Boni: do emerytur i tak będziemy dopłacać

Boni: do emerytur i tak będziemy dopłacać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd szuka bezpiecznego sposobu waloryzacji dla części składek, które zamiast do OFE trafiałyby na subkonta w ZUS - powiedział w Sejmie minister Michał Boni. Minister Jolanta Fedak uważa, że możliwy jest dobrowolny, kapitałowy system emerytalny.
Boni przedstawił  w Sejmie informację w sprawie propozycji nowego podziału składki przekazywanej do OFE. Posłowie pytali m.in. o sposób waloryzacji składek po zmianach, o ich dziedziczenie i bezpieczeństwo. Minister obiecał coroczną waloryzację składek. - Jeśli mówiłem, że do wyboru są dwa warianty, PKB nominalne albo stopa zwrotu z obligacji, to dlatego, że szukamy rozwiązania, które długofalowo jest jak najbardziej bezpieczne - tłumaczył Boni. Podkreślił, że gwarancja waloryzacji jest "oczywista".

"Rząd nie kluczy"

Boni zapewnił, że rząd "nie kluczy", tylko szuka realnych możliwości dotyczących dziedziczenia tych składek. - Chcemy mieć dobry zapis prawny, który naprawdę pozwoli dziedziczyć - powiedział. Dodał, że w ciągu 10 lat na dziedziczenie przekazano 800 mln zł. - Z punktu widzenia klasyfikowania tego za dług czy deficyt - jest to bardzo ważne. Dlatego szukamy rozwiązania, żeby było jak najbardziej precyzyjne, z wolą, że powinno to być dziedziczone, bo to jest element integralności drugiego filara - powiedział. Minister wyjaśnił też, że bez względu na sytuację finansów publicznych, co roku podejmowana jest decyzja o dopłacie do ZUS, i ten mechanizm zostanie utrzymany. Według niego, gdy za 30-40 lat emerytury będą wypłacane, skala ujawnianego długu będzie prawdopodobnie wymagała dopłat lub posiadania przez państwo odpowiednich środków.

Boni poinformował, że jeżeli z ulg podatkowych związanych z dodatkowym ubezpieczeniem emerytalnym skorzystałoby 10 proc. uprawnionych, to w 2012 będzie to kosztować budżet 131 mln zł, natomiast w 2017 - 317 mln zł. Przy założeniu, że zdecydowałoby się na to 30 proc. uprawnionych, koszty wyniosłyby 450 mln zł w skali roku. - To jest do uniesienia przez budżet w obliczu tych różnych zagrożeń związanych z długiem i potrzebami pożyczkowymi - ocenił. Wyjaśnił, że zmiany dotyczące podziału składek są rozłożone w czasie, tak, aby dwa krytyczne lata - 2011 i 2012 - były zabezpieczone, jeśli chodzi o przyrost długu publicznego i zmierzenie się z problemem przekroczenia progu 55 proc. PKB.

Nikt emerytowi nic nie zabiera

Boni poinformował ponadto, że data 1 kwietnia, czyli wprowadzenia planowanych zmian w systemie emerytalnym, wynika z kwartalnych rozliczeń. Dodał, że posiada zapewnienia z ZUS, że jest możliwe, by zapisy o środkach przyszłych emerytów szybko znalazły się na indywidualnych kontach w ZUS. - Proszę jasno przyjąć do wiadomości - nikt żadnemu emerytowi niczego nie zabiera. Ta operacja może wyglądać na zabawę księgową, ale z punktu widzenia naszych rozliczeń z Komisją Europejską, mówienia o długu i deficycie, to jest niesłychanie istotne, bezpieczne dla finansów publicznych. Jest tak skonstruowane, że nie niesie dla nikogo żadnego zagrożenia - zapewnił.

Minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak powiedziała z kolei, że istnieje możliwość, aby emerytalny system kapitałowy był dobrowolny. - Nasz projekt nie zawiera takiego rozwiązania, co nie oznacza, że ono nie jest możliwe. Tak zrobiło np. Chile poprawiając swoją reformę w 2005 r. - powiedziała Fedak. Dodała, że podobne rozwiązania wykorzystano w Szwecji, Słowacji i na Węgrzech. Minister zapewniła jednocześnie, że zmiana nie będzie miała wpływu na giełdę, bo OFE zachowają swoje aktywa. Zaznaczyła, że można się spodziewać wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który będzie skutkował tym, że pieniądze z OFE nie będą działały dla dobra spółek akcyjnych notowanych na polskiej giełdzie, ale będą przedmiotem wolnego obrotu w UE. - Ten projekt w jakimś sensie chroni część tych aktywów, które zostaną przypisane do indywidualnych kont w ZUS. Ma zatem liczne zalety, choć nie jest idealny - przyznała minister Fedak.

PAP, arb