Podwójne standardy w Unii Europejskiej. Rzecznik KE ostrzega kraje handlujące z Rosją

Podwójne standardy w Unii Europejskiej. Rzecznik KE ostrzega kraje handlujące z Rosją

Kuchenka gazowa
Kuchenka gazowa Źródło: Shutterstock / Vova Shevchuk
Dziwny rozdźwięk wśród krajów Unii Europejskiej. Mimo wprowadzonych pięciu już pakietów sankcji część członków nadal handluje z Rosją. Niektórzy płacą Kremlowi w rublach.

Od 1 kwietnia obowiązuje specjalny dekret Władimira Putina, który nakłada na Gazprom obowiązek pobierania od zagranicznych kontrahentów z „nieprzyjaznych” państw zapłatę za rosyjski gaz w rublach. 27 kwietnia rosyjski koncern pokazał, że ma zamiar przestrzegać nakazu Putina. Odłączono dostawy do pierwszych krajów, które postanowiły nie działać pod dyktando zbrodniarza wojennego. Gaz ziemny przestał płynąć do Polski, Bułgarii i Litwy.

Komisja Europejska ostrzega. „To łamanie sankcji”

Jednak nie wszystkie kraje, które kupują surowce energetyczne od Rosji, mają zamiar wstrzymać płatności. Co więcej, część z nich zakłada w tym celu specjalne rachunki w Gazprombanku, które rozliczane są w rosyjskim rublu.

Takie zachowanie bardzo nie podoba się władzom Komisji Europejskiej. – Dostosowanie się do dekretu Putina będzie stanowiło złamanie sankcji – powiedział rzecznik KE Eric Mamer. Z nieoficjalnych wiadomości wynika jednak, że KE nie ma żadnego problemu z kontynuowaniem płatności w euro. Ostry kurs przyjęła wyłącznie wobec krajów, które zakładają rachunki w rublach.

Jeszcze wczoraj Bloomberg donosił, że mogą to być aż cztery kraje z Unii Europejskiej. Otwarcie przyznały się do tego Węgry. – 85 proc. naszego gazu i 65 proc. naszej ropy, pochodzi z Rosji. Dlaczego? To wynika z posiadanej infrastruktury. Nie robimy tego dla zabawy, nie wynika to z wyboru – powiedział dla CNN Péter Szijjártó, szef węgierskiej dyplomacji.

W podobnym tonie na początku kwietnia wypowiadał się minister gospodarki Słowacji Richard Sulik. – Dostawy gazu nie da się zatrzymać. Jeśli jest warunek, aby zapłacić (za gaz – red.) w rublach, to płacimy w rublach – powiedział w wywiadzie dla słowackiej telewizji RTV Sulik.

Szef słowackiego resortu gospodarki przypomniał, że 85 proc. gazu w kraju pochodzi z Rosji. Sulik podkreślił, że popiera dywersyfikację dostawców, ale może to potrwać kilka lat, podczas gdy Słowacja ma jedynie dwa miesiące na rozwiązanie obecnego problemu z zakupami paliw.

Czytaj też:
Rosyjski gaz nadal płynie do Polski, ale przez Niemcy. Sasin: Deklarowaliśmy, że zrezygnujemy do końca roku

Źródło: WPROST.pl / Bloomberg