- Nie ma stanu alarmowego w Europie, konsumenci i przemysł otrzymują gaz tak jak przedtem - zapewniła rzeczniczka KE ds. energii Marlene Holzner. Dodała, że średni ubytek dostaw wynosił w ostatnich dniach ok. 10 proc., a "w niektórych krajach nawet nieco więcej" - Austria i kraje bałtyckie odnotowywały nawet 30-proc. ubytki w dostawach. Holzner podkreślała jednak, że kraje same sobie poradziły z ubytkami, kupując gaz od innych krajów, odbierając go w postaci skroplonej z terminali LNG lub korzystając z zapasów.
Mimo zwiększenia ilości gazu dostarczanego przez Rosję, nie jest wykluczone, że o pomoc do Komisji Europejskiej zwrócą się Włochy, gdzie o zmniejszonych dostawach gazu rozmawiają ministrowie. - W zależności od decyzji, możemy sprawdzić jak możemy pomóc Włochom, jeśli zostaniemy o to poproszeni - podkreśliła Holzner, która przypomniała jednocześnie, że Włochy są zdywersyfikowane energetycznie, jak również dobrze połączone z systemami gazowniczymi sąsiadów i hubem gazowym w Austrii.
We Włoszech sytuację na rynku gazu, gdzie w dniach silnych mrozów padły rekordy jego zużycia, określa się jako krytyczną. Minister rozwoju gospodarczego Corrado Passera zapewnił, że rząd monitoruje sytuację. Szef koncernu ENI Paolo Scaroni powiedział natomiast, że gazu wystarczy do środy. - Jesteśmy w sytuacji kryzysowej, zareagowaliśmy na nią zwiększając import gazu z Algierii i z północnej Europy, przez Szwajcarię - podkreślił.
Holzner przyznała, że Komisja wciąż nie otrzymała wyjaśnień od rosyjskich władz w sprawie ograniczeń dostaw. - Skontaktowaliśmy się z ambasadą, udzieliliśmy im informacji i poprosiliśmy o wyjaśnienie z ich strony. Dotąd nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi - podkreśliła. Wcześniej rzeczniczka podkreślała, że ograniczenie w dostawach gazu nie oznacza niedotrzymywania zobowiązań kontraktowych przez Rosję, bo umowy zakładają "pewną elastyczność" w razie zwiększonego zapotrzebowania w Rosji - np. w związku z mrozem.
PAP, arb