W dokumentach ich nie ma
Uczestnicy protestu to byli żołnierze 731. batalionu "obrony specjalnej", którzy jako pierwsi gasili pożar uszkodzonego w 1986 r. przez wybuch reaktora elektrowni w Czarnobylu. Wołodymyr Rieznik, szef ich stowarzyszenia, powiedział agencji UNIAN, że głównym problemem jest to, że 731. batalion nie figuruje w żadnych dokumentach, gdzie spisani są uczestnicy likwidacji następstw katastrofy. Rieznik wytłumaczył, że sytuacja ta jest wynikiem pośpiechu przy wyprowadzaniu żołnierzy ze strefy skażenia.
Spośród 750 żołnierzy batalionu Rieznika do dziś przeżyło 100. Wszyscy są inwalidami. Narzekają, że władze Ukrainy, zamiast pomóc, przesyłają sobie w ich sprawie pisma, a problemy chorych ludzi pozostają nierozwiązane.
Liczba ofiar nieznana
Wybuch czwartego reaktora elektrowni atomowej, który nastąpił 26 kwietnia 1986 roku, doprowadził do skażenia ok. 150 tys. kilometrów kwadratowych powierzchni Ukrainy, Białorusi i Rosji. Najbardziej ucierpiała Białoruś. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch.
Specjaliści wciąż nie potrafią ustalić, ile było śmiertelnych ofiar katastrofy. Według ocen Światowej Organizacji Zdrowia liczba zmarłych na raka wywołanego przez skażenie po wybuchu w elektrowni może sięgać nawet 9 tysięcy. Bezpośrednio w wyniku katastrofy, z powodu odniesionych ran oraz wskutek napromieniowania zginęło 31 osób; byli to obecni na miejscu pracownicy elektrowni oraz strażacy próbujący zapobiec rozprzestrzenianiu się pożaru.
Około tysiąca osób, głównie ratowników i pracowników elektrowni, otrzymało duże dawki promieniowania, co mogło przyczynić się do poważnych chorób. Po katastrofie wysiedlono ok. 300 tys. osób, mieszkających w promieniu 100 km od elektrowni.
zew, PAP