce (55%) jest znacznie mniejszy niż średnia europejska (ok. 80%). Mamy też wyższy wzrost gospodarczy niż reszta Europy. Problem tylko w tym, jakie wyciągniemy z tego wnioski. Możemy powtarzać, że trzy koła są sprawne i zajeżdżać traktor dalej czekając na to, aż silnik stanie w płomieniach. Albo możemy zająć się naprawą ciągnika teraz, gdy nie wymaga to jeszcze tak drastycznych posunięć jak np. w Grecji. Kiedy mamy kłopoty finansowe – faktycznie na krótką metę może nas pocieszyć to, że sąsiad ma jeszcze większe. Ale kiedy i do nas, i do niego zapuka komornik – to nie ma już aż tak dużego znaczenia, że jemu zlicytuje mieszkanie, a nam tylko telewizor i komplet mebli.
Irlandia czy Grecja powinny być dla Polski motywacją do działania, a nie wygodnym alibi. Tak żeby za dziesięć lat jakiś niemiecki czy francuski minister nie mówił: „Mamy pewne problemy, ale zobaczcie, co się dzieje w Polsce".
Traktor na trzech kołach jest zepsuty. Niezależnie od tego jak źle to brzmi.
Boni prezentuje nam w ostatnich dniach ekonomiczną teorię względności, która opiera się na stwierdzeniu, że do oceny gospodarki potrzebny jest odpowiedni kontekst. Gdyby bowiem zajmować się tylko polską gospodarką, to dług na poziomie 735 miliardów złotych, którego roczna obsługa konsumuje całość (!) wpływów z podatku od osób fizycznych, mógłby budzić niepokój. Ale wystarczy tylko znaleźć kogoś kto ma jeszcze gorzej – i ukazać rzeczy na właściwym tle. Tak jesteśmy zadłużeni – ale inni są zadłużeni bardziej. Tak – stosunek długu do PKB rośnie – ale u innych jest jeszcze większy. Tak – każdy nowo narodzony Polak dostaje w prezencie od państwa 20 tysięcy złotych długu, ale to nic w porównaniu do tego z jakimi problemami borykają się inni. A jedynym zagrożeniem dla Polski jest Leszek Balcerowicz, który próbuje nam przeszkodzić w udawaniu, że wszystko jest ok jakimiś licznikami, które mogą zniechęcić inwestorów do zakupu naszych obligacji. I nie daj Boże nie będziemy się mogli zadłużać dalej.
To prawda – stosunek długu do PKB w Polsce (55%) jest znacznie mniejszy niż średnia europejska (ok. 80%). Mamy też wyższy wzrost gospodarczy niż reszta Europy. Problem tylko w tym, jakie wyciągniemy z tego wnioski. Możemy powtarzać, że trzy koła są sprawne i zajeżdżać traktor dalej czekając na to, aż silnik stanie w płomieniach. Albo możemy zająć się naprawą ciągnika teraz, gdy nie wymaga to jeszcze tak drastycznych posunięć jak np. w Grecji. Kiedy mamy kłopoty finansowe – faktycznie na krótką metę może nas pocieszyć to, że sąsiad ma jeszcze większe. Ale kiedy i do nas, i do niego zapuka komornik – to nie ma już aż tak dużego znaczenia, że jemu zlicytuje mieszkanie, a nam tylko telewizor i komplet mebli.
Irlandia czy Grecja powinny być dla Polski motywacją do działania, a nie wygodnym alibi. Tak żeby za dziesięć lat jakiś niemiecki czy francuski minister nie mówił: „Mamy pewne problemy, ale zobaczcie, co się dzieje w Polsce".
Traktor na trzech kołach jest zepsuty. Niezależnie od tego jak źle to brzmi.