Awantura o łupki w Lubelskiem. "Co oni mają do ukrycia?"

Awantura o łupki w Lubelskiem. "Co oni mają do ukrycia?"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koncern chciał rozmawiać tylko z mieszkańcami (fot. PAP/Wojciech Pacewicz)
Burzliwy przebieg miało spotkanie konsultacyjne na temat poszukiwań gazu łupkowego w Żurawlowie na Lubelszczyźnie. Wątpliwości mieszkańców nie rozwiali eksperci, a przedstawiciele koncernu Chevron opuścili je na samym początku.
Spotkanie miało być w założeniu dostępne tylko dla mieszkańców okolicy, zaproszonych ekspertów i przedstawicieli amerykańskiego koncernu Chevron, który planuje rozpocząć w Żurawlowie wiercenia w poszukiwaniu gazu łupkowego. Jego organizator, wójt gminy Grabowiec Tadeusz Goździejewski, mówił, że chodzi o wyjaśnienie wszystkich wątpliwości związanych z poszukiwaniem i eksploatacją gazu łupkowego. Według niego lepiej to robić bez obecności np. mediów. Zarzucał dziennikarzom, że szukając sensacji przesadnie nagłaśniają wypowiedzi krytyczne wobec poszukiwań gazu łupkowego.

Przyszli goście, koncern wyszedł

Ale w Żurawlowie pojawili się dziennikarze, przyjechało także kilkunastu przeciwników gazu łupkowego z innych regionów, m.in. z Warszawy, Łodzi i Gdańska. W sali miejscowej remizy zgromadziło się kilkudziesięciu mieszkańców Żurawlowa i okolicy. Po półgodzinnej gorącej dyskusji zdecydowali, że w spotkaniu będą mogli uczestniczyć wszyscy zainteresowani. Wtedy spotkanie opuścili przedstawiciele koncernu Chevron.

Wcześniej szef przedstawicielstwa koncernu Chevron w Polsce John Clausson powiedział, że chcieli spotkać się z mieszkańcami Żurawlowa, aby wyjaśnić na czym będą polegały planowane przez koncern prace, a także zorientować się, jakich korzyści oczekują mieszkańcy. - Chcemy, aby lokalne społeczności też skorzystały, na miarę naszych możliwości – powiedział Clausson.

Łupki - jak to się robi?

Mimo wyjścia przedstawicieli Chevronu spotkanie kontynuowano. Hydrogeolog z Państwowego Instytutu Geologicznego Małgorzata Woźnicka przedstawiła na czym polega proces szczelinowania, mówiła też o oddziaływaniu tego procesu na środowisko. Geolog i ekspert w zakresie ochrony przyrody prof. Marian Harasimiuk z UMCS tłumaczył zasady postępowania przy poszukiwaniach i eksploatacji złóż.

Zebrani, zdominowani przez przeciwników poszukiwań, zarzucili ekspertów oraz wójta gradem pytań, w tym agresywnych. Pytali m.in. o to, dlaczego Chevron wydzierżawia w ich okolicy działki na 29 lat, skoro jeszcze nie wiadomo – jak mówili geolodzy – czy tu są wystarczające złoża gazu, które nadają się do eksploatacji. Wskazywali na drogi, które oni sami budowali, a teraz obawiają się, że zostaną zniszczone przez ciężki sprzęt. Wiele pytań dotyczyło też wody potrzebnej do szczelinowania: skąd będzie brana, w jaki sposób będzie oczyszczona po zużyciu. Pytali o możliwość awarii i katastrof, czy będą od nich ubezpieczeni, i kogo będą mogli alarmować, gdy stanie się coś złego.

"Co Chevron ma do ukrycia?"

Krytykowali przedstawicieli firmy Chevron, za to, że nie chcieli zgodzić się na obecność dziennikarzy podczas spotkania. - Jeśli oni mają czyste intencje i chcą nam nieba przychylić, to dlaczego wyszli, co mają do ukrycia? – mówiła Barbara Siegieńczyk z Zamościa, która w Żurawlowie ma domek letniskowy.

Inni mieszkańcy pytali wójta o ewentualne dochody gminy z wydobycia gazu łupkowego. Wójt odpowiedział, że 5 tys. zł wpłynęło do gminnej kasy jako należna część opłaty koncesyjnej. Tłumaczył, że w gminie będzie zostawało 60 proc. opłaty wydobywczej. - Jeszcze za wcześnie o tym mówić, jeszcze nie wiadomo, czy tu będzie gaz wydobywany – zaznaczył.

"Ruszymy się, to będą się z nami liczyć"

Aktywiści, którzy przybyli z innych regionów Polski, apelowali do mieszkańców Żurawlowa, aby nie zgadzali się na poszukiwania gazu łupkowego. Przywieźli transparenty: "Chcemy żyć. Truciciele precz z naszej ziemi. Stop gazowej gorączce. Nie chcemy gazu zamiast wody". Prezes stowarzyszenia Wierni Polsce Suwerennej w Łodzi Paweł Ziemiński apelował, aby mieszkańcy wszystkich miejscowości, gdzie mogą być złoża gazu łupkowego porozumieli się i wspólnie występowali wobec firm prowadzących poszukiwania. - W całej Polsce musimy się ruszyć. Wtedy będą się musieli z nami liczyć – przekonywał.

Inni przyjezdni mówili, że gaz łupkowy "już nie jest polski", bo koncesje dostały zagraniczne koncerny. Powołując się na wiadomości z internetu zarzucali Chevronowi, że jest winny zniszczeń środowiska w różnych częściach świata. Jeszcze inni wskazywali, że korupcja w naszym kraju jest tak duża, że nie da się wyegzekwować prawa i zagraniczne koncerny będą mogły robić, co tylko zechcą.

"Nie wiecujmy"

Prof. Harasimiuk wzywał, aby nie przekształcać spotkania w wiec polityczny. Apelował, żeby nauczyć się stawiać firmom poszukiwawczym warunki, a nie odrzucać je z góry. Wskazywał na przykład niedalekiej kopalni węgla kamiennego w Bogdance, gdzie też występowały zagrożenia dla środowiska, a dobrze ona funkcjonuje i jest bezpieczna.

Po czterech godzinach dyskusji, gdy mieszkańcy opuszczali spotkanie mówili, że ich wątpliwości nie zostały rozproszone. - Jestem przeciwniczką poszukiwań gazu. Mieszkam 800 metrów od planowanego odwiertu i nie dowiedziałam się, czy będę mogła czuć się bezpiecznie – powiedziała mieszkanka Żurawlowa Violetta Tuniak.

Resort wydał ponad 100 koncesji

Gaz łupkowy wydobywa się metodą tzw. szczelinowania hydraulicznego. Pod dużym ciśnieniem pompuje się pod powierzchnię ziemi dużą ilość wody z niewielką domieszką substancji chemicznych, by rozsadzić podziemne skały i uwolnić gaz. Według ekologów taka metoda jest szkodliwa dla środowiska, bo może prowadzić do zanieczyszczenia wód gruntowych. Z tego powodu wydobycia gazu metodą szczelinową zakazano np. we Francji, z kolei na szeroką skalę stosuje się ją w USA. Polska może mieć największe złoża gazu łupkowego w Europie.

W ostatnich latach Ministerstwo Środowiska wydało ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego w Polsce, otrzymały je m.in.: Exxon Mobil, Chevron, Marathon, ConocoPhillips, Talisman Energy, PGNiG, Lotos i Orlen Upstream.

zew, PAP