Chińskie firmy nadal nie postrzegają Polski jako samodzielnego rynku w Europie, ale zaczynają doceniać cały region Europy Środkowo-Wschodniej. Dostrzegają, że to dobre miejsce do inwestowania. Warszawski oddział Industrial and Commercial Bank of China pomaga im nawet szukać okazji do przejęć w Polsce. Oferuje też wsparcie polskim podmiotom, które chcą wejść na rynek Państwa Środka.
W zeszłym roku Polska zaimportowała z Chin towaru o wartości ponad 17,4 mld euro, czyli o 19 proc. więcej niż w 2013 roku. Państwo Środka stało się więc drugim najważniejszym krajem w polskim imporcie (10,5 proc.). Polski eksport do Chin jednak praktycznie się nie liczy. Nie znalazły się on nawet w pierwszej dziesiątce zestawienia krajów, do których sprzedajemy towary.
– Trzeba popatrzeć na współpracę z dwóch perspektyw: z perspektywy eksportu Chin do Polski i eksportu polskich produktów do Chin – mówi agencji informacyjnej Newseria Jakub Szymański, manager departamentu bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej w warszawskim oddziale Industrial and Commercial Bank of China (Europe). – Chińskie produkty mają przewagę cenową i coraz bardziej odpowiedni stosunek ceny do jakości. Polskie produkty mają przewagę jakościową, ale niestety nie są rozpoznawalne w Chinach, co trzeba zmienić. Nie jest to jednak takie łatwe.
Jak podkreśla, wymiana handlowa między Polską a Chinami nie dorównuje dziś potencjałowi ich gospodarek. Priorytetem strony polskiej jest zmniejszanie dysproporcji między importem a eksportem. Coraz więcej firm interesuje się rynkiem Państwa Środka. Tym bardziej że zdaniem Szymańskiego finansowanie ekspansji nie jest już dzisiaj problemem.
– Nasz bank jest największym bankiem w Chinach, mamy ponad 4,5 mln klientów korporacyjnych. Gdyby jakaś polska firma chciała eksportować do Chin, to możemy sprawdzić kontrahenta albo nawet pomóc w znalezieniu zaufanego partnera, dobrze usytuowanego na danym rynku – mówi Jakub Szymański.
Jak podkreśla, dla chińskiego inwestora rynkiem pierwszego wyboru są Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia, a w dalszej kolejności Australia, Nowa Zelandia i kraje azjatyckie, które są zbliżone do rynku chińskiego.
W ubiegłym roku wartość chińskich inwestycji na Starym Kontynencie sięgnęła rekordowego poziomu 18 mld euro – wynika z danych Baker & McKenzie. Najpopularniejsze branże to rolnictwo, sektor spożywczy i energetyka, ale coraz chętniej Chińczycy wybierają nieruchomości i finanse. Chociaż rośnie zainteresowanie inwestorów Polską, to wciąż ich udział jest niewielki.
– Patrząc na potencjał Polski i kampanię otwierania się Chin na świat, widzimy, że tych inwestycji w Polsce na razie jest mało – ocenia Jakub Szymański. – Parę lat temu największa inwestycja flagowa to była Huta Stalowa Wola, która została przejęta przez LiuGong, jedną z największych firm sprzętu ciężkiego w Chinach. Dwa lata temu Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku, która została przejęta przez Tri-Ring. To są przykłady udanych inwestycji i chcielibyśmy dążyć do ich zwiększenia w Polsce.
Ekspert zaznacza jednak, że Polska wciąż jest traktowana jako część całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
– Chodzi o 16 państw od Bałtyku po granicę Grecji. Chiny traktują ten cały region jako jeden. Widać, że cieszy się on coraz większym zainteresowaniem. W tym Polska stanowi 40 proc. rynku, więc jest dużo do zrobienia – mówi Szymański.
W praktyce oznacza to, jak ocenia przedstawiciel polskiego oddziału największego chińskiego banku, że przedsiębiorcy z tego kraju zaczynają przynajmniej rozważać ten nowy kierunek ekspansji.
– Mamy często zapytania od naszych klientów korporacyjnych w Chinach, regularnie dostajemy listy, jaki klient szuka jakiego targetu, jakiej firmy na zakup – podkreśla Jakub Szymański. – Zazwyczaj chińskie inwestycje działają tak: Chińczycy nie chcą zaczynać na nowym rynku od zera, tylko wolą kupić firmę już dobrze usytuowaną, z know-how, dystrybucją i technologią, która mogłaby też stanowić dobrą synergię dla tej firmy w Chinach i tak właśnie wkraczać na nowe rynki.
Newseria.pl
– Trzeba popatrzeć na współpracę z dwóch perspektyw: z perspektywy eksportu Chin do Polski i eksportu polskich produktów do Chin – mówi agencji informacyjnej Newseria Jakub Szymański, manager departamentu bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej w warszawskim oddziale Industrial and Commercial Bank of China (Europe). – Chińskie produkty mają przewagę cenową i coraz bardziej odpowiedni stosunek ceny do jakości. Polskie produkty mają przewagę jakościową, ale niestety nie są rozpoznawalne w Chinach, co trzeba zmienić. Nie jest to jednak takie łatwe.
Jak podkreśla, wymiana handlowa między Polską a Chinami nie dorównuje dziś potencjałowi ich gospodarek. Priorytetem strony polskiej jest zmniejszanie dysproporcji między importem a eksportem. Coraz więcej firm interesuje się rynkiem Państwa Środka. Tym bardziej że zdaniem Szymańskiego finansowanie ekspansji nie jest już dzisiaj problemem.
– Nasz bank jest największym bankiem w Chinach, mamy ponad 4,5 mln klientów korporacyjnych. Gdyby jakaś polska firma chciała eksportować do Chin, to możemy sprawdzić kontrahenta albo nawet pomóc w znalezieniu zaufanego partnera, dobrze usytuowanego na danym rynku – mówi Jakub Szymański.
Jak podkreśla, dla chińskiego inwestora rynkiem pierwszego wyboru są Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia, a w dalszej kolejności Australia, Nowa Zelandia i kraje azjatyckie, które są zbliżone do rynku chińskiego.
W ubiegłym roku wartość chińskich inwestycji na Starym Kontynencie sięgnęła rekordowego poziomu 18 mld euro – wynika z danych Baker & McKenzie. Najpopularniejsze branże to rolnictwo, sektor spożywczy i energetyka, ale coraz chętniej Chińczycy wybierają nieruchomości i finanse. Chociaż rośnie zainteresowanie inwestorów Polską, to wciąż ich udział jest niewielki.
– Patrząc na potencjał Polski i kampanię otwierania się Chin na świat, widzimy, że tych inwestycji w Polsce na razie jest mało – ocenia Jakub Szymański. – Parę lat temu największa inwestycja flagowa to była Huta Stalowa Wola, która została przejęta przez LiuGong, jedną z największych firm sprzętu ciężkiego w Chinach. Dwa lata temu Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku, która została przejęta przez Tri-Ring. To są przykłady udanych inwestycji i chcielibyśmy dążyć do ich zwiększenia w Polsce.
Ekspert zaznacza jednak, że Polska wciąż jest traktowana jako część całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
– Chodzi o 16 państw od Bałtyku po granicę Grecji. Chiny traktują ten cały region jako jeden. Widać, że cieszy się on coraz większym zainteresowaniem. W tym Polska stanowi 40 proc. rynku, więc jest dużo do zrobienia – mówi Szymański.
W praktyce oznacza to, jak ocenia przedstawiciel polskiego oddziału największego chińskiego banku, że przedsiębiorcy z tego kraju zaczynają przynajmniej rozważać ten nowy kierunek ekspansji.
– Mamy często zapytania od naszych klientów korporacyjnych w Chinach, regularnie dostajemy listy, jaki klient szuka jakiego targetu, jakiej firmy na zakup – podkreśla Jakub Szymański. – Zazwyczaj chińskie inwestycje działają tak: Chińczycy nie chcą zaczynać na nowym rynku od zera, tylko wolą kupić firmę już dobrze usytuowaną, z know-how, dystrybucją i technologią, która mogłaby też stanowić dobrą synergię dla tej firmy w Chinach i tak właśnie wkraczać na nowe rynki.
Newseria.pl