Rostowski podkreśla, że emeryci nie stracą na reformie systemu nawet złotówki. – Reforma polega na tym, że część składki, która idzie do OFE, jest inwestowana na giełdzie i w przyszłości będzie większa, niż jest dziś. To, co ukrócimy, to inwestowanie przez OFE w dług publiczny. Nie ma sensu zaciągać kredytu w banku, żeby ulokować te pieniądze na lokacie, bo zawsze się na tym traci - przekonuje szef resortu finansów.
To właśnie fakt, iż większa część pieniędzy przekazywanych OFE musiała być inwestowana w obligacje, jest - zdaniem Rostowskiego - istotą błędu, który popełnił Leszek Balcerowicz w momencie gdy wprowadzano obecny system emerytalny. - Naprawa tego systemu nie oznacza, że rezygnujemy z reform. Domknęliśmy reformę emerytalną, wprowadzając reformy pomostowe – będzie to dawało dla budżetu oszczędności rzędu 6 mld zł w tym roku i w przyszłym – podkreśla minister. – Emerytury będą takie same, a nawet wyższe. Wystarczy sięgnąć po dokument Izby Gospodarczej OFE, która pokazuje, że stopa zwrotu dla emeryta w latach 1999-2010 była wyższa w ZUS niż w OFE - dodaje.
Rząd przyjął projekt zmian w finansowaniu Otwartych Funduszy Emerytalnych, który zakłada, że składka przekazywana z ZUS do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. Zgodnie z przyjętym przez rząd projektem pieniądze, które zamiast trafić do OFE, pozostaną w ZUS, pójdą na specjalne indywidualne subkonta. Zasady dziedziczenia pieniędzy na subkontach w ZUS będą takie same, jak w OFE. Środki te będą też waloryzowane o wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich pięciu lat i inflacji. Rząd chce, by zmiany weszły w życie od 1 maja.
TVP.Info, arb, PAP