W pierwszym tygodniu października megawatogodzina gazu kosztowała na giełdzie w Rotterdamie ponad 160 euro. Rekordowa wartość na szczęście nie utrzymała się długo i już po kilku dniach spadła w okolice 98 euro. Wciąż dużo, ale rynek wysłał uspokajający sygnał, że to szaleństwo nie jest normą. Od początku listopada cena gazu utrzymuje się poniżej 80 euro za megawatogodzinę.
Czy to znaczy, że scenariusze, w których gaz będzie drożał w sposób zupełnie nieprzewidywalny (bo podwyżka była wynikiem szantażu ze strony Gazpromu, który przykręcił kurki w oczekiwaniu, że instytucje UE szybciej certyfikują gazociąg Nord Stream II), jest już nieaktualny? Niestety, na taki optymizm nie możemy sobie pozwolić.
„Dziennik Gazeta Prawna” zauważa, że lista czynników ryzyka, które grożą kolejną falą podwyżek, jest długa. Choćby decyzja chińskim firm o tym, które źródła energii wybrać dla swojego przemysłu. Dziś w użyciu jest głównie węgiel (co jest koszmarem z punktu widzenia ekologii), ale niewykluczone, że w kolejnych tygodniach Chińczycy będą chcieli podeprzeć się również gazem i ściągać z rynku coraz więcej LNG.
Nie tylko Rosja potrafi szantażować zakręconym kurkiem
Źródłem niepewności dostaw do krajów Europy Środkowej i Wschodniej jest polityka Gazpromu, ale inne kraje produkujące lub przesyłające gaz również potrafią sięgać za pomocą kurka z gazem po cele polityczne. Kilka miesięcy temu wygasł kontrakt na dostawy gazu z Maroka przez Algierię do Hiszpanii i Portugalii, więc Algieria zakręciła jedną z nitek, którymi gaz płynie na południe Europy. Było to pokazanie siły w konflikcie tych północnoafrykańskich państw.
Tym samym rykoszetem oberwały dwa państw UE. Hiszpański operator sieci gazowych Enagás zapewnia, że zgromadzone zapasy wystarczą na 40 dni, a dzięki zakontraktowanym dostawom LNG bezpieczeństwo energetyczne kraju nie jest zagrożone.
Magazyny wypełnione w zbyt małym stopniu
Niestety, europejskie magazyny gazu są wypełnione w mniejszym stopniu niż zakładano jeszcze kilka miesięcy temu. Zapasy zapewniające względnie bezpieczne przejście zimy, obniżyły się z powrotem do 75 proc.
Rozchwianie cen nie będzie jednak trwało wiecznie. Kiedy się skończy? Eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego są zdania, że należy się spodziewać, że rynki uspokoją się dopiero w okolicach II kw. 2022 r., gdy obniży się popyt na ogrzewanie. Nie wszyscy analitycy wyrażają się w podobnym tonie: holenderski bank ABN Amro prognozuje, że ceny surowca wrócą na standardowe poziomy nie wcześniej niż w 2023 r.
Czytaj też:
Kolejne podwyżki cen gazu są nieuniknione. Przez szantaż Gazpromu trudno prognozować ich wysokość