Budżet wiosną? Nie da się
- Dziś nie widzę takiej możliwości - skomentował słowa premiera Żelichowski. Polityk wskazuje, że wyniki realizacji budżetu za pierwszy kwartał 2010 roku będą znane dopiero w maju, a za pierwsze półrocze dopiero w lipcu. A - jak zaznaczył - są one konieczne, żeby konstruować plany wydatków państwa na przyszły rok. Żelichowski przypomniał ponadto, że nie została jeszcze uchwalona i podpisana ustawa dotycząca OFE, a jeśli prezydent zdecydowałby się np. ją zawetować, oznaczałoby to, że w kasie państwa brakuje miesięcznie 2 mld zł. - Jeżeli prezydent nie podpisze tej ustawy w takim terminie, żeby można było te 2 mld zł zaoszczędzić co miesiąc, to trzeba nowelizować budżet. Trudno tworzyć nowy budżet, jeśli być może tegoroczny trzeba będzie zmieniać - podkreślił Żelichowski.
Szef klubu PSL zaznaczył, że w planie prac Rady Ministrów na pierwsze sześć miesięcy tego roku nie ma takiej pozycji jak przyjmowanie projektu budżetu. - Tak samo możemy rozmawiać, ile diabłów mieści się na końcu szpilki - ironizował.
- Tego się nie da zrobić, musiałby to być chyba jakiś budżet wieloletni. Do tej pory taka sytuacja u nas nie miała miejsca - zgadza się z Żelichowskim wiceszef resortu gospodarki, poseł PSL Mieczysław Kasprzak. W jego ocenie, gdyby do konstruowania budżetu przyjąć wskaźniki z wiosny, plan przychodów i wydatków państwa byłby prowizorką. Minister tłumaczył, że przez pół roku sytuacja makroekonomiczna może się diametralnie zmienić, dlatego inne od założonych mogłyby być również np. wpływy.
Kasprzak zastanawia się, czy propozycja premiera nie była tylko "rzuconym hasłem", aby wysondować, jaka będzie na nią reakcja. - Dla mnie to jest nierealne. Niech to będzie nawet miesiąc później, ale niech ten budżet będzie realny, bo później będziemy trzy razy go nowelizować. Stronnictwo nie będzie popierać takiego działania - zapowiedział poseł.
"To dość karkołomne"
Nawet Sławomir Neumann z PO, zasiadający w komisji finansów publicznych, uważa, że uchwalanie budżetu przed wakacjami to "dość karkołomne zadanie". - Czy da się to zrobić dobrze? Oczywiście można przyjąć w dużym uproszczeniu budżet, bo to nie jest jakiś kłopot, to jest kwestia przyjęcia odpowiednich wskaźników na wyjściu. Ale one będą bardziej przewidywalne w drugiej połowie roku - tłumaczył poseł Platformy. Jego zdaniem projekcja budżetu przygotowywana wiosną będzie obarczona ryzykiem nietrafienia we wskaźniki, szczególnie dotyczące inflacji, wzrostu gospodarczego czy rynku pracy. Poseł dodał, że taki projekt budżetu należałoby konstruować w bardzo konserwatywny sposób.
PAP, arb