Wartość unijnego eksportu do tego kraju w 2011 r. wyniosła 136 mld euro. Z kolei wartość naszego eksportu do Chin - według danych resortu gospodarki - wyniosła w 2011 r. około 1,4 mld euro - informują eksperci Deloitte. Dane dotyczące polskich inwestycji w Chinach w 2011 r. mają być znane w październiku bieżącego roku.
W 2011 roku w Chinach działało ponad 200 firm z udziałem kapitału polskiego, w większości były to małe spółki handlowe. - W Chinach zainwestowały m.in. KGHM, Kopex, Bioton, Amber Foods Polska czy Polfa Łódź oraz inne, mniejsze przedsiębiorstwa, głównie z sektora energetycznego, surowcowego i farmaceutycznego. To wciąż mało, biorąc pod uwagę potencjał tak dużego europejskiego państwa, jakim jest Polska. Nasz kraj, w odróżnieniu od Niemiec, Holandii, Danii czy Wielkiej Brytanii, liczył dotąd przede wszystkim na chińskie inwestycje w Polsce, a nie odwrotnie – ocenił Tomasz Konik z Deloitte.
Chiny - trudny kraj dla inwestorówPolscy inwestorzy, którzy zdecydują się na podbijanie chińskiego rynku, muszą być przygotowani na trudności. Deloitte powołał się na Bank Światowy, który w raporcie „Doing Business 2012”, biorąc pod uwagę łatwość prowadzenia biznesu, sklasyfikował Chiny dopiero na 91. pozycji. Według kryterium „rozpoczynania działalności” Chiny zajęły dopiero 151. miejsce, warunków podatkowych 122., a pod względem procedur uzyskiwania koncesji i zezwoleń – 179. miejsce.
Inwestorzy wciąż jednak mogą liczyć na preferencyjne warunki opodatkowania na chińskim rynku. Dotyczy to jednak tylko tych, którzy zainwestują w odpowiednią branżę lub projekt, m.in. wyspecjalizowane technologie, ochronę środowiska, rolnictwo, leśnictwo, zootechnikę, rybołówstwo, wykorzystanie zasobów naturalnych, infrastrukturę oraz produkcję oszczędzającą wodę i energię. Na ulgi liczyć mogą też przedsięwzięcia venture capital. W opinii analityków, zachęty dla inwestora mogą stanowić połączenie „wakacji podatkowych”, zmniejszonych stawek opodatkowania, dodatkowych odliczeń czy ulg inwestycyjnych. Chińskie władze lokalne oferują też m.in. dopłaty do kosztów zakupu gruntu, szkoleń dla pracowników, inwestycji w środki trwałe czy zużycia mediów.
Liczą się kontakty
Do osiągnięcia sukcesu w Państwie Środka nie wystarczy jedynie znajomość lokalnego systemu prawnego i podatkowego. Niezbędne są kontakty osobiste i świadomość tamtejszych zwyczajów i zachowań. Barierą niejednokrotnie jest także nieznajomość języka. - Budowanie relacji z Chińczykami jest bardzo trudne, ale warto w nie zainwestować. Należy poświęcić czas na pielęgnowanie relacji z władzami centralnymi i lokalnymi. Miejscowi partnerzy mają odpowiednie kwalifikacje, by przezwyciężać trudności we wchodzeniu na lokalny rynek – zaznaczają przedstawiciele Deloitte.
Wyzwaniem dla inwestorów są spore (pomimo lokalnych ulg) obciążenia podatkowe - różnej wysokości i rodzaju, w zależności od prowincji. W Chinach występuje 17 rodzajów podatków bezpośrednio dotyczących przedsiębiorców zagranicznych i cudzoziemców. Trzeba się liczyć z rosnącą konkurencją ze strony zarówno chińskich, jak i międzynarodowych firm, dotyczącą pracowników i klientów. Niezbędna jest inwestycja w pracowników, a szczególnie zespół menedżerski, znający chińską kulturę i obyczaje oraz mający dobre rozeznanie rynku.
- W najbliższych latach należy liczyć się ze zmianą uwarunkowań gospodarczych w Chinach, rosnącą klasą średnią, która będzie napędzała wzrost gospodarczy. Do tego dojdzie umiędzynarodowienie waluty chińskiej oraz należy spodziewać się dalszej liberalizacji rynku finansowego – argumentują eksperci Deloitte. Dlatego, jak podkreślają, obecność na chińskim rynku może okazać się bardzo opłacalna.jl, PAP