– Jest oczywiste, że musimy od niego odchodzić – mówił Henryk Kowalczyk. – Trzeba to jednak robić rozsądnie i stopniowo, rozbudowując inne źródła energii, w tym – co wywołuje pewne kontrowersje – także energię jądrową. Nie wiem, jak ekolodzy, ale ja nie widzę innego wyjścia – mówił w rozmowie z Marcinem Dzierżanowskim minister środowiska.
Dopytywany, podał przybliżoną datę całkowitej rezygnacji z węgla. Mówił o roku 2050, choć zaznaczał, że jest to jedynie „pogląd”, a nie „twarda deklaracja”. Kowalczyk dołożył do tego jeszcze inną perspektywę czasową – stworzenia w Polsce pierwszej elektrowni atomowej. Jak stwierdził, jest to w jego opinii perspektywa zaledwie 10 lat.
Pytany o obawy Polaków, minister pokusił się o dłuższe wyjaśnienie. – Ciągle żywa jest pamięć o Czarnobylu. Z awariami elektrowni atomowych jest trochę tak, jak z katastrofami lotniczymi – są niezwykle rzadkie, ale spektakularne. Musimy jednak pamiętać, że poza Czarnobylem i Fukushimą, w historii energetyki jądrowej nie mieliśmy żadnych istotnych problemów ekologicznych – tłumaczył. – Jest to energetyka zdecydowanie bezpieczna – zapewniał.
Czytaj też:
„W głowie Billa Gatesa”. Pięć najważniejszych życiowych lekcji płynących z dokumentu NetliksaCzytaj też:
Małe i średnie firmy czekają podwyżki cen energii. Można próbować je zablokować
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.