Nadchodzący rok przyniesie wzrost inwestycji - prognozują ekonomiści. – Nie będziemy go zawdzięczać tylko wydatkom firm prywatnych. Głównym motorem będą przedsięwzięcia finansowe ze środków publicznych, m.in. te związane z Euro 2012. – tłumaczy „Dziennikowi Gazecie Prawnej” ekonomista Banku BGŻ.
Polscy przedsiębiorcy, najodważniej spośród wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej, zapowiadają zwiększenie wydatków na dobra inwestycyjne. Według badań przeprowadzonych przez firmę doradczą Deloitte, o nowych wydatkach planowanych na przyszły rok mówi około 67% menedżerów dużych polskich przedsiębiorstw. Dla porównania – w zeszłym roku podobne kroki deklarowało niespełna 30% respondentów.
- Firmy są już gotowe – przyznaje Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte. – Duże firmy są na takim poziomie płynności, że teoretycznie mogłyby finansować przez rok inwestycje ze środków własnych. – dodaje. Poza tym badania dowodzą, że 77 procent firm nie ma problemów z uzyskaniem kredytu. - Dynamika inwestycji może wzrosnąć do 7,5 procent z minus 0,7 procent w tym roku – zapowiada Antczak.
Główny ekonomista Banku BGŻ, Dariusz Winek twierdzi natomiast, że wzrost inwestycyjny nastąpi w drugiej połowie 2011 roku. Jego zdaniem firmy nie mają jeszcze pewności co do stabilności światowej sytuacji ekonomicznej. – Wzrost w gospodarce globalnej jest mocno niepewny. Trudno, żeby firmy działające w Polsce, ale często powiązane kapitałowo z zagranicą, tego nie dostrzegały – wyjaśnia. Podobnego zdania jest ekonomista z PKO BP Łukasz Tarnawa, który twierdzi, że sytuacja rynkowa nie jest jeszcze tak dobra, by wydawać pieniądze na zwiększanie produkcji. – Właśnie zwiększanie mocy produkcyjnych to główny powód inwestowania w firmach. Na razie nie wykorzystują one wszystkich swoim możliwości – tłumaczy.
- Firmy są już gotowe – przyznaje Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte. – Duże firmy są na takim poziomie płynności, że teoretycznie mogłyby finansować przez rok inwestycje ze środków własnych. – dodaje. Poza tym badania dowodzą, że 77 procent firm nie ma problemów z uzyskaniem kredytu. - Dynamika inwestycji może wzrosnąć do 7,5 procent z minus 0,7 procent w tym roku – zapowiada Antczak.
Główny ekonomista Banku BGŻ, Dariusz Winek twierdzi natomiast, że wzrost inwestycyjny nastąpi w drugiej połowie 2011 roku. Jego zdaniem firmy nie mają jeszcze pewności co do stabilności światowej sytuacji ekonomicznej. – Wzrost w gospodarce globalnej jest mocno niepewny. Trudno, żeby firmy działające w Polsce, ale często powiązane kapitałowo z zagranicą, tego nie dostrzegały – wyjaśnia. Podobnego zdania jest ekonomista z PKO BP Łukasz Tarnawa, który twierdzi, że sytuacja rynkowa nie jest jeszcze tak dobra, by wydawać pieniądze na zwiększanie produkcji. – Właśnie zwiększanie mocy produkcyjnych to główny powód inwestowania w firmach. Na razie nie wykorzystują one wszystkich swoim możliwości – tłumaczy.
"Dziennik Gazeta Prawna", aka