Tiry uciekły przed e-mytem na boczne drogi
System e-myta obejmuje sieć 1560 km dróg. Stawki opłaty wynoszą od 0,20 zł do 0,53 zł za kilometr autostrad i dróg ekspresowych oraz od 0,16 zł do 0,42 zł za kilometr dróg krajowych. Za przejazd płacą samochody ciężarowe i osobowe z przyczepą, jeśli ich dopuszczalna masa całkowita przekracza 3,5 tony oraz autobusy niezależnie od ich masy.
Drogi lokalne zagrożone
Według posłów PJN złe funkcjonowanie systemu e-myta powoduje nie tylko uszczerbek w budżecie państwa, ale przede wszystkim niszczeniu dróg powiatowych. Rzecznik klubu PJN Jacek Pilch tłumaczył, że tiry, aby uniknąć płacenia e-myta jeżdżą drogami lokalnymi. Jak zaznaczył, nikt nie ma pomysłu, kto później zapłaci za ich remont. - Czy rząd będzie w stanie zreperować szkody, który zostaną spowodowane przez tiry? - pytał poseł.
"Winny Grabarczyk"
Zdaniem Jakubiak polityczną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, dlatego klub zamierza rozpocząć rozmowy z klubami opozycyjnymi o wspólne złożenie wniosku o jego odwołanie. Byłby to już trzeci wniosek o odwołanie Grabarczyka - wcześniej domagały się tego kluby PiS oraz SLD. - To jest dzisiaj podstawowe zadanie opozycji, doprowadzić do odwołania ministra, który nie jest w stanie ani wybudować drogi, ani wprowadzić systemu opłat. Jedyne czym się zajmuje, to jest budowanie partii politycznej. Może niech zostanie sekretarzem generalnym partii politycznej, bo na pewno na ministra konstytucyjnego się nie nadaje. Na pewno utracił wiarygodność potrzebną przy realizacji tak wielkich projektów publicznych - oceniła Jakubiak.
Minister się obroni
W połowie lipca także klub PiS domagał się sejmowej debaty w sprawie elektronicznego systemu poboru opłat oraz zapowiadał złożenie wniosku do NIK o zbadanie tej sprawy. Wiceminister infrastruktury Radosław Stępień przekonywał dwa tygodnie temu w Sejmie, że system e-myto dochodzi do pełnej sprawności i potrzebuje czasu na pełen rozruch. Przypomniał, że e-myto ruszyło 3 lipca, z dwudniowym poślizgiem. Poinformował, że austriacka firma Kapsch, budująca system zapłaciła już na rzecz Skarbu Państwa 2 mln zł kary za spóźnienie.
zew, PAP