Mają 8 tys. zł, chcą 11
Najpoważniejsza sytuacja zapowiada się na Wysoczyźnie. Tam - jak powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej przewodniczący LOK-SCzL Martin Engel - odejście zaplanowało 80 proc. zatrudnionych przez państwo lekarzy. Równie ciężko może być w kraju morawskośląskim, gdzie zrezygnować chce 508 doktorów. W Pradze miejsca pracy chce opuścić większość neurologów. Lekarze twierdzą, że znajdą zatrudnienie za lepsze pieniądze za granicą lub w placówkach prywatnych. Domagają się wzrostu wynagrodzeń do co najmniej 1,5-krotnej wartości średniej pensji krajowej, zniesienia przestarzałego systemu szkoleń podyplomowych i lepszych warunków pracy. Obecnie czescy lekarze średnio zarabiają miesięcznie około 50 tys. koron (8 tys. złotych). Chcą co najmniej 70 tys. koron (11 tys. zł).
"Rozumni nie odejdą"
Kampania "Dziękujemy, odchodzimy" trwała dwa miesiące. Przyłączyło się do niej 4100 lekarzy, w tym największe sławy czeskiej medycyny. Związki podają, że ogłoszone w poniedziałek liczby nie są jeszcze ostateczne. Resort zdrowia wraz z władzami województw próbuje znaleźć rozwiązanie dla szpitali, ale z planem kryzysowym czeka na końcową liczbę wypowiedzeń, która powinna być znana w styczniu. Ministerstwo tłumaczy, że to nierealne, aby znalazło dodatkowe pieniądze na podwyżki w 2011 i 2012 roku. Podkreśla, że na spełnienie żądań lekarzy potrzebowałoby co najmniej 6 mld CZK (950 mln złotych).
Jeszcze w piątek minister zdrowia Leosz Heger wzywał doktorów, aby wstrzymali się z wypowiedzeniami i dali mu czas na wdrożenie reform, mogących zwiększyć ich wynagrodzenia. - Jeśli z tych 4 tysięcy maksymalnie odejdzie 700, 800 lekarzy, będzie to i tak dla mnie wielkie zaskoczenie - zauważył. Zaznaczył przy tym, że większość z nich okaże się jednak "rozumna" i nie odejdzie.
zew, PAP