Według Modrzejewskiego, u źródeł podpisania długoterminowego kontraktu z J&S na dostawy w latach 1998-2002 leżała "chęć zabezpieczenia regularności dostaw oraz złagodzenia olbrzymich skoków cen".
Na pytanie, czy w dostawach ropy konieczni są pośrednicy, Modrzejewski odpowiedział, że firma J&S to "traderzy", a nie pośrednicy w potocznym sensie. "To jest ich ropa, oni ją kupują na własny rachunek; oni odpowiadają za jakość i ilość" - oświadczył. Dodał, że oni także wręcz kredytują dostawy, płatności następują nawet w 30 dni po otrzymaniu ropy.
Modrzejewski powiedział, że wielokrotnie zarządy PKN Orlen, a wcześniej Petrochemii Płock, prowadziły rozmowy z rosyjskimi producentami ropy, m.in. z Jukosem. "Wszystkie te próby spełzły na niczym, zarówno za mojego zarządu, poprzedniego, jak i następnego" - powiedział Modrzejewski.
B. prezes PKN Orlen powiedział, że transportem na rosyjskim odcinku rurociągu "Przyjaźń" zawiaduje państwowa firma Transnieft i to ona decyduje, kto, kiedy i w jakiej kolejności będzie dostarczał produkt. Jego zdaniem, to właśnie problemy logistyczne powodują, że polskie firmy muszą korzystać z pośredników. Dodał, że możliwość dostępu m.in. do rosyjskich rurociągów to "bariera, z którą nie poradzilibyśmy sobie sami".
Modrzejewski twierdził, że kontraktom zawieranym przez PKN Orlen na dostawy ropy nie towarzyszyły prowizje.
O prowizje, "nie w znaczeniu marży handlowej, którą uzyskuje pośrednik ze sprzedaży ropy", zapytał wiceszef komisji Andrzej Aumiller (UP).
Aumiller chciał także wiedzieć, czy 6 lutego 2002 roku podczas spotkania Modrzejewskiego ze współwłaścicielem spółki J&S mówiono o terminie podpisania kontraktu na dostawy rosyjskiej ropy naftowej dla PKN Orlen, tak by nastąpiło to jeszcze przed walnym zgromadzeniem akcjonariuszy, które miało się odbyć 8 lutego. "Rozmawialiśmy o tym, ale stwierdziłem wyraźnie, że przed walnym zgromadzeniem takiej umowy nie podpiszemy" - odpowiedział Modrzejewski.
Wiceszef komisji pytał także, czy w trakcie swego pobytu w USA na przełomie stycznia i lutego 2002 roku Modrzejewski zabiegał o prawo głosowania w imieniu Bank of New York, akcjonariusza PKN Orlen, na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy w sprawach personalnych. B. szef spółki paliwowej zaprzeczył i dodał, że miał tam zaplanowane spotkania nie tylko z Bank of NY, ale również z innymi akcjonariuszami.
Modrzejewski zeznał także, że "ani UOP, ani inne służby, ani też Ministerstwo Skarbu Państwa oraz Ministerstwo Gospodarki nie przekazywało zarządowi PKN Orlen obiekcji w stosunku do spółki J&S". Spółka J&S była najbardziej rzetelna, a jej oferta cenowa na dostawy rosyjskiej ropy naftowej dla PKN Orlen była najbardziej atrakcyjna - uważa Modrzejewski.
B. prezes PKN Orlen przypomniał, że pierwsza umowa Petrochemii Płock (w 1999 roku po połączeniu jej z CPN powstał PKN Orlen) z J&S została zawarta w 1997 r. i "spółka ta była pod względem handlowym sprawdzana przez kilka lat". "Współpracę z tą spółką chcieliśmy kontynuować, dlatego że była najbardziej rzetelną ze wszystkich dostawców" - powiedział Modrzejewski. Jego zdaniem, jeśli chodzi o cenę, to dostawy J&S były "najtańsze".
"Warunki, jakie miał i ma PKN Orlen, wynikające z tej umowy (z J&S) są najlepsze" - powiedział Modrzejewski.
Modrzejewski oznajmił też przed komisją, że Jan Kulczyk namawiał go przełomie 2001 i 2002 r. do ustąpienia ze stanowiska prezesa. "Nie pamiętam, czy on (Jan Kulczyk) w formie jawnej powiedział, że nie stanie mi się krzywda, i jak to wszystko się przewali, to zawsze znajdę jakąś pracę" - mówił Modrzejewski.
Według niego, jego odwołanie było "wywołane przez osoby, którym zależało na tym, by ktoś konkretny został prezesem PKN Orlen, w tym przypadku pan Zbigniew Wróbel". Powodem - zdaniem Modrzejewskiego - była odmienna koncepcja konsolidacji PKN Orlen prezentowana przez obu byłych prezesów firmy. Zarząd pod kierownictwem Modrzejewskiego forsował konsolidację płockiej spółki z austriackim koncernem OMV, zaś Wróbel działał w kierunku połączenia z węgierskim MOL-em. Kulczyk zaś "był i jest nadal zwolennikiem konsolidacji z MOL-em" - twierdził Modrzejewski.
***
Zdaniem członka sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Konstantego Miodowicza (PO), są już dowody na istnienie działań UOP, które "pozostają w kolizji z obowiązującym prawem". Miodowicz uważa, że UOP zdobył projekt kontraktu PKN Orlen ze spółką J&S w "trybie naruszającym obowiązujące w naszym kraju uregulowania prawne".
"Mamy do czynienia z działaniami, które pozostają w kolizji z obowiązującym prawem" - powiedział Miodowicz.
O próbach werbunku przez Urząd Ochrony Państwa pracowników PKN Orlen; o "brutalnych najściach" oficerów Urzędu na te osoby oraz o zdobyciu przez UOP kontraktu PKN Orlen z firmą J&S (na dostawy do PKN Orlen rosyjskiej ropy przez spółkę J&S) mówił Miodowicz podczas wtorkowego przesłuchania przez komisję b. szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.
Poseł powiedział, że "komisja wie, że UOP realizował cały szereg przedsięwzięć wobec personelu PKN Orlen". Wymienił w tym kontekście "próby werbunku niektórych spośród nich, jak np. w przypadku pani Małgorzaty K". Dodał, że niektórzy "doświadczali brutalnych najść, i to w godzinach nocnych, przez funkcjonariuszy UOP, jak pani Agnieszka J.".
Miodowicz oświadczył też, że były p.o. szef UOP Zbigniew Siemiątkowski w sierpniu tego roku informował, że jego funkcjonariusze weszli w posiadanie informacji o projektowanych strategicznych kontraktach zagranicznych PKN Orlen. "Sugerował, że treść tego kontraktu (z J&S) była UOP znana; sugerował - a komisja wie, że nie bezpodstawnie" - powiedział Miodowicz.
Podczas przerwy w posiedzeniu komisji śledczej Miodowicz powiedział, że "zaczyna współczuć panu Zbigniewowi Siemiątkowskiemu."
"Okazuje się, że był on w życiu uwikłany w wiele trudnych sytuacji, ale to, co obecnie ma miejsce, i to, co nastąpiło w trakcie jego funkcjonowania w obrębie rządu Leszka Millera, wprowadza go w sytuację kontrowersyjną z punktu widzenia obowiązującego prawa. Przyjdzie mu za to zapewne zapłacić wysoką cenę" - powiedział Miodowicz.
sg, em, pap