Kiedy na ulice Rzymu, Paryża i Berlina zaczęli wychodzić młodzi „oburzeni", wszyscy w napięciu czekali, kiedy dołączą do nich "wkurzeni" znad Wisły. Po radykalnym exposé premiera Tuska, który z dnia na dzień przestał opowiadać o zielonej wyspie i zaczął nareszcie mówić o kryzysie, wielu spodziewało się, że lada dzień na ulicach zrobi się nieco cieplej (mimo listopadowej aury). Nic takiego się jednaj nie stało. Młodzi, rozpieszczeni przez lata dobrobytu Polacy, są znacznie rozsądniejsi niż wszyscy myśleli. Zamiast demolować ulice i terroryzować miasta, zaczęli ostrożniej planować wydatki.
Badania nastrojów konsumentów pokazują, że Polacy coraz rozważniej podchodzą do kwestii kredytów. Ostatni sondaż portalu nieruchomościowego Nowy Adres udowadnia, że Polacy szukający nowego lokum coraz częściej rezygnują z kupowania mieszkań i budowy domów. Odstrasza ich m.in. konieczność zaciągnięcia wysokooprocentowanego kredytu. A więc zaczynają rozumieć, że kredyt to zabawa nie na 5, ale na 20-30 lat. To, że dziś stać ich na spłatę wysokiej raty, wcale nie oznacza, że ta sytuacji nigdy się nie zmieni. Aż 20 procent badanych przyznaje, że przed zakupem nieruchomości i zaciągnięciem kredytu powstrzymuje ich widmo utraty pracy.Kiedy ekonomiczne żarty się skończyły, młodzi Polacy stanęli na wysokości zadania i zaczęli realnie oceniać swoją zdolność kredytową. Lepiej późno niż wcale.