"Nie mam wyjścia - muszę reformować"
- Zdecydowaliśmy się na reformę dotyczącą wieku emerytalnego z pełną świadomością, że bierzemy za nią odpowiedzialność i za to, że nie wszyscy będą to w stanie zaakceptować - podkreślił Tusk. - Chcę bardzo otwarcie powiedzieć, że nie mam zamiaru przekonywać na siłę tych, których dotknie ta reforma, że tak naprawdę robimy dobrze ludziom - dodał. Wyjaśnił, że gdyby tak było, to można by powiedzieć, że dajemy swobodny wybór: "każdy sobie przechodzi na emeryturę wtedy, kiedy chce i otrzymuje taką emeryturę, jaka wynika z jego składki". - Dobrze wiemy, że wiek emerytalny nakłada pewien przymus, jaki państwo nakłada w interesie jakby dobra publicznego, ale wbrew poczuciu dobra indywidualnego. Nie należy oczekiwać, że w momencie, kiedy nakłada się tego typu przymus, ludzie by klaskali - podkreślił premier.
Tusk przekonywał, że zmiany w systemie emerytalnym są "grą o codziennie życie Polaków w najbliższych miesiącach i latach". - Gdybym nie miał tego przekonania, nie podejmowałbym tego wyzwania, które - według niektórych, nawet moich najbliższych pracowników - przypomina harakiri - podkreślił. - Wiem, że nie mam wyjścia - przyznał szef rządu, który poprosił też kobiety o zrozumienie jego determinacji w sprawie tej reformy.
W imię odpowiedzialności
- Podniesienie wieku emerytalnego w Polsce jest koniecznością i jestem gotów ponieść za to pełne ryzyko polityczne - zapewnił Tusk. - Robimy to w imię najwyższego poczucia odpowiedzialności za to, żeby ten system dał elementarne zabezpieczenie, tę należną każdemu emeryturę, a nie, żeby za kilkanaście lat ktoś powiedział: "nie jesteśmy w stanie zapłacić emerytury" - tłumaczył. - Jeśli system emerytalny nie tylko w Polsce - bo to jest problem całego rozwiniętego świata - zawali się, to będzie to z dramatycznym skutkiem. Niewypłacalność tego systemy będzie oznaczała kłopoty, także dla dzisiejszych emerytów - ostrzegł Tusk.
- Wiem, że jeśli dzisiaj nie wprowadzimy tego mechanizmu, to już za kilka miesięcy, a najpóźniej za kilka lat będziemy mieli kłopoty. Jeśli nie podejmiemy tej decyzji, za którą jestem gotów ponieść pełne ryzyko polityczne, to kłopoty zaczną nas spotykać zaraz. Jeśli podejmiemy tę decyzję, to na pewno unikniemy kłopotów - podsumował premier.Albo w trzy miesiące, albo wcale
- Uważam, że jeżeli reformy emerytalnej nie załatwimy w ciągu trzech miesięcy, to jej w ogóle nie załatwimy. To nie jest tak, że ja będę obrastał w siłę w trakcie debaty, a oponenci wobec reformy będą słabi. Będzie dokładnie odwrotnie i czas jest tutaj - jeśli poważnie myślimy o wprowadzeniu tej reformy - funkcją kluczową - powiedział Tusk.
Zdaniem szefa rządu, podniesienie wieku emerytalnego nie musi oznaczać wprowadzenia przymusu pracy. - Teraz też mamy przymus pracy, tylko na niższym poziomie - stwierdził.Bochniarz jest na "tak"
Z projektem podwyższenia wieku emerytalnego zgodziła się przedstawicielka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Henryka Bochniarz. - Musimy wydłużyć wiek emerytalny, bo to, co się dzieje na rynku pracy, nie pozwala na inne wyjście - przekonywała. - To wołanie o pracę i zrobienie wszystkiego co się da, żeby tej pracy było więcej i dla mężczyzn, i dla kobiet. Dopiero wtedy możemy mówić o tym, że ta ustawa emerytalna będzie miała sens. Jeżeli będzie wyrwana z kontekstu to boję się, że będzie miała bardzo wielu przeciwników - tłumaczyła Bochniarz. - Oprócz tego, że uważamy, że 67 to jest ta granica, do której trzeba ten wiek emerytalny przesunąć i dla kobiet, i dla mężczyzn, wydaje się, że warto byłoby rozpatrzyć możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, np. w wieku 65 lat, przy otrzymaniu emerytury, którą się w tym czasie wypracowało - dodała.
Rząd pracuje nad projektem ustawy wydłużającej wiek emerytalny. W najbliższych dniach ma być on poddany konsultacjom społecznym i międzyresortowym. Premier Donald Tusk zapowiedział stopniowe zrównywanie i podwyższanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn od 2013 roku, docelowo do 67 roku życia. Zgodnie z tą koncepcją, co cztery miesiące wiek emerytalny podwyższany byłby o kolejny miesiąc, co oznaczałoby, że z każdym rokiem będziemy pracować dłużej o trzy miesiące. W ten sposób poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągnięty zostanie w 2020 roku, a dla kobiet w 2040 roku.
zew, arb, PAP