Jak poinformował przedstawiciel największych portugalskich linii lotniczych, groźba strajku pilotów pomiędzy 9 a 12 grudnia spowodowała „paniczny odwrót" kilkudziesięciu tysięcy pasażerów od usług spółki TAP. Dodatkowo w ostatnich dniach doszło do lawinowej rezygnacji z biletów tej firmy. Według szacunków władz przewoźnika, przewidziano odwołanie kilkunastu lotów z powodu braku pasażerów. - Cztery z nich już zostały odwołane. Spodziewamy się anulowania kolejnych lotów - poinformował Antonio Monteiro, rzecznik spółki TAP.
Tymczasem kierownictwo SPAC poinformowało, że widmo strajku jest nadal realne. Według liderów syndykatu, piloci żądają kilkudziesięcioprocentowej podwyżki zarobków; przyczyną zapowiadanego protestu jest także „brak realizacji warunków porozumienia zawartego między pilotami TAP a rządem Portugalii w 1999 r.". - Obiecano nam wówczas, że w sytuacji ewentualnej prywatyzacji spółki TAP od 10 do 20 proc. jej udziałów przypadnie pilotom - poinformował SPAC.
W zatwierdzonym 30 listopada przez portugalski parlament budżecie na 2012 r. przewidziano sprzedaż 100 proc. państwowych udziałów TAP. W planie prywatyzacyjnym największego państwowego przewoźnika lotniczego brak jednak informacji o rzekomych gwarancjach przekazania kilkudziesięciu procent akcji spółki dla jej pilotów. Fernando Pinto, prezes firmy TAP, poinformował, że negocjacje z przedstawicielami związku zawodowego pilotów są niezwykle trudne.
- Doprawdy trudno zrozumieć motywy tego protestu, gdyż piloci naszej spółki są dobrze opłacani. Myślę, że powinni oni otworzyć oczy i zobaczyć, w jakim stanie jest dziś nasz kraj. Każdy obywatel ponosi jakieś wyrzeczenia, tymczasem nasi pracownicy domagają się tylko przywilejów. Ten strajk jest kolejnym ekscesem portugalskich związków zawodowych - powiedział Pinto.
zew, PAP