Agencja wartościuje emitentów długu poprzez przyznanie im odpowiedniej literki. Ranking każdej z agencji zaczyna się od najlepszej oceny (AAA) i zawiera 21-22 pozycje. W okolicach połowy stawki skala jest na dwie części – po jednej stronie mamy poziom inwestycyjny (wskazanie na to, aby instytucje finansowe inwestowały w obligacje, ponieważ są one wiarygodne), po drugiej - spekulacyjny (wskazujący na wysokie ryzyko inwestycyjne, to tzw. obligacje śmieciowe). Skala jest specyficzna i można się w niej pogubić. Na potrzeby tego artykułu, w celu większej przejrzystości, dla każdej agencji ustalam skalę od 0 do 10, przy czym 10 oznacza najwyższy rating (AAA) i sto procent pewności, że emitent nie zbankrutuje; natomiast 0 oznacza pewne bankructwo. Wobec tego, poziom poniżej 5.24 to obligacja śmieciowa, natomiast powyżej – godna zaufania.
Polska jest oceniana obecnie na 7,5 (według Moody), 7,62 (S&P) i 7,5 (Fitch). Dla porównania Portugalia posiada odpowiednie ratingi na poziomie 4,5, 5,71, 5,5, a Grecja – 0,5, 0,95 i 2. Najlepiej ocenianymi gospodarkami są Niemcy, Szwajcaria i Wielka Brytania, którym każda z agencji wystawia „10". Do niedawna do tego grona należały również Stany Zjednoczone, ale ostatnio S&P obniżyło rating USA do poziomu 9,52 (pozostałe agencje nadal oceniają USA na 10).Inwestorzy handlujące obligacjami są w stanie ocenić ryzyko inwestycji poprzez zapoznanie się z ratingiem określonego państwa. Jaki realny wpływ wywiera to na gospodarkę danego kraju? Wyobraźmy sobie, że w tej chwili jedna z agencji obniża rating Polski. W konsekwencji rentowność naszych obligacji rośnie. Rosną też koszty naszego długu, ponieważ po obecnej cenie nikt nie chciałby pożyczać nam pieniędzy. Złotówka momentalnie i drastycznie traci na wartości. Z Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie uciekają pieniądze, co w konsekwencji daje bardzo duże spadki indeksu WIG20 i trend spadkowy widoczny na całej giełdzie. Nie brzmi to dobrze, prawda?
Trudno w związku z tym uniknąć pytania o to, czy agencje nie mają zbyt dużej władzy nad tym, co dzieje się na rynku? Wystarczy wszak jeden komunikat, by doprowadzić do bardzo dużych zawirowań na rynku. Cóż - agencje ratingowe powstały po to, by oceniać i analizować bieżącą sytuacje dłużników i pomagać potencjalnym wierzycielom. Agencje wielokrotnie były już oskarżane o działanie niezgodne ze swoim przeznaczeniem i uprawnianie gry rynkowej. Padały oskarżenia o sprzedawanie ratingów i dopuszczanie do wycieków informacji poufnych dotyczących zmian w notowaniach poszczególnych gospodarek. Wszystkie te oskarżenia nigdy nie okazały się jednak niczym więcej niż plotkami i niepotwierdzonymi przypuszczeniami. Nie zmienia to jednak faktu, że wiarygodność samych agencji została wielokrotnie zachwiana. Kilka dni przed tym, jak Lehman Brothers ogłosił bankructwo, Moody’s oceniał bank na 7,5, S&P na 7,62 (tak samo, jak oceniają teraz obligacje Polski), natomiast Fitch dawał większą wiarygodność bankowi inwestycyjnemu niż polskiemu rządowi. Natomiast kiedy ostatnio S&P obniżał ranking USA, okazało się, że agencja dopuściła się pomyłki na kwotę około 2 bilionów dolarów. Jej przedstawiciele tłumaczyli się potem błędem w rachunkach.Wielu ekonomistów i komentatorów makroekonomicznych kwestionuje przydatność i wiarygodność agencji ratingowych. Uważają, że agencje szkodzą gospodarce, przez podejmowanie nieodpowiednich decyzji. Mimo to rynek finansowy wciąż bacznie przygląda się posunięciom agencji i obserwuje kolejne odsłony ratingów. Czy oznacza to, że ratingi mimo wszystko są wartościowe? A może poszczególni inwestorzy patrzą na nie, ponieważ wszyscy inni też sugerują się ich opiniami?