Możliwość legalnego kupowania drewna opałowego wprost z nadleśnictw istnieje od lat, ale dopiero kilka miesięcy temu przebiła się do świadomości wielu osób, które do tej pory nie interesowały się tematem, bo nie potrzebują drewna jako surowca do ogrzewania. Wyśmiewany „Chrust plus” cieszy się ogromnym zainteresowaniem i w wielu nadleśnictwach nie ma mowy, by drewno kupić od ręki – trzeba się zapisać i czekać na swoją kolej.
Michał Wieciech z Nadleśnictwa w Niepołomicach szacuje, że zainteresowanie wzrosło o 20-30 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Za metr sześcienny drewna liściastego opałowego trzeba tam zapłacić ok. 150 zł. Nadleśnictwo planuje sprzedać w tym roku ponad 2 tysiące metrów sześciennych drewna opałowego każdego rodzaju – opisuje RMF FM.
Drożej jest w składzie. Wprawdzie to wygodna opcja, bo drewno jest ścięte i przygotowane do odebrania, ale cena odpowiednio wyższa. W składzie w Lublinie za metr sześcienny grabu trzeba zapłacić około 700 zł, za dąb 680 zł. Właściciel składu przyznał, że przed rokiem te ceny dochodziły góra do 400 zł.
Jak legalnie pozyskać drewno w lesie?
Nie wolno przychodzić z siekierą do lasu i wycinać dowolnie wybranych drzew. Tak zwany samowyrób jest uregulowany, a pominięcie procedury to wykroczenie lub przestępstwo. „Leśniczy wskaże powierzchnię, na której można przygotować sobie stosy. Następnie leśniczy dokonuje odbioru. Wtedy cena wynosi czterdzieści kilka złotych za metr sześcienny” – mówi w rozmowie z RMF FM Adam Pietrzak, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.
Nielegalne zbieranie dużych ilości chrustu i dużych gałęzi może zostać zakwalifikowane jako przywłaszczenie albo kradzież, tym bardziej zabroniona jest wycinka drzew za pomocą piły czy siekiery. Jeśli wartość drewna nie przekracza 500 zł, mamy do czynienia z wykroczeniem, za które grozić może kara ograniczenia wolności, ale także kary finansowe: opłata w wysokości podwójnej wartości ukradzionego drzewa. Kradzież drewna o wartości powyżej 500 zł traktowana jest zaś jako przestępstwo, za które grozi kara więzienia nawet do 5 lat.
W czasach niedoboru dobre i gałęzie
Jeśli leśniczy zadecyduje, że w danym roku czy półroczu nie wolno wycinać więcej drzew, kończy się możliwość pozyskania go. Ilość drewna przeznaczona dla indywidualnych odbiorców wynika z planów gospodarki leśnej. Niezależnie od tego, że zainteresowanie w tym roku jest wyższe niż do tej pory, Lasy Państwowe nie zwiększą limitu pozyskania drewna opałowego, bo ten – jak tłumaczy rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski – jest dostosowany do warunków przyrodniczych, a nie do zapotrzebowania przemysłu czy państwa. Drewno opałowe jest produktem ubocznym, niespełniającym standardów do innego wykorzystania.
Obserwując trudną sytuację gospodarstw domowych, które nie korzystają z gazu ani nie są podłączone do sieci ciepłowniczej, Lasy Państwowe poleciły leśnikom, by ci pozyskiwali jak najwięcej odciętych gałęzi. To drewno nie jest w planie wycinki, a zawsze to dodatkowy opał. Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że w nadchodzącym sezonie grzewczym będziemy musieli chwytać się niekonwencjonalnych sposobów na to, by ogrzać domy. Wezwanie do zbierania gałęzi przyniosło rezultat: do końca sierpnia Lasy Państwowe sprzedały o 46 proc. więcej gałęzi opałowych niż przed rokiem.
Czytaj też:
„Chrust plus” w praktyce. Lasy Państwowe sprzedały już 4/5 drewna przeznaczonego na ten rok