W czwartek Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne przedstawiło przyczyny podwyżki. Jak powiedziała Agnieszka Klich z tej firmy, wzrost opłat jest bezpośrednim następstwem przejęcia przez spółkę ogromnego majątku, który powstał w ramach realizowanego od 2006 r. we wszystkich dzielnicach miasta unijnego projektu za łącznie ponad 350 mln zł.
W ramach projektu m.in. wybudowano 81 km i przebudowano ponad 37 km kanalizacji sanitarnej, wybudowano 35 pompowni ścieków, przebudowano prawie 63 km wodociągów, zmodernizowano dwie oczyszczalnie, a także zbudowano lub odnowiono inną infrastrukturę. Projekt - dofinansowany przez UE kwotą ok. 49,6 mln euro - zamknięto pod koniec ubiegłego roku. - O skali projektu świadczy fakt, że gdybyśmy połączyli w ciąg wszystkie ułożone w jego ramach rury, sięgnęłyby one z Bytomia aż do Wrocławia. Cały ten majątek otrzymaliśmy naraz. Na wysokość nowej taryfy wpłynęły związane z nim odpisy amortyzacyjne i podatek od nieruchomości - stanowią one 83,6 proc. wzrostu ceny - wskazała Klich.
W 2011 r. całość kosztów amortyzacji w bytomskiej spółce wyniesie ok. 26,6 mln zł, z czego ponad 14 mln zł wynika z unijnego projektu. W ub. roku koszty te wyniosły ponad 17 mln zł, a w 2009 r. prawie 12,5 mln zł. W tym roku spółka zapłaci też miastu 8,6 mln zł podatku od nieruchomości, z czego prawie 5 mln zł to podatek związany z realizacją unijnego projektu. - Tego nie da się rozłożyć w czasie. Taryfa określana jest według bardzo szczegółowych wytycznych ujętych w ustawie i rozporządzeniu ministra. Pocieszeniem jest tylko to, że w przyszłym roku, jeżeli nastąpi jakakolwiek kolejna podwyżka, może ona wynikać już tylko z inflacji - wskazała Klich.
Zdaniem wodociągowców z Bytomia, podobne projekty trzeba realizować, by nadganiać zaległości sięgające 50 lat. Dotąd w Bytomiu nieskanalizowane były całe dzisiaj szybko rozbudowujące się dzielnice, jak Stolarzowice. Gdyby nie remonty, w najbliższym czasie można byłoby spodziewać się poważnych awarii całych kluczowych odcinków sieci.
Podobne do bytomskiej inwestycje prowadzi obecnie wiele samorządów w regionie. Zdaniem eksperta branży i prezesa Rejonowego Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej w Tychach. Zbigniewa Gieleciaka, po ich zakończeniu również mieszkańcy takich miejscowości mogą spodziewać się istotnych podwyżek taryf, choć nie zawsze tak wysokich, jak w Bytomiu. Gieleciak wskazał, że np. w Tychach, dzięki różnym działaniom miejskich spółek, uda się uniknąć znacznych podwyżek dla mieszkańców. Z symulacji wynika, że mimo planowanej od lipca podwyżki - również związanej m.in. z zakończeniem unijnego projektu kanalizacyjnego za 135 mln euro - cena za metr ścieków dla mieszkańców nie przekroczy w tym mieście 5 zł.
Pewnym rozwiązaniem mogą być miejskie dotacje. W Rybniku, gdzie po ubiegłorocznej podwyżce cena metra ścieków odprowadzanych przez mieszkańców wynosi 6,56 zł, miasto dopłaca 1,52 zł. Pieniądze na dopłaty przeznaczono tu, według władz miasta, z odzyskanego podatku VAT, zapłaconego wcześniej za usługi realizowane w ramach budowy kanalizacji. - Niestety w Polsce nie ma takich przepisów, z których korzysta np. Barcelona, że nie ma podatku od nieruchomości za kanalizację. Wysoka wartość inwestycji w Polsce przełoży się więc na wysoką amortyzację i wysokie podatki od nieruchomości. Czym większy podatek i czym większa amortyzacja, tym większe będą podwyżki w taryfie - wskazał Gieleciak.
pap, ps