Porównano siłę nabywczą Europejczyków. Jest w tym miłe zaskoczenie

Porównano siłę nabywczą Europejczyków. Jest w tym miłe zaskoczenie

Warszawa
Warszawa Źródło: Pixabay
Siła nabywcza przeciętnego Polaka, czyli pieniądze, które może przeznaczyć na zakupy i opłatę rachunków, w 2024 r. wynosi w Polsce średnio 12,6 tys. euro rocznie. To wciąż ok. 33 proc. mniej niż średnia dla Europy. Jest i dobra wiadomość: siła nabywcza Polaka rośnie szybciej niż przeciętnego Europejczyka.

„Rzeczpospolita” przywołuje dane, z których wynika, że siła nabywcza przeciętnego mieszkańca Europy wynosi 18,8 tys. euro. W Polsce jest to sporo mniej – 12,6 tys. euro. Siła nabywcza jest miarą dochodu rozporządzalnego po odliczeniu podatków, obejmuje również wszelkie otrzymane świadczenia państwowe.

Jednocześnie szybko nadrabiamy ten dystans: siła nabywcza przeciętnego Polaka rośnie szybciej niż siła nabywcza przeciętnego Europejczyka. – To nas cieszy, a to co niepokoi, to utrzymujące się dysproporcje w potencjale nabywczym pomiędzy równymi powiatami w naszym kraju – zauważyła Agnieszka Szlaska-Bąk, partner, NielsenIQ.

Najwięcej pieniędzy mają do dyspozycji mieszkańcy Warszawy

Różnice na poziomie powiatów są rzeczywiście uderzające. W Warszawie siła nabywcza jest o ponad 58 proc. wyższa od średniej krajowej i wynosi 19,9 tys. euro. Powiat głogowski jest najbliżej średniej siły nabywczej. Przy 12,5 tys. euro na mieszkańca ludzie mają tam do dyspozycji o 22 euro mniej niż średnia krajowa, opisuje „Rz”. Za to w powiecie brzozowskim (woj. podkarpackie) siła nabywcza przypadająca na jednego mieszkańca wynosi zaledwie 8,3 tys. euro, czyli o 34 proc. poniżej średniej krajowej i ponad 58 proc. poniżej siły nabywczej stolicy.

Największą kwotę do wydawania na bieżące potrzeby mają mieszkańcy Liechtensteinu, Szwajcarii i Luksemburga.

Dane o sprzedaży detalicznej zaskoczyły ekonomistów

W kontekście stosunkowo niskiej siły nabywczej ciekawe są opublikowane przez kilkoma dniami przez Główny Urząd Statystyczny dane dotyczące sprzedaży detalicznej. W porównaniu z sierpniem sprzedaż detaliczna spadła w cenach stałych (a więc po wyeliminowaniu wpływu inflacji) o 5,7 proc., natomiast po wyeliminowaniu czynników sezonowych spadek był głębszy bo aż o 6,7 proc.

Z danych jasno wynika, że w najważniejszych konsumpcyjnych kategoriach Polacy mocno zaciskają pasa. Spadła sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych – o 6,8 proc. w stosunku do sierpnia i o 3,3 w stosunku do września 2023 (w tym wypadku mowa o cenach bieżących, uwzględniających inflację). Drastycznie spadła rok do roku sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia – o 14,1 proc., a w stosunku do sierpnia o 5,9 proc. Mocny spadek widać też w dobrach trwałych – meble, artykuły gospodarstwa domowego czy rtv sprzedawały się o 5,8 proc. gorzej niż sierpniu i o 7,6 proc. gorzej niż rok temu.

Zaskoczyła z kolei sprzedaż w kategorii „pojazdy samochodowe, motocykle i części”. Rok do roku odnotowano tu 5,7 proc. wzrostu, a miesiąc do miesiąca 6,6 proc. Sugeruje to, że przynajmniej zamożniejsza część społeczeństwa wciąż ma środki, które może przeznaczać na dobra trwałe. Co ciekawe, nie podążyła za tym sprzedaż paliw – ta miesiąc do miesiąca spadła o 10,5 proc., a rok do roku o 8,3 proc.

Czytaj też:
Przeciętne wynagrodzenia w górę. Tyle zarabiamy, przynajmniej teoretycznie
Czytaj też:
Zwolnienia grupowe w 156 firmach. Czy jest czym się niepokoić?

Opracowała:
Źródło: Rzeczpospolita / Wprost