Moskwa wyjaśniła, że całe zamieszanie wynikło z niechęci Białorusi do płacenia za gaz, za który i tak ma płacić cenę niższą od przeciętnej rynkowej. Natomiast odcięcie rurociągu tranzytowego wytłumaczono... zabezpieczeniem się przed ewentualną kradzieżą gazu przez Białorusinów. Oficjalnie także powiadomiono, że Polska była uprzedzona o całej akcji, choć w Warszawie wyłączenie spowodowało to wielki szok. Sytuacja wróciła do normy po zaledwie kilkunastu godzinach, a po kilku dniach nikt praktycznie nie mówił o całym zajściu, zwłaszcza że kontrahenci Gazpromu nadal dostawali gaz na obowiązujących warunkach.
W marcu swoją wersję wydarzeń niespodziewanie przedstawili czeczeńscy bojownicy, którym przewodniczy Szamil Basajew. Dotychczas jego Brygada Czeczeńskich Męczenników organizowała najczęściej samobójcze zamachy bombowe na Kaukazie i w Moskwie. Tym razem Czeczeni ogłosili, że w lutym wysadzili w powietrze dwie nitki gazociągów pod Moskwą - prowadzące z Kazachstanu i Kaukazu. Na swojej stronie internetowej twierdzą, że w ten sposób odcięli od gazu całą rosyjską stolicę i okolice (czyli ponad 12 milionów ludzi) - na potwierdzenie swoich deklaracji udostępnili nagrania przygotowań do akcji sabotażu przy gazociągu i liniach energetycznych. Tuż po dokonaniu zamachów, żeby zrekompensować nagłe straty i zapobiec ewentualnej panice, władze rosyjskie pod błahym pretekstem odłączyły od gazu europejskich odbiorców na czas usunięcia awarii. Na temat wybuchów gazociągu podano, że była to eksplozja kilku granatów podłożonych przez miejscowych chuliganów.
sg, kavkazcenter.com